sobota, 18 maja 2013

Rozdział Dziesiąty.



SAKURA
Całą noc przesiedziałam nie mogąc zmrużyć oka. Nawet nie wiedziałam kiedy wszedł Itachi, ale nie interesowało mnie to. Najchętniej wykopałabym go stąd. Był ostatnią osobą, którą chciałam widzieć. Straciłam najlepszego przyjaciela, a przecież nie musiało się tak stać, Mogłam sama mu o wszystkim powiedzieć. Tak, żeby wszystko zrozumiał. Znam Naruto i wiem, ze gdybym wyjaśniła mu dlaczego jestem w Akatsuki nie miałby nic przeciwko. Oczami wyobraźni widziałam jak wraca do wioski, idzie do Hokage i mówi jej o spotkaniu ze mną. Na pewno zarzuci jej kłamstwo. Ona wybroni się tym, że to ja kazałam go okłamać. Pokaże mu list. On się zdenerwuje i wyjdzie. Teraz żałowałam decyzji o odejściu. Chciałabym cofnąć czas.
Rano wstałam zmęczona i otępiała. Wyszłam z kajuty i skierowałam się na stołówkę. Szybko wzięłam parę kromek chleba posmarowałam je masłem i weszłam na rufę. Usiadłam na krześle i jadłam. Pogoda była moim całkowitym przeciwieństwem. Niebo było wyjątkowo błękitne, a słońce parzyło delikatnie moją skórę. Nagle ktoś się do mnie dosiadła. Był to ten sam mężczyzna co wczoraj. Miałam do niego milion pytań.
-Gdzie spotkałeś tego człowieka?
-Hmm? O kim mówisz?
-No tego z klanu Hozoku, który pożyczył od ciebie pieniądze.
-Ostatnio chyba jakieś pół roku temu. –powiedział zamyślonym głosem. Od razu wyprostowałam się pragnąc więcej szczegółów. Nie pozostało mi nic jak zaspokoić moją ciekawość. Od razu otrzymałam odpowiedzi na moje pytania. Ktoś z klanu, do którego ponoć należę, imieniem Yosuke mieszkał w Kumo. Tam poznał tego człowieka. Byli razem w drużynie. Yosuke jednak zarzekał się, ze w każdej z wiosek mieszka ktoś z jego klanu. Ostatni raz widziano go w Konoha. Kiedy zapytałam o Kekkei Genkai nie wiedział nic. Wspomniał tylko, ze mój „krewny” władał wszystkimi naturami chakry. To było wszystko co wiedział „Szkoda” pomyślałam i pożegnałam się grzecznie. Nie pozostało mi nic jak zabawić się w detektywa. Nie zamierzałam zostawić tej sprawy. Musiałam dowiedzieć się więcej o swoim pochodzeniu. Mój zapał zgasł kiedy uświadomiłam sobie, ze na ta chwile jedynym dostępnym źródłem informacji jest Itachi. Nie uśmiechało mi się z nim teraz rozmawiać. „O wilku mowa” pomyślałam. Pech chciał, że przede mną stał właśnie starszy Uchiha. Obróciłam się na pięcie i poszłam w drugim kierunku. Nie miałam ochoty nawet go widzieć. Najchętniej wyrzuciłabym go za burtę i pomachał na „do widzenia”.
-Sakura!- Moich uszu dobiegł wrzask Itachiego. Miałam to gdzieś i dziarskim krokiem szłam przed siebie. - Sakura, poczekaj! - chyba zaczął biec. Przynajmniej jego kroki znacznie zwiększyły częstotliwość. Nagle przede mną wyskoczył jakiś marynarz. Spojrzał na mnie, a potem na Uchihe.
-Proszę pana, próbuję kogoś unikać. Mógłby mi pan pomóc? - Stanęłam przed nim i szybko streściłam mu sytuację w jakiej się znajduję. Ten tylko wskazał mi pomieszczenie z którego wyszedł. Na drzwiach było napisane „wstęp tylko da pracowników” spojrzałam za siebie. Na moje szczęście Itachi akurat nie patrzył w moją stronę. Wielki susem zniknęłam za drzwiami.
ITACHI
Od rana próbowałem ja znaleźć. Musiałem z nią porozmawiać chociaż wiedziałem, że nie będzie to łatwe. Przede wszystkim musiałem ją zapytać czy wie kto może chcieć zrujnować jej życie. „Powiedzmy, że mam niedokończone porachunki z Haruno.” słowa nieznajomego błądziły mi po głowie niczym echo, którego nie można przerwać. Przeszedłem chyba cały prom dwa razy, ale nigdzie nie nie zauważyłem Sakury. Kiedy tylko ją zobaczyłem ta wrzasnęła na mnie i uciekła. Zacząłem ja gonić jednak po chwili zniknęła mi z oczu. „Nie mogła rozpłynąć się w powietrzu” pomyślałem i rozejrzałem się za jakimiś kryjówkami, w których mogłaby się ukryć. Jedyne co zauważyłem to drzwi. No cóż trzeba spróbować. Wszedłem do korytarza i skierowałem się na dół.
SAKURA
Biegłam ile sił w nogach. Mało co nie zabiłam się na tych schodach. Do tego jeszcze coraz wyraźniej wyczuwałam chakre Itachiego.
-Cholera – mruknęłam pod nosem kiedy stopą zahaczyłam o stopień. Gdyby nie moja zwinność już bym leżała poobijana. Na całe szczęście byłam już na samym dole. Stałam przed rozwidleniem. „W prawo czy w lewo” myślałam i zdecydowałam się skręcić w prawy korytarz. Przynajmniej może uda mi się zgubić Uchihe. No moje nieszczęście znalazłam się w ślepym zaułku. Po obu stronach były drzwi jednak były zamknięte.
-Kurwa mać!- uderzyłam w ścianę. Nagle usłyszałam dźwięk klucza otwierającego drzwi. Może jednak nie było tak źle jak myślałam. Na korytarz wyszedł mężczyzna na oko trochę starszy ode mnie. Miał krwistoczerwone włosy i fiołkowe oczy. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się chamsko. Było w nim coś co natychmiast wzbudziło moją czujność i chęć ucieczki. Z głębi korytarza słychać było miarowe spokojne kroki. Spięłam wszystkie mięśnie i przyległam do ściany. Poczułam jej chłód na skórze. Chciałam się przez nią przebić i natychmiast stąd uciec. Wzdrygnęłam się kiedy usłyszałam głos tego mężczyzny.
-No proszę, co taka ślicznotka tu robi? Nie przypominam sobie, aby toś tak ładny był wśród załogi. - Podszedł bliżej z kpiącym uśmiechem. Ja jednak próbowałam nie dać ponieść się przez strach.
-Nic. Ukrywam się przed kimś i tyle. Zaraz sobie stąd pójdę.
-Nie musisz się tak spieszyć. - przybliżył się do mnie – Może się trochę lepiej poznamy?
-Podziękuję za tą przyjemność - powiedziałam i minęłam go. 
- Nie tak szybko - złapał mnie za ręce i przygwoździł do ściany. 
-puść mnie!- krzyknęłam i próbowałam kopnąć go w czułe miejsce. Jak wielkie było moje zdziwienie kiedy moja noga sama się zatrzymała. Próbowałam z wszelkich sił zmusić ją do działania jednak na nic to się zdało. Moje ciało zastygło w bezruchu pomimo sygnałów z mózgu abym uciekała jak najszybciej. "Chwila. Znam tą technikę"
-Nara. Miło mi znowu spotkać kogoś z tego klanu. - z cienia wyszedł wysoki szatyn. 
-Skąd mnie znasz?
-Nieważne. Znam i tyle. -powiedziałam butnie i natychmiast pożałowałam swoich słów. Poczułam jak pali mnie policzek. Oczywiście powodem była dość mocne uderzenie wcześniej poznanego mężczyzny. 
-Gadaj dziwko!-kiedy zauważył, że nadal nie jestem skóra do odpowiedzi uderzył mnie jeszcze raz. „A co mi tam powiem im.”
-Walczyłam kiedyś z kimś z twojego klanu. Nie spodziewałam się, że konoszanin będzie zadawał się z takim ścierwem. - znowu poczułam uderzenie tym razem mocniejsze 
-milcz!
-zdecyduj się. Mam mówić czy milczeć? - mój niewyparzony język zdecydowanie kiedyś mnie zgubi. 
-Masz robić wszystko co ci karze. Ale teraz to to i tak nie ma znaczenia. - odwrócił mnie i swoim ciałem przygniótł do ściany. Wiedziałam co się zaraz stanie, ale o dziwo nie odczuwałam strachu. Kiedy myślałam nad tym jak czuje się dziewczyna w takiej sytuacji sądziłam, ze są one zgnębione, zastraszone, przerażone lub zgorszone. Oprócz tego ostatniego nie czułam nic. Jednak po mojej twarzy zaczęły spływać łzy tak jakby mój mózg wszystko pomieszał. Płacz bez smutku ani lęku. A może to ja powoli wariuję. Spojrzałem za siebie. Mężczyzna powoli zdejmował ze mnie bluzkę, a drugi podszedł do nas. "Teraz albo nigdy" pomyślałam i spróbowałam się ruszyć. Nic z tego. Technika nadal trwała a moje ruchy były kontrolowane przez jednego z nich. Teraz pozwoliłem sobie na szloch. Zaczęłam nawet prosić ich, aby przestali. Ja silna Sakura Haruno prosiłam o litość. Nikt jednak nie posłuchał moich próśb. Nie miałam już na sobie bluzki, a Nara dobierał m się do spodni. Czułam dwie pary dłoni, które wodziły po moim ciele. Słyszałam również ciche pomruki zadowolenia, a może satysfakcji, że trafiła im się taka ofiara. Byłam pewna, że to się tak szybko nie skończy. Czerwono włosy odwrócił mnie i teraz mogłam ponownie spojrzeć na jego twarz. Czułam wstręt, nie strach tylko wstręt i obrzydzenie. Moje uczucia wzrosły kiedy fioletowooki zaczął nachalnie całować mnie po szyi. Teraz już na pewno do tego dojdzie. „Cholera!” wrzasnęłam w myślach. Nikt mnie przecież nie usłyszy, nikt nie przyjdzie. .Jak wielkie było moje zdziwienie gdy zobaczyłam zarys postaci na końcu korytarza. Wtedy ta osoba wydawała mi się wybawieniem. 
-Zostawcie ją! -krzyknął donośnie. Już wiedziałam kim był. Ten głos rozpoznałabym na końcu świata. Podszedł do mnie, a jedyne co widziałam to czerwień sharingana. Kiedy był już dostatecznie blisko nawet nie mogłam się mu przyjrzeć, bo zaczął znęcać się nad dwójką moich oprawców. Odrzucił mężczyzn i odwrócił się do mnie plecami. Zamachnął się i uderzył jednego w twarz. Polała się krew. Jeszcze parę razy uderzył mężczyzn i z powrotem obrzucił się w moim kierunku. Mężczyzna chciał mnie przytulić jednak odepchnęłam go. Zabrałam swoją bluzkę z podłogi i poszłam przed siebie. Co jak co ale nie pozwolę się przytulić Sasuke. 
-Co ty tu robisz, Uchiha? - zapytałam oschle siląc się na jak najbardziej obojętny głos. - Nie prosiłam cię o ratunek.
-Lepiej, co ty tu robisz? - odwróciłam się i przeżyłam szok. Zamiast Sasuke stał tam Itachi.
-Znowu ty. - mruknęłam pod nosem i poszłam w swoja stronę. Niestety dobiegł mnie jeszcze głos starszego z barci.
-Może tak byś podziękowała.
-Nie ma za co. Jak już mówiłam nie potrzebowałam ratunku. - Itachi podbiegł do mnie.
-Wydaje mi się, że jednak potrzebowałaś.- prychnęłam znacząco.
-Zamknij się już. Nie mam ochoty cię słuchać.
Jeszcze jakiś czas musiałam z wielkim trudem ignorować Itachiego. Może i mnie uratował, ale prędzej świnie zaczną latać niż ja powiem „dziękuję”. Kiedy tylko wróciłam do kajuty wdrapałam się na łóżko i zwinęłam w kłębek. Dopiero teraz zaczęły napływać do mnie wszelkie emocje. Czułam na sobie dotyk tamtego mężczyzny, jego oddech na mojej szyi, słyszałam jego głos krążący w mojej głowie jak natrętna mucha. Na szczęście byłam teraz sama, więc mogłam opuścić wszelkie bariery i po prostu się rozpłakać. Nagle wstałam. Poczułam impuls. Wyrzuciłam wszystko ze swojej torby w poszukiwaniu ręcznika. Musiałam zmyć z siebie jakiekolwiek ślady dotyku tamtego kolesia. Szybko zdjęłam swoje ciuchy rzucając je na podłogę. „może je spale” pomyślałam. Nawet tak głupia myśl nie poprawiła mi humoru. Wskoczyłam pod prysznic i zaczęłam szorować całe ciało. Podrażniłam sobie skórę, a to i tak nie pomogło. Cała czerwona wyszłam i ubrałam zwiewną białą sukienkę. Wróciłam na łózko. Nic się nie zmieniło. Brzydziłam się sama sobą mimo, że do niczego nie doszło. Miałam wrażenie, że odejściem od przyjaciół przewróciłam idealnie ułożone kostki domina. Wszystko po kolei się sypało. Teraz tylko czekać, aż ktoś będzie chciał mnie zabić, albo coś takiego. W sumie nie mam już przyjaciół. Wszyscy zapewne uznali mnie za zdrajczynię. Zraniłam Naruto i Tsunade. Nikt by raczej za mną nie tęsknił. Tą myślą zasmuciłam się jeszcze bardziej. Przyłożyłam głowę do ściany kiedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. W wejściu stanął Itachi. Spojrzał najpierw na podłogę na której nadal leżały moje ubrania. Spojrzałam na dół, aby dowiedzieć się co jest takiego interesującego w stercie brudnych ubrań. Na samym jej czubku leżał mój biustonosz. Może w innej sytuacji zaśmiałabym się, albo nerwowo pozbierała ciuchy i schowała je do torby. Teraz jednak nic mnie to nie obchodziło. Wróciłam na swoją dawną pozycje i bez słowa obserwowałam Uchihe. Minęło parę dobrych minut zanim na mnie spojrzał. Nie wiedziałam jak zinterpretować jego spojrzenie, ale jednego byłam pewna. Nie miałam ochoty przebywać z nim w jednym pomieszczeniu. Bez słowa zeskoczyłam z piętrowego łózka i skierowałam się do drzwi. Na moje nieszczęście zostało mi to uniemożliwione przez silny uścisk na nadgarstku.
ITACHI
Spojrzała na mnie ze smutkiem w oczach. Nie mogłem jednak jej puścić. Nie mogłem tak zostawić tej sprawy. Już raz zraniłem ja swoim zachowaniem.
-Sakur..
-Itachi, proszę puść mnie. - powiedziała tak cicho, że ledwo dosłyszałem co mówiła.
-nie mogę. - opuściła głowę. - Posłuchaj mnie. To co się dzisiaj wyda...
-To nie twoja sprawa! - wyszarpnęła dłoń z mojego uścisku. - Zostaw mnie w spokoju! - wybiegła. Gonitwa za Haruno rozpoczęła się na nowo. Tym razem jednak udało mi się ją dogonić. Siedziała na dziobie statku wtulona we własne nogi. Usiadłem obok niej. Poszperałem po kieszeniach i znalazłem to co dla niej miałem.
-Masz – powiedziałem cicho. Spojrzała na mnie tymi zielonymi oczami, a potem na to co trzymałem
-Papieros i zapalniczka? - zdziwiona patrzyła na przemian na mnie i na „truciciela”
-Z tego co wiem w sukienkach nie ma kieszeni. - zażartowałem, aby rozluźnić atmosferę. Nie udało się. Dziewczyna niepewnie wyciągnęła dłoń po podarunek. Szybko odpaliła papierosa, a między nami znów zapanowała krępująca cisza. Musiałem ją przerwać
-Sakura. Jeśli będziesz chciała o tym porozmawiać to spokojnie możesz mi wszystko powiedzieć.
-nie chce nigdy więcej o tym wspominać więc powiem jedno. Nic takiego się nie stało. Na świecie dzieją się gorsze rzeczy. - wzruszyła ramionami.
-No dobrze. Teraz jeszcze inna sprawa. Chiasmem cię przeprosić za tą sytuację w Kumo. - Sakura zwróciła głowę w moim kierunku przy okazji racząc mnie wydychanym dymem. - to nie usiało się tak rozegrać. Po prostu byłem przyparty do muru. Pierwszy raz nie widziałem innej opcji niż przystanie na warunki innych.
-Spokojnie. Będzie mnie to boleć, ale po części cię rozumiem. Zrobiłabym to samo, ale nie myśl, ze ci wybaczam. - „Nareszcie” pomyślałem gdy zobaczyłem na jej twarzy lekki zarys uśmiechu. Co jak co, ale jest bardzo silna kobietą. Znieść tyle w ciągu tak krótkiego czasu. To jest wyczyn.
-Dobra. Przejdźmy do ważniejszej sprawy. Wiesz kto mógłby chcieć się na tobie za coś odegrać, zrujnować ci życie, zniszczyć relacje z przyjaciółmi? - Haruno patrzyła na nie jak na idiotę. Joz z samego wyrazu jej twarzy znałem odpowiedź.
-Dokładnie to powiedział mi tamten człowiek kiedy zażądał, aby Naruto dowiedział się o tobie i Akatsuki.
-nie no naprawdę nie wiem kto to kogo być. Nie przypominam sobie nikogo kto chciałby się na mnie za coś zemścić, ale mam to gdzieś- odpowiedziała i położyła się na deskach dziobu.
-to raczej jest ważne.
-nie jest. Raczej do wioski już nie wrócę. Nie mam po co. Przyjaciele i tak mi tego nie wybaczą. Nie ma drogi powrotnej do starego życia. Tego życia już nie ma, więc tamten człowiek nie ma już co niszczyć. Nawet jeśli nadal będzie chciał coś mi zrobić... cóż co mnie nie zabije to mnie wzmocni. - uśmiechnęła się patrząc na błękitne niebo.
-Znowu to robisz.
-Co niby robię? - oparła się na rękach i spojrzała na mnie
-Znowu ukrywasz emocje. - powiedziałem obojętnie patrząc przed siebie.
-Nie ukrywam ich. Godzę się z nimi i tyle. Coś takiego nazywa się stoicyzmem. - usiadła po turecku patrząc na mnie – wiesz taka filozofia antyczna, która mówiła o przyjmo...
-Wiem co to stoicyzm – mruknąłem zażenowany.
-No to dobrze, ze wiesz. A teraz wybacz, ale muszę coś załatwić. - wstała otrzepała się z kurzu. Już miała iść kiedy usłyszała dziwny dźwięk. Stanęła jak wryta.
SAKURA
Nie. To niemożliwe. Nie mogą same się pojawiać. Spojrzałam w kierunku z którego dochodził dźwięk. Tak jak sądziłam zobaczyłam tam małego białego ślimaka.
-Sakura-sama, coś się dzieje w biurze Hokage. - „eh, zawsze coś się dzieje w nieodpowiednich momentach.” pomyślałam i wróciłam na swoje miejsce.
-Co się tam niby dzieje?
-zaraz ci wszystko opowiem. - spojrzałam na Itachiego. Ten odwzajemnił moje spojrzenie. Kiwnął głową dodając mi otuchy.
***
Biuro Hokage – Konoha
Tsunade siedziała przy swoim biurku. Jak zawsze po całym pomieszczeniu rozrzucone były papiery. Zgłoszenia na egzaminy lub do akademii były tylko maleńką częścią. Najgorsze były raporty ich było najwięcej, a wszystkie z nich trzeba było przeczytać. Wstała i zaczęła szperać poszukując czegoś.
-Jest – mruknęła i zruciła wszystko, aby wydobyć jedną z teczek. „Naruto Uzumaki – misja w Kumo” wielki napis na teczce, aż raził po oczach. Londynka wróciła na swój fotel i rozsiadając się wygodnie zaczęła czytać.
-Co?! - wrzasnęła nagle. - Shizune! - jej podwładna przybiegła jak najszybciej.
-Co się stało, Tsunade-sama?
-Sprowadź mi tu Naruto Uzumakiego jak najszybciej.
-Hai. - brunetka wybiegła z pokoju w pośpiechu.
-Do tego jeszcze Kakashiego! - Tsunade usłyszała ciche „zrozumiałam”. Usiadła i z mętlikiem w głowie oczekiwała Uzumakiego. Wyjęła z szafki jedną z wielu butelek sake, którymi uspokajała własne nerwy. Upiła siarczysty łyk. Spojrzała na teczkę, która leżała na jej biurku jak wyrok. „Sakura, coś ty najlepszego zrobiłaś.” Tsunade odwróciła się do wielkiej szyby, która odgradzała ją od wioski. Cała Konoha tętniła życiem. Szczęśliwe dzieci biegały po ulicach, a młodzi shinobi trenowali, albo bili się dla zabawy. „Cała ta sielanka to tylko pozory.” Z tą myślą zaczęła wspominać swoją uczennicę. Z zamyślenia wyrwało ją pukanie.
-Wejść! - w drzwiach stanął Naruto. Ta wstała wzięła do ręki raport z jego misji i spojrzała na niego z wyrzutem. - Kiedy zamierzałeś mi o tym powiedzieć?!
-Nie wiem. Nie miałem siły. Wszystko opisałem w raporcie. - spuścił głowę. Wspomnienia wróciły do niego jak bumerang. Ostatnie spotkanie z jego przyjaciółką. Ostatnia część drużyny siódmej przepadła. Pozostał tylko Naruto z nowa raną na sercu. Najpierw Sasuke teraz Sakura. Wszyscy go opuścili. Blondyn poczuł czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Spojrzał w bok i zobaczył swojego senseia.
-Co się stało Tsunade-sama? - zapytał szarowłosy.
-To ty nie wiesz? - zdziwila się Hokage. - Sakura dołączyła do Akatsuki. - powiedziała i tak jak Naruto spuściła głowę. Nie mogła zrozumieć jak jej uczennica mogła zrobić coś takiego.
-Naruto możesz mi to wyjaśnić? - jounin spojrzał na swojego ucznia.
-Na misji w Kumo spotkałem Sakurę. Oczywiście ucieszyłem się. Wszystko jednak zmienił Itachi Uchiha. Jak gdyby nigdy nic podszedł do nas i powiedział mi prawdę. Sakura próbowała jeszcze wszystko wyjaśnić, ale nie chciałem jej słuchać. Dla mnie wszystko było jasne. Zdradziła wioskę i swoich przyjaciół. - Naruto ledwo powstrzymywał łzy. - Tsunade-sama, wszystko dokładnie opisałem w raporcie. Mogę już iść? - zapytał i spojrzał na blondynkę.
-Tak. Idź. - brakowało jej słów. - Kakashi, ty zostań. - powiedziała i śledziła Naruto wzrokiem dopóki nie zatrzasnął za sobą drzwi.
-Szanowna Hokage, co z tym zrobimy? Znam Sakurę i wiem, ze nie zrobiłaby tego, gdyby nie była do tego zmuszona czy to przez życie czy przez kogoś z nich.
-Wiem. Dlatego tak bardzo mnie to martwi, ale jeśli Sakura nadal jest w jakiejś części wierna wiosce możemy to wykorzystać. Jeśli uda mi się z nią skontaktować możemy uzyskać cenne informacje o Aktsuki.
-To nie jest taki zły pomysł, ale zawsze istnieje... - wypowiedź Kakasiego przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Tsunade spojrzała na osobę, która w nich stała, a na jej twarzy zagościł wyraz obrzydzenia i wstrętu.
-Witaj Tsunade-hime. Musimy o czymś porozmawiać, ale na osobności. - Mówił podchodząc coraz bliżej blondynki. Za nim weszła starsza kobieta. „ no pięknie cała starszyzna” pomyślała Tsunade i usiadła na biurku.
-Kakashi wyjdź. Później jeszcze porozmawiamy. - jounin znikał w kłębie dymu, a Danzo od razu przeszedł do sedna.
-Szanowna Tsunade nadszedł czas, abyś poznała pewną historię. Był to błąd zarówno starszyzny jak i ówczesnego Hokage – Sarutobiego. Pamiętasz czasy kiedy utworzono oddziały policji Konohy? Twój dziadek, Hashirama zawsze był nastawiony pokojowo do wszystkich klanów natomiast jego brat Tobirama miał zupełnie inny pogląd na te sprawy. Zaczął izolować klan Uchiha od życia wioski. Początkowo było to utworzenie Policji później doszło nawet do tego, ze zamieszkali w osobnej dzielnicy.
-Cholera Danzo, wiem o tym wszystkim.
-Nie przerywaj mi! Wszystkie te wydarzenia zaczęły budzić niepokój w klanie. Nastały czasy Sarutobiego. Trzeba było podjąć ciężka decyzję.
-Poczekaj chwilę. Nie jesteśmy sami. - powiedziała Tsunade i spojrzała w kąt pokoju. Stał tam mały ślimak. - Wybacz Katsuyu, ale musisz stąd iść – jak tylko wypowiedziała te słowa ślimak zniknął.
***
-Wybacz Sakura-sama, ale więcej nie wiem. Musiałam stamtąd iść.
-Nic się nie stało, Katsuyu. Jeśli dowiesz się czegoś nowego poinformuj mnie o tym dobrze?
-Hai – ślimak zniknął. Spojrzałam na Itachiego. Zamyślony wpatrywał się przed siebie. Wydaje mi się, ze wie o czym mówił Danzo i co jeszcze chciał powiedzieć. Obiecałam sobie, ze prędzej czy później poznam koniec tej historii.


********
W końcu udało mi się to napisać. Przepraszam za wszystkie błędy. Pisałam to na telefonie ukrywając się przed lekarzami  którzy ciągle mi gadają, żebym tylko odpoczywała. Wielkie dzięki dla mojej kuzynki dzięki, której udało mi się ten rozdział dokończyć. Niestety nadal jestem w szpitalu więc nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział. No i oczywiście mam nadzieję, że wam sie podobało xD