SAKURA
Całą noc przesiedziałam nie mogąc zmrużyć oka. Nawet nie wiedziałam kiedy wszedł Itachi, ale nie interesowało mnie to. Najchętniej wykopałabym go stąd. Był ostatnią osobą, którą chciałam widzieć. Straciłam najlepszego przyjaciela, a przecież nie musiało się tak stać, Mogłam sama mu o wszystkim powiedzieć. Tak, żeby wszystko zrozumiał. Znam Naruto i wiem, ze gdybym wyjaśniła mu dlaczego jestem w Akatsuki nie miałby nic przeciwko. Oczami wyobraźni widziałam jak wraca do wioski, idzie do Hokage i mówi jej o spotkaniu ze mną. Na pewno zarzuci jej kłamstwo. Ona wybroni się tym, że to ja kazałam go okłamać. Pokaże mu list. On się zdenerwuje i wyjdzie. Teraz żałowałam decyzji o odejściu. Chciałabym cofnąć czas.
Całą noc przesiedziałam nie mogąc zmrużyć oka. Nawet nie wiedziałam kiedy wszedł Itachi, ale nie interesowało mnie to. Najchętniej wykopałabym go stąd. Był ostatnią osobą, którą chciałam widzieć. Straciłam najlepszego przyjaciela, a przecież nie musiało się tak stać, Mogłam sama mu o wszystkim powiedzieć. Tak, żeby wszystko zrozumiał. Znam Naruto i wiem, ze gdybym wyjaśniła mu dlaczego jestem w Akatsuki nie miałby nic przeciwko. Oczami wyobraźni widziałam jak wraca do wioski, idzie do Hokage i mówi jej o spotkaniu ze mną. Na pewno zarzuci jej kłamstwo. Ona wybroni się tym, że to ja kazałam go okłamać. Pokaże mu list. On się zdenerwuje i wyjdzie. Teraz żałowałam decyzji o odejściu. Chciałabym cofnąć czas.
Rano wstałam zmęczona
i otępiała. Wyszłam z kajuty i skierowałam się na stołówkę.
Szybko wzięłam parę kromek chleba posmarowałam je masłem i
weszłam na rufę. Usiadłam na krześle i jadłam. Pogoda była moim
całkowitym przeciwieństwem. Niebo było wyjątkowo błękitne, a
słońce parzyło delikatnie moją skórę. Nagle ktoś się do mnie
dosiadła. Był to ten sam mężczyzna co wczoraj. Miałam do niego
milion pytań.
-Gdzie spotkałeś tego
człowieka?
-Hmm? O kim mówisz?
-No tego z klanu Hozoku,
który pożyczył od ciebie pieniądze.
-Ostatnio chyba jakieś
pół roku temu. –powiedział zamyślonym głosem. Od razu
wyprostowałam się pragnąc więcej szczegółów. Nie pozostało mi
nic jak zaspokoić moją ciekawość. Od razu otrzymałam odpowiedzi
na moje pytania. Ktoś z klanu, do którego ponoć należę, imieniem
Yosuke mieszkał w Kumo. Tam poznał tego człowieka. Byli razem w
drużynie. Yosuke jednak zarzekał się, ze w każdej z wiosek
mieszka ktoś z jego klanu. Ostatni raz widziano go w Konoha. Kiedy
zapytałam o Kekkei Genkai nie wiedział nic. Wspomniał tylko, ze
mój „krewny” władał wszystkimi naturami chakry. To było
wszystko co wiedział „Szkoda” pomyślałam i pożegnałam się
grzecznie. Nie pozostało mi nic jak zabawić się w detektywa. Nie
zamierzałam zostawić tej sprawy. Musiałam dowiedzieć się więcej
o swoim pochodzeniu. Mój zapał zgasł kiedy uświadomiłam sobie,
ze na ta chwile jedynym dostępnym źródłem informacji jest Itachi.
Nie uśmiechało mi się z nim teraz rozmawiać. „O wilku mowa”
pomyślałam. Pech chciał, że przede mną stał właśnie starszy
Uchiha. Obróciłam się na pięcie i poszłam w drugim kierunku. Nie
miałam ochoty nawet go widzieć. Najchętniej wyrzuciłabym go za
burtę i pomachał na „do widzenia”.
-Sakura!- Moich uszu
dobiegł wrzask Itachiego. Miałam to gdzieś i dziarskim krokiem
szłam przed siebie. - Sakura, poczekaj! - chyba zaczął biec.
Przynajmniej jego kroki znacznie zwiększyły częstotliwość. Nagle
przede mną wyskoczył jakiś marynarz. Spojrzał na mnie, a potem na
Uchihe.
-Proszę pana, próbuję
kogoś unikać. Mógłby mi pan pomóc? - Stanęłam przed nim i
szybko streściłam mu sytuację w jakiej się znajduję. Ten tylko
wskazał mi pomieszczenie z którego wyszedł. Na drzwiach było
napisane „wstęp tylko da pracowników” spojrzałam za siebie. Na
moje szczęście Itachi akurat nie patrzył w moją stronę. Wielki
susem zniknęłam za drzwiami.
ITACHI
Od rana próbowałem ja
znaleźć. Musiałem z nią porozmawiać chociaż wiedziałem, że
nie będzie to łatwe. Przede wszystkim musiałem ją zapytać czy
wie kto może chcieć zrujnować jej życie. „Powiedzmy, że mam
niedokończone porachunki z Haruno.” słowa nieznajomego błądziły
mi po głowie niczym echo, którego nie można przerwać. Przeszedłem
chyba cały prom dwa razy, ale nigdzie nie nie zauważyłem Sakury.
Kiedy tylko ją zobaczyłem ta wrzasnęła na mnie i uciekła.
Zacząłem ja gonić jednak po chwili zniknęła mi z oczu. „Nie
mogła rozpłynąć się w powietrzu” pomyślałem i rozejrzałem
się za jakimiś kryjówkami, w których mogłaby się ukryć. Jedyne
co zauważyłem to drzwi. No cóż trzeba spróbować. Wszedłem do
korytarza i skierowałem się na dół.
SAKURA
Biegłam ile sił w
nogach. Mało co nie zabiłam się na tych schodach. Do tego jeszcze
coraz wyraźniej wyczuwałam chakre Itachiego.
-Cholera – mruknęłam
pod nosem kiedy stopą zahaczyłam o stopień. Gdyby nie moja
zwinność już bym leżała poobijana. Na całe szczęście byłam
już na samym dole. Stałam przed rozwidleniem. „W prawo czy w
lewo” myślałam i zdecydowałam się skręcić w prawy korytarz.
Przynajmniej może uda mi się zgubić Uchihe. No moje nieszczęście
znalazłam się w ślepym zaułku. Po obu stronach były drzwi jednak
były zamknięte.
-Kurwa mać!- uderzyłam
w ścianę. Nagle usłyszałam dźwięk klucza otwierającego drzwi.
Może jednak nie było tak źle jak myślałam. Na korytarz wyszedł
mężczyzna na oko trochę starszy ode mnie. Miał krwistoczerwone
włosy i fiołkowe oczy. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się
chamsko. Było w nim coś co natychmiast wzbudziło moją czujność
i chęć ucieczki. Z głębi korytarza słychać było miarowe
spokojne kroki. Spięłam wszystkie mięśnie i przyległam do
ściany. Poczułam jej chłód na skórze. Chciałam się przez nią
przebić i natychmiast stąd uciec. Wzdrygnęłam się kiedy
usłyszałam głos tego mężczyzny.
-No proszę, co taka
ślicznotka tu robi? Nie przypominam sobie, aby toś tak ładny był
wśród załogi. - Podszedł bliżej z kpiącym uśmiechem. Ja jednak
próbowałam nie dać ponieść się przez strach.
-Nic. Ukrywam się przed
kimś i tyle. Zaraz sobie stąd pójdę.
-Nie musisz się tak
spieszyć. - przybliżył się do mnie – Może się trochę lepiej
poznamy?
-Podziękuję za tą
przyjemność - powiedziałam i minęłam go.
- Nie tak szybko - złapał
mnie za ręce i przygwoździł do ściany.
-puść mnie!- krzyknęłam
i próbowałam kopnąć go w czułe miejsce. Jak wielkie było moje
zdziwienie kiedy moja noga sama się zatrzymała. Próbowałam z
wszelkich sił zmusić ją do działania jednak na nic to się zdało.
Moje ciało zastygło w bezruchu pomimo sygnałów z mózgu abym
uciekała jak najszybciej. "Chwila. Znam tą technikę"
-Nara. Miło mi znowu
spotkać kogoś z tego klanu. - z cienia wyszedł wysoki szatyn.
-Skąd mnie znasz?
-Nieważne. Znam i tyle.
-powiedziałam butnie i natychmiast pożałowałam swoich słów.
Poczułam jak pali mnie policzek. Oczywiście powodem była dość
mocne uderzenie wcześniej poznanego mężczyzny.
-Gadaj dziwko!-kiedy
zauważył, że nadal nie jestem skóra do odpowiedzi uderzył mnie
jeszcze raz. „A co mi tam powiem im.”
-Walczyłam kiedyś z
kimś z twojego klanu. Nie spodziewałam się, że konoszanin będzie
zadawał się z takim ścierwem. - znowu poczułam uderzenie tym
razem mocniejsze
-milcz!
-zdecyduj się. Mam mówić
czy milczeć? - mój niewyparzony język zdecydowanie kiedyś mnie
zgubi.
-Masz robić wszystko co
ci karze. Ale teraz to to i tak nie ma znaczenia. - odwrócił mnie i
swoim ciałem przygniótł do ściany. Wiedziałam co się zaraz
stanie, ale o dziwo nie odczuwałam strachu. Kiedy myślałam nad tym
jak czuje się dziewczyna w takiej sytuacji sądziłam, ze są one
zgnębione, zastraszone, przerażone lub zgorszone. Oprócz tego
ostatniego nie czułam nic. Jednak po mojej twarzy zaczęły spływać
łzy tak jakby mój mózg wszystko pomieszał. Płacz bez smutku ani
lęku. A może to ja powoli wariuję. Spojrzałem za siebie.
Mężczyzna powoli zdejmował ze mnie bluzkę, a drugi podszedł do
nas. "Teraz albo nigdy" pomyślałam i spróbowałam się
ruszyć. Nic z tego. Technika nadal trwała a moje ruchy były
kontrolowane przez jednego z nich. Teraz pozwoliłem sobie na szloch.
Zaczęłam nawet prosić ich, aby przestali. Ja silna Sakura Haruno
prosiłam o litość. Nikt jednak nie posłuchał moich próśb. Nie
miałam już na sobie bluzki, a Nara dobierał m się do spodni.
Czułam dwie pary dłoni, które wodziły po moim ciele. Słyszałam
również ciche pomruki zadowolenia, a może satysfakcji, że trafiła
im się taka ofiara. Byłam pewna, że to się tak szybko nie
skończy. Czerwono włosy odwrócił mnie i teraz mogłam ponownie
spojrzeć na jego twarz. Czułam wstręt, nie strach tylko wstręt i
obrzydzenie. Moje uczucia wzrosły kiedy fioletowooki zaczął
nachalnie całować mnie po szyi. Teraz już na pewno do tego
dojdzie. „Cholera!” wrzasnęłam w myślach. Nikt mnie przecież
nie usłyszy, nikt nie przyjdzie. .Jak wielkie było moje zdziwienie
gdy zobaczyłam zarys postaci na końcu korytarza. Wtedy ta osoba
wydawała mi się wybawieniem.
-Zostawcie ją! -krzyknął
donośnie. Już wiedziałam kim był. Ten głos rozpoznałabym na
końcu świata. Podszedł do mnie, a jedyne co widziałam to czerwień
sharingana. Kiedy był już dostatecznie blisko nawet nie mogłam się
mu przyjrzeć, bo zaczął znęcać się nad dwójką moich oprawców.
Odrzucił mężczyzn i odwrócił się do mnie plecami. Zamachnął
się i uderzył jednego w twarz. Polała się krew. Jeszcze parę
razy uderzył mężczyzn i z powrotem obrzucił się w moim kierunku.
Mężczyzna chciał mnie przytulić jednak odepchnęłam go. Zabrałam
swoją bluzkę z podłogi i poszłam przed siebie. Co jak co ale nie
pozwolę się przytulić Sasuke.
-Co ty tu robisz, Uchiha?
- zapytałam oschle siląc się na jak najbardziej obojętny głos. -
Nie prosiłam cię o ratunek.
-Lepiej, co ty tu robisz?
- odwróciłam się i przeżyłam szok. Zamiast Sasuke stał tam
Itachi.
-Znowu ty. - mruknęłam
pod nosem i poszłam w swoja stronę. Niestety dobiegł mnie jeszcze
głos starszego z barci.
-Może tak byś
podziękowała.
-Nie ma za co. Jak już
mówiłam nie potrzebowałam ratunku. - Itachi podbiegł do mnie.
-Wydaje mi się, że
jednak potrzebowałaś.- prychnęłam znacząco.
-Zamknij się już. Nie
mam ochoty cię słuchać.
Jeszcze jakiś czas
musiałam z wielkim trudem ignorować Itachiego. Może i mnie
uratował, ale prędzej świnie zaczną latać niż ja powiem
„dziękuję”. Kiedy tylko wróciłam do kajuty wdrapałam się na
łóżko i zwinęłam w kłębek. Dopiero teraz zaczęły napływać
do mnie wszelkie emocje. Czułam na sobie dotyk tamtego mężczyzny,
jego oddech na mojej szyi, słyszałam jego głos krążący w mojej
głowie jak natrętna mucha. Na szczęście byłam teraz sama, więc
mogłam opuścić wszelkie bariery i po prostu się rozpłakać.
Nagle wstałam. Poczułam impuls. Wyrzuciłam wszystko ze swojej
torby w poszukiwaniu ręcznika. Musiałam zmyć z siebie jakiekolwiek
ślady dotyku tamtego kolesia. Szybko zdjęłam swoje ciuchy rzucając
je na podłogę. „może je spale” pomyślałam. Nawet tak głupia
myśl nie poprawiła mi humoru. Wskoczyłam pod prysznic i zaczęłam
szorować całe ciało. Podrażniłam sobie skórę, a to i tak nie
pomogło. Cała czerwona wyszłam i ubrałam zwiewną białą
sukienkę. Wróciłam na łózko. Nic się nie zmieniło. Brzydziłam
się sama sobą mimo, że do niczego nie doszło. Miałam wrażenie,
że odejściem od przyjaciół przewróciłam idealnie ułożone
kostki domina. Wszystko po kolei się sypało. Teraz tylko czekać,
aż ktoś będzie chciał mnie zabić, albo coś takiego. W sumie nie
mam już przyjaciół. Wszyscy zapewne uznali mnie za zdrajczynię.
Zraniłam Naruto i Tsunade. Nikt by raczej za mną nie tęsknił. Tą
myślą zasmuciłam się jeszcze bardziej. Przyłożyłam głowę do
ściany kiedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. W wejściu
stanął Itachi. Spojrzał najpierw na podłogę na której nadal
leżały moje ubrania. Spojrzałam na dół, aby dowiedzieć się co
jest takiego interesującego w stercie brudnych ubrań. Na samym jej
czubku leżał mój biustonosz. Może w innej sytuacji zaśmiałabym
się, albo nerwowo pozbierała ciuchy i schowała je do torby. Teraz
jednak nic mnie to nie obchodziło. Wróciłam na swoją dawną
pozycje i bez słowa obserwowałam Uchihe. Minęło parę dobrych
minut zanim na mnie spojrzał. Nie wiedziałam jak zinterpretować
jego spojrzenie, ale jednego byłam pewna. Nie miałam ochoty
przebywać z nim w jednym pomieszczeniu. Bez słowa zeskoczyłam z
piętrowego łózka i skierowałam się do drzwi. Na moje
nieszczęście zostało mi to uniemożliwione przez silny uścisk na
nadgarstku.
ITACHI
Spojrzała na mnie ze
smutkiem w oczach. Nie mogłem jednak jej puścić. Nie mogłem tak
zostawić tej sprawy. Już raz zraniłem ja swoim zachowaniem.
-Sakur..
-Itachi, proszę puść
mnie. - powiedziała tak cicho, że ledwo dosłyszałem co mówiła.
-nie mogę. - opuściła
głowę. - Posłuchaj mnie. To co się dzisiaj wyda...
-To nie twoja sprawa! -
wyszarpnęła dłoń z mojego uścisku. - Zostaw mnie w spokoju! -
wybiegła. Gonitwa za Haruno rozpoczęła się na nowo. Tym razem
jednak udało mi się ją dogonić. Siedziała na dziobie statku
wtulona we własne nogi. Usiadłem obok niej. Poszperałem po
kieszeniach i znalazłem to co dla niej miałem.
-Masz – powiedziałem
cicho. Spojrzała na mnie tymi zielonymi oczami, a potem na to co
trzymałem
-Papieros i zapalniczka?
- zdziwiona patrzyła na przemian na mnie i na „truciciela”
-Z tego co wiem w
sukienkach nie ma kieszeni. - zażartowałem, aby rozluźnić
atmosferę. Nie udało się. Dziewczyna niepewnie wyciągnęła dłoń
po podarunek. Szybko odpaliła papierosa, a między nami znów
zapanowała krępująca cisza. Musiałem ją przerwać
-Sakura. Jeśli będziesz
chciała o tym porozmawiać to spokojnie możesz mi wszystko
powiedzieć.
-nie chce nigdy więcej o
tym wspominać więc powiem jedno. Nic takiego się nie stało. Na
świecie dzieją się gorsze rzeczy. - wzruszyła ramionami.
-No dobrze. Teraz jeszcze
inna sprawa. Chiasmem cię przeprosić za tą sytuację w Kumo. -
Sakura zwróciła głowę w moim kierunku przy okazji racząc mnie
wydychanym dymem. - to nie usiało się tak rozegrać. Po prostu
byłem przyparty do muru. Pierwszy raz nie widziałem innej opcji
niż przystanie na warunki innych.
-Spokojnie. Będzie mnie
to boleć, ale po części cię rozumiem. Zrobiłabym to samo, ale
nie myśl, ze ci wybaczam. - „Nareszcie” pomyślałem gdy
zobaczyłem na jej twarzy lekki zarys uśmiechu. Co jak co, ale jest
bardzo silna kobietą. Znieść tyle w ciągu tak krótkiego czasu.
To jest wyczyn.
-Dobra. Przejdźmy do
ważniejszej sprawy. Wiesz kto mógłby chcieć się na tobie za coś
odegrać, zrujnować ci życie, zniszczyć relacje z przyjaciółmi?
- Haruno patrzyła na nie jak na idiotę. Joz z samego wyrazu jej
twarzy znałem odpowiedź.
-Dokładnie to powiedział
mi tamten człowiek kiedy zażądał, aby Naruto dowiedział się o
tobie i Akatsuki.
-nie no naprawdę nie
wiem kto to kogo być. Nie przypominam sobie nikogo kto chciałby się
na mnie za coś zemścić, ale mam to gdzieś- odpowiedziała i
położyła się na deskach dziobu.
-to raczej jest ważne.
-nie jest. Raczej do
wioski już nie wrócę. Nie mam po co. Przyjaciele i tak mi tego nie
wybaczą. Nie ma drogi powrotnej do starego życia. Tego życia już
nie ma, więc tamten człowiek nie ma już co niszczyć. Nawet jeśli
nadal będzie chciał coś mi zrobić... cóż co mnie nie zabije to
mnie wzmocni. - uśmiechnęła się patrząc na błękitne niebo.
-Znowu to robisz.
-Co niby robię? - oparła
się na rękach i spojrzała na mnie
-Znowu ukrywasz emocje. -
powiedziałem obojętnie patrząc przed siebie.
-Nie ukrywam ich. Godzę
się z nimi i tyle. Coś takiego nazywa się stoicyzmem. - usiadła
po turecku patrząc na mnie – wiesz taka filozofia antyczna, która
mówiła o przyjmo...
-Wiem co to stoicyzm –
mruknąłem zażenowany.
-No to dobrze, ze wiesz.
A teraz wybacz, ale muszę coś załatwić. - wstała otrzepała się
z kurzu. Już miała iść kiedy usłyszała dziwny dźwięk. Stanęła
jak wryta.
SAKURA
Nie. To niemożliwe. Nie
mogą same się pojawiać. Spojrzałam w kierunku z którego
dochodził dźwięk. Tak jak sądziłam zobaczyłam tam małego
białego ślimaka.
-Sakura-sama, coś się
dzieje w biurze Hokage. - „eh, zawsze coś się dzieje w
nieodpowiednich momentach.” pomyślałam i wróciłam na swoje
miejsce.
-Co się tam niby dzieje?
-zaraz ci wszystko
opowiem. - spojrzałam na Itachiego. Ten odwzajemnił moje
spojrzenie. Kiwnął głową dodając mi otuchy.
***
Biuro Hokage – Konoha
Biuro Hokage – Konoha
Tsunade siedziała przy
swoim biurku. Jak zawsze po całym pomieszczeniu rozrzucone były
papiery. Zgłoszenia na egzaminy lub do akademii były tylko maleńką
częścią. Najgorsze były raporty ich było najwięcej, a wszystkie
z nich trzeba było przeczytać. Wstała i zaczęła szperać
poszukując czegoś.
-Jest – mruknęła i
zruciła wszystko, aby wydobyć jedną z teczek. „Naruto Uzumaki –
misja w Kumo” wielki napis na teczce, aż raził po oczach.
Londynka wróciła na swój fotel i rozsiadając się wygodnie
zaczęła czytać.
-Co?! - wrzasnęła
nagle. - Shizune! - jej podwładna przybiegła jak najszybciej.
-Co się stało,
Tsunade-sama?
-Sprowadź mi tu Naruto
Uzumakiego jak najszybciej.
-Hai. - brunetka wybiegła
z pokoju w pośpiechu.
-Do tego jeszcze
Kakashiego! - Tsunade usłyszała ciche „zrozumiałam”. Usiadła
i z mętlikiem w głowie oczekiwała Uzumakiego. Wyjęła z szafki
jedną z wielu butelek sake, którymi uspokajała własne nerwy.
Upiła siarczysty łyk. Spojrzała na teczkę, która leżała na jej
biurku jak wyrok. „Sakura, coś ty najlepszego zrobiłaś.”
Tsunade odwróciła się do wielkiej szyby, która odgradzała ją od
wioski. Cała Konoha tętniła życiem. Szczęśliwe dzieci biegały
po ulicach, a młodzi shinobi trenowali, albo bili się dla zabawy.
„Cała ta sielanka to tylko pozory.” Z tą myślą zaczęła
wspominać swoją uczennicę. Z zamyślenia wyrwało ją pukanie.
-Wejść! - w drzwiach
stanął Naruto. Ta wstała wzięła do ręki raport z jego misji i
spojrzała na niego z wyrzutem. - Kiedy zamierzałeś mi o tym
powiedzieć?!
-Nie wiem. Nie miałem
siły. Wszystko opisałem w raporcie. - spuścił głowę.
Wspomnienia wróciły do niego jak bumerang. Ostatnie spotkanie z
jego przyjaciółką. Ostatnia część drużyny siódmej przepadła.
Pozostał tylko Naruto z nowa raną na sercu. Najpierw Sasuke teraz
Sakura. Wszyscy go opuścili. Blondyn poczuł czyjąś dłoń na
swoim ramieniu. Spojrzał w bok i zobaczył swojego senseia.
-Co się stało
Tsunade-sama? - zapytał szarowłosy.
-To ty nie wiesz? -
zdziwila się Hokage. - Sakura dołączyła do Akatsuki. -
powiedziała i tak jak Naruto spuściła głowę. Nie mogła
zrozumieć jak jej uczennica mogła zrobić coś takiego.
-Naruto możesz mi to
wyjaśnić? - jounin spojrzał na swojego ucznia.
-Na misji w Kumo
spotkałem Sakurę. Oczywiście ucieszyłem się. Wszystko jednak
zmienił Itachi Uchiha. Jak gdyby nigdy nic podszedł do nas i
powiedział mi prawdę. Sakura próbowała jeszcze wszystko wyjaśnić,
ale nie chciałem jej słuchać. Dla mnie wszystko było jasne.
Zdradziła wioskę i swoich przyjaciół. - Naruto ledwo
powstrzymywał łzy. - Tsunade-sama, wszystko dokładnie opisałem w
raporcie. Mogę już iść? - zapytał i spojrzał na blondynkę.
-Tak. Idź. - brakowało
jej słów. - Kakashi, ty zostań. - powiedziała i śledziła Naruto
wzrokiem dopóki nie zatrzasnął za sobą drzwi.
-Szanowna Hokage, co z
tym zrobimy? Znam Sakurę i wiem, ze nie zrobiłaby tego, gdyby nie
była do tego zmuszona czy to przez życie czy przez kogoś z nich.
-Wiem. Dlatego tak bardzo
mnie to martwi, ale jeśli Sakura nadal jest w jakiejś części
wierna wiosce możemy to wykorzystać. Jeśli uda mi się z nią
skontaktować możemy uzyskać cenne informacje o Aktsuki.
-To nie jest taki zły
pomysł, ale zawsze istnieje... - wypowiedź Kakasiego przerwał
dźwięk otwieranych drzwi. Tsunade spojrzała na osobę, która w
nich stała, a na jej twarzy zagościł wyraz obrzydzenia i wstrętu.
-Witaj Tsunade-hime.
Musimy o czymś porozmawiać, ale na osobności. - Mówił podchodząc
coraz bliżej blondynki. Za nim weszła starsza kobieta. „ no
pięknie cała starszyzna” pomyślała Tsunade i usiadła na
biurku.
-Kakashi wyjdź. Później
jeszcze porozmawiamy. - jounin znikał w kłębie dymu, a Danzo od
razu przeszedł do sedna.
-Szanowna Tsunade
nadszedł czas, abyś poznała pewną historię. Był to błąd
zarówno starszyzny jak i ówczesnego Hokage – Sarutobiego.
Pamiętasz czasy kiedy utworzono oddziały policji Konohy? Twój
dziadek, Hashirama zawsze był nastawiony pokojowo do wszystkich
klanów natomiast jego brat Tobirama miał zupełnie inny pogląd na
te sprawy. Zaczął izolować klan Uchiha od życia wioski.
Początkowo było to utworzenie Policji później doszło nawet do
tego, ze zamieszkali w osobnej dzielnicy.
-Cholera Danzo, wiem o
tym wszystkim.
-Nie przerywaj mi!
Wszystkie te wydarzenia zaczęły budzić niepokój w klanie. Nastały
czasy Sarutobiego. Trzeba było podjąć ciężka decyzję.
-Poczekaj chwilę. Nie
jesteśmy sami. - powiedziała Tsunade i spojrzała w kąt pokoju.
Stał tam mały ślimak. - Wybacz Katsuyu, ale musisz stąd iść –
jak tylko wypowiedziała te słowa ślimak zniknął.
***
-Wybacz Sakura-sama, ale
więcej nie wiem. Musiałam stamtąd iść.
-Nic się nie stało,
Katsuyu. Jeśli dowiesz się czegoś nowego poinformuj mnie o tym
dobrze?
-Hai – ślimak zniknął.
Spojrzałam na Itachiego. Zamyślony wpatrywał się przed siebie.
Wydaje mi się, ze wie o czym mówił Danzo i co jeszcze chciał
powiedzieć. Obiecałam sobie, ze prędzej czy później poznam
koniec tej historii.
********
W końcu udało mi się to napisać. Przepraszam za wszystkie błędy. Pisałam to na telefonie ukrywając się przed lekarzami którzy ciągle mi gadają, żebym tylko odpoczywała. Wielkie dzięki dla mojej kuzynki dzięki, której udało mi się ten rozdział dokończyć. Niestety nadal jestem w szpitalu więc nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział. No i oczywiście mam nadzieję, że wam sie podobało xD
********
W końcu udało mi się to napisać. Przepraszam za wszystkie błędy. Pisałam to na telefonie ukrywając się przed lekarzami którzy ciągle mi gadają, żebym tylko odpoczywała. Wielkie dzięki dla mojej kuzynki dzięki, której udało mi się ten rozdział dokończyć. Niestety nadal jestem w szpitalu więc nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział. No i oczywiście mam nadzieję, że wam sie podobało xD