środa, 17 września 2014

Rozdział Piętnasty.

minutę temu skończony ;) jutro poprawie błędy, przepraszam, ze taki krótki, ale nie chciałam już przedłużać waszego czekania na ciąg dalszy historii :) miłego czytania (na razie z błędami, ale mam nadzieję, że wytrwacie) nadal zachęcam do klikania reklam :) was nic to nie kosztuje, a ja mogę na tym troszkę dorobić :)

ITACHI
Poruszaliśmy się szybko. Rózowowłosa nie żądała postojów, ani przerw. Widać, że zależało jej aby jak najszybciej dotrzeć do Liścia i wcale się jej nie dziwie. Sam byłem ciekawy co odkryjemy w archiwum, ale jeśli o mnie chodzi moglibyśmy tam nigdy nie dotrzeć. Chciałbym przedłużać podróż ile tylko mogę. Nie mam najmniejszej ochoty na napływ wspomnień i bólu związanego z tym co tam się wydarzyło. Nie mogłem tego jednak okazać przy Sakurze, dlatego przystałem na jej tempo. Wiedziałem jednak, że niedługo opadnie z sił, w głowie kalkulowałem tylko kiedy to nastąpi.
Kilka godzin później, ku mojemu zdziwieniu, dziewczyna nadal uparcie parła na przód. Pomimo potu, opuchniętych nóg, zaczerwienienia z wysiłku, nie poddawała się. Chyba naprawdę liczyła na to, że dowie się czegoś ważnego. Nie mam pojęcia kto podsunął jej pomysł udania się do wioski, ale na prawdę musiał mieć mocne argumenty. Może sama to wykombinowała, w sumie stać ją na takie pomysły. Jest inteligentna pomimo swojej porywczości, która czasem zmienia się w bezmyślność. Zawsze pakuje ją to w kłopoty. Uśmiechnąłem się lekko na samą myśl. Niespodziewanie Sakura zatrzymała się i rozejrzała się po okolicy. Oznajmiła, że nadszedł czas, żeby odpocząć. Pękła o wiele później niż przypuszczałem. Nie odezwała się już słowem. Weszła tylko w głąb lasu. Nie pilnowałem jej, nie poszedłem za nią. Ufałem jej. Tak jak założyłem wróciła. Niosła ze sobą drewno na opał. Sięgnęła po plecak i wyjęła z niego cztery kanapki. Dwie rzuciła mi na kolana. Tak, nawet taka organizacja jak Akatsuki musi się jakoś odżywiać. Usiadła przy ognisku patrząc tępo w ogień. Ciekawiło mnie co siedzi teraz w jej głowie. Nie przerywałem jednak ciszy. Ostatnio nasze relacje trochę się skomplikowały. Nie chciałem wywołać kolejnej kłótni. Tym razem ja obejrzałem okolicę. Osłupiałem kiedy zorientowałem się jak blisko wioski już jesteśmy. Dotarliśmy tu o dzień wcześniej niż przypuszczałem. W związku z tym, że byliśmy tak blisko naszego cel przyszedł czas, aby obmyślić jakiś plan. Musiałem przerwać tą ciszę.
-jak dostaniemy się do wioski?- wypowiedziałem te słowa chłodno. Jeśli nie chce kontaktu proszę bardzo nie będę się jakoś do niej przymilać.
-Normalnie. Bramy jak pewnie wiesz są po czterech stronach wioski. – zajrzała do plecaka i wyjęła zwój.  Podeszła do mnie i usiadła naprzeciwko. Była to mapa Konohy i okolic. Wskazała palcem punkt na mapie. – tu znajduje się archiwum. Na nasze szczęście jest otoczone lasem. – już chciałem coś powiedzieć, ale ona kontynuowała swoją wypowiedź. - A na nieszczęście jest chronione przez maksymalnie trzy jednostki ANBU. Las ciągnie się, aż od muru do granicy archiwum czyli jest dosłownie otoczony lasem. Dział to na naszą korzyść, ale ogranicza widoczność. Bardzo łatwo jest przeoczyć przeciwnika. W dzień nawet nie ma co próbować. Ludzie kręcą się po budynku, wchodzą do sal. To byłaby misja samobójcza, ale jeśli zorganizujemy to w nocy to widoczność pomiędzy drzewami będzie koszmarna. Ty możesz liczyć na sharingana, ja na nic. Dlatego ty pójdziesz pierwszy i będziesz badał teren. Ja będę pięć metrów za tobą, aby nie stracić cię z oczu.
-Dobra świetnie, ale pytałem jak wejdziemy do wioski, a nie do archiwum.
-Zamknij się. – warknęła.  – Do wioski wejdziemy normalnie po murze. Serio sądzisz, ze są uważni? Nawet Tsunade nie pomyślałaby, aby zwiększyć zabezpieczenia. Ufała mi. Wątpię, żeby posądzała mnie o zdradzenie takich informacji. Teraz skierujemy się w tą stronę – wskazała na prawo. – idąc tędy dojdziemy prosto pod mur wioski od strony archiwum. Zaczekamy na noc, wejdziemy po murze i dojdziemy do budynku. W dodatku pamiętaj, żeby nie zabijać nikogo z ANBU. Jeśli ktokolwiek zginie od razu to wyczują. W grę wchodzi tylko pozbawienie przytomności. To samo tyczy się osób, które ewentualnie będą w budynku. Nie rozdzielamy się, działamy razem. To tyle. Jakieś pytania? – pokręciłem głowa przecząco. Dziewczyna zwinęła zwój i bez słowa wróciła na swoje miejsce. Nie miałem pojęcia co spowodowało, ze Sakura tak nagle się do mnie zdystansowała. Co jak co, ale brakuje mi nawet głupich rozmów. Analizowałem ostatnie dni, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
SAKURA
                Wstałam przed Itachim. Zgasiłam ognisko, spakowałam koc i czekałam aż Uchiha się obudzi. Bolało mnie niemalże wszystko. Chyba wczoraj trochę przesadziłam z intensywnością podróży. Jednak chciałam dostać się do wioski jak najszybciej. Zaczęłam stymulować obolałe mięśnie chakrą. Najbardziej zależało mi na doprowadzeniu do porządku nóg.  Czekała mnie jeszcze spora droga, więc to od nich zaczęłam. Kiedy tylko poczułam, że ból ustąpił zajęłam się plecami i brzuchem. Ręce zostawiłam na koniec. Po zakończonym zabiegu oparłam się o drzewo wpatrując się w Uchihe. Wyglądał spokojnie kiedy spał. Jakby nic go nie martwiło. Czasami zastanawiało mnie o czym śni. Na jego twarzy pojawił się dziwny  grymas, chyba miał być to uśmiech. Zaśmiałam się pod nosem na ten widok. W co ja się wpakowałam. Najpierw Sasuke, teraz Itachi. Czy ja nie mogę żyć bez czucia czegoś do jakiegoś Uchihy? Pytałam sama siebie. Owinęłam się własnymi rękoma, jakby to miało mnie uchronić przed własnymi uczuciami. Sięgnęłam do łańcuszka na szyi i wyciągnęłam część amuletu. Ciągle mu się przyglądałam. Wyglądał tak samo jak te ze straganów z pamiątkami. Mogłabym go równie dobrze nosić na bluzce, ale jednak wolałam być ostrożna. Nie chce, żeby wpadł w niepowołane ręce. Chociaż bez drugiej części jest tylko nic nie wartą ozdobą. Gdyby nie on nie poznałabym Itachiego. Żyłabym sobie spokojnie w jakiejś wiosce trenując i rosnąć w siłę, aby pokonać Kisame. Z drugiej strony dał mi możliwość zbliżenia się do mojego celu. Tylko, że nadal nie mogę nic z tym zrobić. Niby wyruszam z nim na misję, ale jeśli nie wróci z niej żywy od razu zaczną się podejrzenia wobec mnie. Mogłabym jakoś zdobyć zaufanie Peina. Chociaż co ja się łudziłam on nigdy mi nie zaufa. Musiałam wymyśleć sobie jakieś alibi. Organizacja mnie nie poprze, jedyne osoby, które mnie lubią to Deidara, Hidan i Itachi. Kakuzu ledwo co znam, a Konan jako pierwsza rzuciłaby oskarżenie w moją stronę. O Sasorim już nie wspomnę bo to jego prawie zabiłam.
-Kurwa. – zaklęłam cicho pod nosem. Nawet tak cichy dźwięk wystarczył, aby zbudzić Uchihe. – O, dobrze, że w końcu wstałęś. Ruszamy. – rzuciłam hasło, a on od razu zaczął pakować swoje rzeczy. Jakk zwykle wyjęłam zwój i zapieczętowałam nasze manatki. Ruszyliśmy w dorogę.
                Całą drogę myślałam nad Uchihą. Nie mogłam wyrzucić go ze swojej głowy, pomimo że miałam większe zmartwienie. Przypominałam sobie wszystko co mi mówił, o tym jak żałuje tego co zrobił, zabicia ukochanej, rodziców, przyjaciela. W głowie mi się nie mieściło jak ten człowiek, po czyms takim,  miałby okazywać miłość, czy nawet tylko zauroczenie. To jeszcze bardzie utwierdziło mnie w tym, że to co jest między nami nie może być prawdziwe. Ta myśl zasmuciła mnie bardziej niż bym się spodziewała. Nie wiem dlaczego tak mi zależy, ale nic już na to nie poradzę. Jedynym wyjściem byłoby powiedzenie mu o tym, ale to nie wchodziło w grę. Miałby mnie w garści. Chociaż już ma. Dlaczego nie mogę sobie pozwolić na chwilę nawet nieprawdziwego szczęścia? Zadałam sobie to pytanie i nie znalazłam żadnej odpowiedzi. Koniec  obrażania i głupich fochów. To już postanowione.
-Itachi. – mruknął dając mi znak, ze mnie słyszy. – Chciałam cie przeprosić za ten mój cały zły nastrój. Trochę się stresuję powrotem do wioski i tym co tam znajdę.
-Nie ma sprawy. Rozumiem cię. Mi też nie widzi się wracać tam, nawet na chwilę. – westchnęłam krótko.
-Dziękuję, że mi ufasz.
-Słucham? Dlaczego tak sądzisz?
-Nie poszedłeś wczoraj ze mną. To jasno dało mi do zrozumienia, ze darzysz mnie zaufaniem. Mogłam uciec w każdej chwili. – Itachi już nic nie powiedział. W ciszy dotarliśmy pod mury wioski i ukryliśmy swoje chakry. Idealnie zmieściliśmy się w czasie. Dwie godziny temu zapadł zmrok, więc teraz mogliśmy przystąpić do akcji. Pierwsza zaczęłam wspinać się na mur, zaraz za mną był Itachi. Nie zajęło to nam nawet minuty. Zeszliśmy na dół po drugiej stronie. Wedle planu Uchiha poszedł pierwszy, ja czekając chwilę poszłam za nim. Wszystko szło bezbłędnie. Nawet nie natknęliśmy się na  nikogo, aż w końcu usłyszałam czyjś przyspieszony oddech. To Itachi pozbawiał przytomności strażnika. Po chwili doszliśmy do skraju lasu. Całe archiwum było pogrążone w mroku, a w zasięgu wzroku nikogo nie było. Powoli zaczęłam się zastanawiać dlaczego.
Chyba mamy szczęście. – szepnęłam do Itachiego. – Dzisiaj jest rocznica śmierci Trzeciego Hokage. Cała wioska jest na cmentarzu.
- W nocy?
-Tak. Dokładnie teraz wyzionął ducha przed laty. – przypomniał mi się pogrzeb. Teraz cieszę się, ze ten staruch nie żyję. On wysłał moich rodziców na tą misję. –Wchodzimy przez tamto okno.- wskazałam obiekt, znajdujący się na półpiętrze pomiędzy pierwszym piętrem, a parterem. Nie musiałam nawet zużywać chakry, tak nisko znajdowało się nasze wejście. Podskoczyłam i złapałam się parapetu, podciągnęłam się i już byłam w budynku Archiwum. Wzięłam świecę, której światło nie było dość efektywne. Cicho stąpając podchodziłam do każdych drzwi na mojej drodze, aby znaleźć te z napisem „Dane Mieszkańców”. Bywałam tu nie raz, ale w takich warunkach jakie towarzyszyły mi teraz łatwo było się zgubić. W końcu znalazłam te, o które mi chodziło. Weszłam po cichu, były otwarte. Oj, ktoś kto wychodził stąd ostatni zdecydowanie powinien zostać zwolniony, za niedopilnowanie zabezpieczeń.
-Szukaj litery S lub H. Nie wiem czy nie zmienili systemu segregacji. – szepnęłam, a płomień świecy ugiął się pod wpływem podmuchu.
-Nie możemy zapalić światła? – zapytał cicho Itachi
-Nie, nie wiemy czy nie ma tu okien. – mruknęłam z poirytowaniem. Ktoś taki mądry zadawał tak głupie pytania. W końcu znalazłam to czego szukałam. Moja kartoteka. –Itachi. Znalazłam. – poszedł do mnie i spoglądał mi przez ramię. Trzymałam ją w ręku bojąc się ją otworzyć.
-No otwórz to w końcu. – mruknął brunet. Zrobiłam o co prosił. Szybko czytałam zapisane tam informacje.
„Imie i Nazwisko: Sakura Haruno
Urodzona: 28 Marzec
Płeć: Kobieta
Kolor oczu: zielony
Kolor włosów: Wiśniowy” Szybko pominęłam metrykę i inne bzdury szukając konkretnych informacji na swój temat.
„Przyprowadzona do wioski przez nieznajomego w wieku jednego miesiąca(28 kwiecień). Żądał rozmowy z Hokage. Oddał córkę Czwartemu Hokage.(dop. Autorki –SPOILER MANGI/ANIME Sakura urodziła się wcześniej niż Naruto, dlatego jego ojciec jeszcze żył) Prosił o umieszczenie jej w rodzinie zastępczej. Po czym zniknął nie podając swoich danych. Dziecko miało przy sobie karteczkę z dokładną datą urodzenia, bez nadanego imiennie. Imie przyznała jej Kushina Uzumaki. Rodzice adopcyjni – Masako Uchiha, brak ojca adopcyjnego. Brak danych o rodzeństwie biologicznym.” Stałam zszokowana tym co przeczytałam. Nie mogłam uwierzyć. Dobra wiedziałam, że któreś z moich rodziców musiało coś ukrywać, ale nie to, ze nie byłam ich dzieckiem. Itachi potrząsnął mną delikatnie.
-Odłóż to i spadamy stąd. Porozmawiamy później. – tak też zrobiłam. Działałam jak robot, bez myśli. Szybko, tą samą drogą, wydostaliśmy się poza mury wioski.

                Siedziałam przy ognisku. Milczałam od czasu przeczytania mojej kartoteki. Itachi kilka razy próbował przerwać ciszę, cały czas z miernym skutkiem. Teraz też nie odpuszczał.
-Sakura, pamiętasz może czy twoja matka miała czarne oczy lub włosy, albo używała sharingana?
-Przestań do mnie mówić! – uniosłam się i wstałam jak oparzona. – Nie niczego takiego nie pamiętam! Nikt z Uchiha nie był w mojej rodzinie. Nie wiem dlaczego tak napisali. Kurwa mać nic nie wiem. Ten skurwiel, którego nazywali tam moim ojcem mógł chociaż podać swoje dane, a nie porzucił niemowlę i miał wszystko w dupie! Dobra zdawałam sobie sprawę, że moi rodzice coś ukrywała, ale nie to, ze nie byłam ich, nie to, ze byłam zwykłym podrzutkiem! – osunęłam się po drzewie z płaczem. – Mam tego dość. Wszystko w co wierzyłam, co uznawałam za prawdziwe zamienia się w gruz. Kochałam ich byłam wobec nich szczera, dlaczego nie robili tego samego wobec mnie. Itachi usiadł obok mnie i położył moja głowę na swojej piersi. Zaczął głaskać mnie po głowie.
-na pewno cię kochali. Może po prostu chcieli ci oszczędzić bólu, wątpliwości i zawodu.
-Ta, widać jak im to wyszło. – mruknęłam. – Nawet nie wiem czy mam rodzeństwo. Nie mam pojęcia skąd pochodzę.
-Dowiemy się tego, obiecuję ci! – w tym momencie wszystkie mury poszły w dół. Wtuliłam się w ciepłe ciało bruneta i rozpłakałam się na dobre. Nawet ktoś tak silny jak ja nie mógł znieść tego ciosu bez okazania emocji. – Ktoś z twoich rodziców biologicznych musiał pochodzić z klanu Hozoku. Najprawdopodobniej matka. To zawęża krąg poszukiwań.
-Tak do szukania ludzi o różowych włosach. Pozdrawiam i nie polecam. Farby do włosów są tanie, a róż na włosach to nic fajnego. Sam mówiłeś, że nie ma nikogo kto by się tak nazywał.
-Damy sobie radę. Uda nam się, musi się udać.
-Ta. A ja nadal nic nie wiem o tym prześladowcy.
-To też się w końcu wyjaśni. W końcu przestanie działać w cieniu. – odsunęłam się od niego.
-Może i masz rację – ocierałam łzy z policzków mówiąc te słowa.
                Wróciliśmy do organizacji. Mój trening trwał nadal, ale jakoś zgubiłam zapał do osiągania „mocy i potęgi” jak to kiedyś określiłam. Kogo miałam mścić? Ludzi, który mnie okłamywali całe moje życie? Po korytarzach snułam się jak cień, a w gabinecie zachowywałam się jak automat. Nic nie sprawiało mi przyjemności, nawet rozmowy z Itachim czy małe i ciche imprezy z Hidanem. Do tego powrócił ból po utracie Naruto. Może nie tyle, ze powrócił co się nasilił. Wspomnienia ze statku również nasiliły swoją częstotliwość. Czasami nachodziła mnie myśl, żeby narazić się Peinowi na tyle, żeby mnie zabił, albo rzucić się z jakiegoś wysokiego zbocza. Za dużo tego wszystkiego się zebrało. Nie miałam celu, ani marzenia. Nie chciałam nawet wrócić do domu, do wioski. Mają mnie tam za zdrajcę, a nawet jeśli byłoby inaczej ciągle by się tylko wypytywali co mi jest. Wracając do wioski znowu znaleźliśmy krwawy napis. Mówił „teraz już wiesz, suko!” Nie wiem kim był ten człowiek, ale najwidoczniej znał mnie i moją historię lepiej niż ja sama. Myśli o misji z Kisame nawet nie wzbudzały już we mnie emocji, zadnej złości, obrzydzenia czy nawet zniechęcenia. Było to po prostu kolejne zadanie dla robota, kolejna pozycja na liście do odhaczenia.
ITACHI
                Od wizyty w wiosce Sakura bardzo się zmieniła. Nie śmiała się już, nie wkładała żadnego wysiłku w treningi, była oschła, zimna i mechaniczna. Nie wiedziałem jak jej pomóc. Co wieczór kiedy wiedziała, ze nie ma nic do roboty piła z Hidanem, co przyprawiało mnie o ból głowy. Musiałem się czegos dowiedzieć, dla jej dobra. Tymbardziej po tym jak zobaczyliśmy kolejną oznakę obecności prześladowcy. „teraz już wiesz, suko!” napis sam wskazywał na to, ze ten ktoś wie o niej więcej niż sądziliśmy. Musiał się doskonale kryć, skoro żadne z nas go nie wyczuło. Powoli załamywałem ręcę i czekałem na cud. Nie chciałem, żeby Sakura szła na misję z Hoshigakim. Sam nie wiem dla czego, po prostu nie chciałem, ale nie mogę sprzeciwiać się liderowi. Może uda mi się spożytkować ten czas. Na wymyślenie jakiegoś wyjścia. Oby.

poniedziałek, 15 września 2014

Cześć :D

Jak zapewne zauważyliście lub zauważycie na moim blogu mogą się pojawić reklamy. Nie chciałabym, żebyście pomyśleli, że się sprzedałam lub wykorzystuję was jako środek zarobkowy. Ostatnio skradziono mi telefon i chciałabym dorobić do nowego, dlatego pomyślałam dlaczego by nie spróbować reklam. Mam nadzieję, że zrozumiecie :)
PS. BYlabym wdzięczna gdyby ktoś od czasu do czasu w nie kliknął ;)

niedziela, 8 czerwca 2014

Dobra, słowem wstępu chyba każdy ma wystawienie ocen 17 czerwca, nie powiem schrzaniłam sytuację i muszę się teraz wyciągać więc nie zacznę niestety pisać co najmniej soboty :< trzymajcie się ciepło i trzymajcie za mnie kciuki ;)

piątek, 9 maja 2014

drugie opowiadanie? Co wy na to?

Mam małe pytanie do czytelników. Co wy na to gdyby powstało drugie opowiadanie ItaSaku? Mam jak na razie zarys w głowie i nie wiem czy rozwijać go na nowym blogu? Opinie piszcie w komentarzach.

środa, 30 kwietnia 2014

Ankiety

Po prawej stronie umieściłam dwie ankiety dotyczące grupy wiekowej i szablonu. Proszę was (szczególnie stałych czytelników) o uzupełnienie jej ;) zależy mi na tym, żeby dostosować bloga do was :D
a rozdział. jeszcze nie zaczęty, ale już coś paluszki świerzbi do pisania ^.^

środa, 23 kwietnia 2014

Nowa Strona dotycząca powiadomień!

Witam :3 do mojej głowy zaświtał nowy pomysł. Wiele osób prosiło mnie o powiadamianie ich o nowych rozdziałach. Niestety wraz z moją nieobecnościa zapomniałam kogo i gdzie miałąm powiadomić. Dlatego proszę wpiszcie się w komentarzu na stronie "Kogo Powiadamiać" (link tutaj) nie ukrywam bardzo mi to pomoże, a do tego zawsze będę miała do tego dostęp ;) nawet po miesiącach nieobecności ( spokojnie nic takiego nie planuje XD)

wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział Czternasty.

W końcu jest ^.^ Chyba Wielkanoc mi służy (czas wolny, brak zajęć i takie tam) zlinczujcie mnie jeśli przeżyje po samobiczowaniu. Mam nadzieję, ze ktoś z czytelników jeszcze został przy moim opowiadaniu i przeczyta ten rozdział. Z góry mówię, ze mógł się nie udać. Wypadłam trochę z historii i nastroju tego opowiadania, ale obiecuję poprawę ;) do tego część była pisana w stanie nietrzeźwości więc przepraszam za nieskładne zdania i błędy. postaram się to poprawić w najbliższej przyszłości. Zaraz po tym jak napisze rozdział 15 ^.^ Błagam komentujcie! po tak długiej przerwie chce się przekonać kto przy mnie został i co sądzicie o wielkim powrocie :) a teraz zapraszam na Rozdział Czternasty!!!

************

SAKURA
Nadal stojąc w oknie rozmyślałam. Misja z Kisame. Na samą myśl łapało mnie obrzydzenie. Sto razy bardziej wolałabym być przebijana kataną przez milion lat niż spędzić jeden dzień  z tym skurwielem. Skoro wizja jednego dnia z nim tak na mnie działała to wole nie wiedzieć jak to będzie spędzić z nim Bóg wie ile czasu, może dwa dni, a może nawet trzy tygodnie. Zirytowana odwróciłam się na brzuch i warknęłam w poduszkę. Zachowywałam się jak rozkapryszone dziecko, ale co z tego. Wiem, wiem. Powinnam obmyślać plan jak by go tu załatwić, a nie narzekać. Z drugiej strony nie chce opuszczać kryjówki, nie bez Itachiego. Przy nim czuje się bezpiecznie, przypomina mi o wiosce i Sasuke, pomaga nie utracić samej siebie, starej Sakury.  Oparłam policzek o szybę.
-Czy on naprawdę tylko tyle dla ciebie znaczy? – powiedziałam do samej siebie. Sama nie rozumiałam tego co się dzieje między nami. Pocałunki, przytulanie, poczucie bezpieczeństwa. Czy tak nie jest pomiędzy osobami, którym na sobie zależy? Jemu zależy, ale na zdobyciu amuletu, a mi? Mi chyba zależy na nim, ale nie wiem czy jak na Naruto – przyjacielu, czy jak kiedyś na Sasuke. Musze to w końcu rozgryźć.
Z tym postanowieniem wzięłam wszystkie papiery z biurka i zaniosłam je do Lidera. Jestem ciekawa czy on to wszystko czyta, a może robi to Konan. Co mnie to w sumie obchodziło. Nie było tam nic, czym mogłabym sobie zaszkodzić. No chyba, że wiadomość o grupie krwi członków to wielka tajemnica. Wyszłam po cichu z gabinetu i skierowałam się do jakiegoś miejsca. Sam nie wiem gdzie chciałam dotrzeć, ale znalazłam się w jadalni. Tym razem była pusta. Zrobiłam kilka kanapek i usiadłam przy stole. Woda na herbatę już prawie wrzała. Podeszłam do kuchni, aby wyłączyć gaz, ale zamiast tego potknęłam się i wywróciłam czajnik. Woda zalała całą kuchenkę wraz z palnikami.
-Kurwa mać. – mruknęłam pod nosem i już kombinowałam jakby to tu zwalić na kogoś innego kiedy do jadalni wszedł Itachi. Żadne z nas się nie odezwało. Od niechcenia poszłam po papierowe ręczniki, żeby chociaż zminimalizować szkody. Ścierałam wodę walcząc z ochotą spojrzenia na Uchihe. Wiedziałam, że zrobiłam źle olewając go, ale nie zamierzałam przepraszać. To przez niego mam mętlik w głowie i nie mogę się połapać we własnych myślach. Ze złością zdjęłam palniki i ledwo powstrzymałam się przed chęcią rzucenia ich na blat obok. Osuszyłam wnętrze palników i wszystko znowu zmontowałam. Wstawiłam ponownie wodę i usiadłam na poprzednim miejscu. Zaraz po tym odezwał się Wielki Pan Obrażalski.
-Nie mogłaś zapytać czy też chce się czegos napić?
-Nie. – odburknęłam nawet nie podnosząc wzroku znad talerza.
-Sakura, kurwa, co jest? – odwrócił się do mnie i oparł się o blat. – w jednej chwili jest zajebiście, dogadujemy się, śmiejemy, zachowujemy się jak przyjaciele… – aha. Tym dla niego jest ta relacja. Przyjaźnią.-… a w drugiej skaczesz mi do gardła. Nie wiem może skaczą ci hormony czy coś, albo jesteś po prostu jebnięta… - nie wiem co chciał jeszcze podać jako możliwa przyczynę, ale nie mogłam się już powstrzymać. Wstałam od stołu przewracając przy tym krzesło.
-Zamknij się! – wrzasnęłam. Wyszłam zza stołu i stałam pomiędzy Itachim a drzwiami. – Nie zjadłeś wszystkich rozumów, nie znasz mnie! Twoje mylne przeświadczenie o tym, że wiesz czego się po mnie spodziewać tylko jeszcze bardziej mnie denerwuje. – podeszłam do drzwi, chwyciłam za klamkę i odwróciłam twarz do Uchihy – Przenosze się do mojego pokoju. Już nie potrzebuje twojej „opieki” – ostatnie słowo wypowiedziałam z kpiną i wyszłam.
                Siedziałam już w moim pokoju. Przyglądałam mu si uważnie. Był mniejszy od pokoju Itachiego. Wiśniowoczerwone ściany bardzo mi się podobały. Regał na książki był pusty. Z przeniesieniem moich rzeczy nie było problemu, wszystko i tak nadal znajdowało się w torbie. Teraz dopiero pozwoliłam sobie ochłonąć. Dlaczego wybuchłam? Dlaczego powiedziałam coś czego w cale nie miałam na myśli? Dlaczego nie powiedziałam mu prawdy? O tym, że sama nie wiem co się dzieje, ze czuje, ze coś jest na rzeczy? Boje się odrzucenia. Tak to chyba ten powód. Od lat byłam zmuszona do ukrywania emocji, do olewania ich na rzecz misji czy dobra pacjenta, którego leczyłam. Kiedyś, kiedy jeszcze ja , Naruto i Sasuke byliśmy Drużyną Siódmą, spotkaliśmy Zabuzę. On miał rację. Ninja ma być narzędziem – wysnuty z emocji. Boże jeszcze niedawno miałam Itachiego za mordercę, najgorszego człowieka, a teraz chce żeby był przy mnie i mnie wspierał, żeby gwarantował bezpieczeństwo. Przez tą kłótnie rozgryzłam to. Zależało mi na nim i to jest pewne. Zaryzykuje nawet stwierdzenie, że go kocham. Ale to nie zmienia faktu, że on może nie czuć tego samego. Jemu może zależeć tylko na amulecie, a teraz zwodzi mnie aby go zdobyć, żebym nie robiła problemów. Wiem jedno na pewno nie przyznam się do tych uczuć przed nim. NIE mogę dopuścić do tego, żeby się o tym dowiedział. Poszłam do łazienki i zmyłam z siebie cały brud dzisiejszego dnia, położyłam się na łóżku i wpadłam na idealny pomysł. Teraz kiedy mam pokój na drugim końcu kryjówki jestem blisko Hidana czyli całodobowego i darmowego dostępu do alkoholu. Nie zastanawiając się dłużej wyszłam odwiedzić szarowłosego, a raczej odwiedzić jego Sake.
                Hidan leżał na łóżku, ale nie spał. Przywitał mnie serdecznie i od razu wyjął butelkę. Nawet nie musiałam mu o tym wspominać. Kiedy już mocniej się wstawiliśmy leżeliśmy na łóżku i podśpiewywaliśmy sobie pijackie piosenki. Niedługo po tym oboje stwierdziliśmy, że jesteśmy najlepszymi tancerzami na świecie. Chyba wiecie jak to się kończy. Siniaki, poobijane łokcie i kolana i pare zadrapań. W tym przypadku nie było wyjątków. Tym razem nikt nam nie przerywał. Nie ukrywam dobrze się z nim bawiłam, a to i alkohol pomogły zapomnieć o niedawnych wydarzeniach. W końcu kiedy oboje już padliśmy rozpaliliśmy papierosy i rozpoczęliśmy rozmowę o tym jak to wszystko jest do dupy.
-Sakura, mam do ciebie pytanie? Co się właściwie stało? Doskonale wiem, że nie pijesz dla rozrywki. – jego pytanie zbiło mnie z pantałyku. Nie mogłam mu przecież powiedzieć o Itachim. Mój umysł pracował na najwyższych obrotach, a twarz schowała się we włosach udając zakłopotanie. Jakoś musiałam kupić sobie czas na wymyślenie wymówki.
-No wiesz to trochę skomplikowane. – mruknęłam. Dajesz Sakura wymyśl coś w końcu.
-Mam czas. – zaśmiał się Hidan. Wzięłam butelkę sake i pociągnęłam kilka większych łyków. Kolejne klika sekund opóźniania.
-Do tego to trochę krępujące. – to już akurat nie było kłamstwo
-Na Jashina, Sakura, mów o co chodzi. – Mam! Idealna wymówka!
-Wiesz, od jakiegoś czasu ktoś mnie prześladuje. Dokładniej od opuszczenia wioski. – Hidan słuchał uważnie. – Po raz pierwszy zauważyłam to w Kumo kiedy byłam z Itachim na misji. Ktoś rozpoznał Itachiego po jego chakrze i szantażował go.
-Ale czym? – Szarowłosy przerwał mi co zaowocowało uderzeniem mojej pięści w jego głowę.
-Siedź cicho i słuchaj! – warknęłam. – W tym czasie kiedy my byliśmy w Kumo była tam też dwójka moich dawnych przyjaciół. Szantażysta zażądał od Itachiego, aby ten powiedział im, ze dobrowolnie dołączyłam do Akatsuki. Inaczej groził, ze wyda nas ANBU. Nie mogliśmy sobie pozwolić na pościg.
-yhym. Rozumiem. Przypuszczasz kim on mógł być? – pokręciłam głową.
-Itachi powiedział mi tylko, że ten człowiek  ma jakieś niedokończone porachunki ze mną. Sama nie wiem o co może chodzić. Ale to jeszcze nie koniec. Kiedy już byliśmy w hotelu w Yuki, drugiego wieczoru, na lustrze pojawił się napisane krwią pytanie „co posiadasz”. Tego samego dni zauważyłam ten sam krwawy napis tyle, że na śniegu. Zakładam, że zrobiła to ta sama osoba. Tylko nie wiem kto mógłby mieć coś do mnie.
-Może wróć do wioski pod przykrywką i wybadaj sprawę. Może to ktoś stamtąd, albo z twojej przeszłości. Najlepiej by było gdyby udało cię się dotrzeć do archiwów.
-W sumie to nie głupi pomysł. Nikt z innych wiosek nie mógłby znać mnie na tyle, żeby chcieć mi zaszkodzić. Ale Pein się na to nie zgodzi i tak już mi nie ufa, a powrót do wioski byłby jeszcze bardziej podejrzany. Nie mogę też wziąć ze sobą nikogo z organizacji. To by jeszcze bardziej utrudniło wejście do wioski.
-Pogadaj o tym z liderem. Jeśli dobrze to rozegrasz może się zgodzić. – no cóż, raz kozie śmierć. Może faktycznie warto spróbować. – A nawet jeśli się nie zgodzi zauważy, że nie podważasz jego decyzji wykłócając się.
-Kim jesteś i co zrobiłeś z pojebanym Hidanem? – zaśmiałam się. – Ten pojebany nie jest taki mądry, a szczególnie o takiej ilości sake! – zrobiłam podejrzliwe oczy. Wszystko wyszło teatralnie co jeszcze bardziej dodało tej sytuacji komizmu.
-Jestem mądry! – napuszył się szarowłosy.
-Tak. W swoich snach. – nadal naigrywałam się z imprezowego kompana. Ten naburmuszył się jeszcze bardziej.
-Oj Sakura, nie zmuszaj mnie do drastycznych kroków! – cofnęłam się udając przerażoną.
-Oh nie. Proszę tylko nie to. – po tym oboje wybuchliśmy śmiechem. Nie wiem ile u niego siedziałam, ale zrobiłam się bardzo senna. Opierałam się ochocie położenia głowy na poduszce i uśnięcia tu i teraz. Pożegnałam się z Jashinistą, podziękowałam za gościnę, alkohol i rozmowę i wróciłam do siebie.
                Jeśli sądziłam, ze położenie się to był dobry pomysł to teraz pluje sobie w brodę. Kręciło mi się w głowie, a kiedy zamknęłam oczy, żeby usnąć, wirowałam cała. Nienawidzę tego uczucia. Już nigdy więcej się nie napije. Przysięgam nigdy więcej, nawet piwo „bezalkoholowe” jest już na zakazanej liście. Brak towarzystwa jednak doskwierał mi bardziej niż alkoholowe wirowanie. Znowu wróciły myśli o Itachim i tym co wydarzyło się w jadalni. Gdyby tego było mało przypominałam sobie każdą chwilę, każdą rozmowę z nim. To jak mnie pocieszał kiedy dowiedziałam się o Naruto, to jaki był ciepły kiedy pomógł mi po próbie gwałtu, to jak zaopiekował się mną po zdobyciu pierwszej części amuletu pomimo, ze sam przeżył coś gorszego w tej jaskini. Mogłam zostać u Hidana. Nie dręczyłyby mnie myśli, a on na pewno by mnie nie skrzywdził.  Westchnęłam do poduszki. Nie wiem kiedy usnęłam, ale dziękuję Bogu za to, ze to się stało.
                Obudziło mnie walenie do drzwi. Z ledwością otworzyłam oczy i wstałam z łóżka. Zachwianie się i brak bólu głowy wskazywały na to, ze jeszcze nie wytrzeźwiałam. Miałam ochotę zabić osobę, która mnie obudziła. Z trudem doszłam do drzwi. Otworzyłam je, a tam stał Itachi. Chęć mordu jeszcze bardziej wzrosła.
-Ty już spałaś?- zapytał zdziwiony.
-Tak spałam, wynoś się. – zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem i wróciłam do łóżka. Niestety Uchiha nie dawał za wygarnął. Wszedł do pokoju i zaczął kazanie.
-Jest dopiero wieczór. Nie ma pewnie nawet dwudziestej!
-jeśli chcesz truć mi dupe to lepiej się już wynoś! – wrzasnęłam. Przynajmniej tak mi się wydawało. Mój głos okazał się jednak cichym jękiem połączonym z pijackim bełkotem.
-Słucham? Nie zrozumiałem.
-Powiedziałam żebyś się wynosił!
-Piłaś?
-Tak piłam, a tobie nic do tego. – odwróciłam się do niego plecami.
-Z kim? Ah, to oczywiste, ze z Hidanem. Chyba już ci coś mówiłem o ni…
-Nie jesteś moim ojcem, ani bratem, ani chłopakiem, więc nie masz prawa dawać mi nakazów. Tym bardziej nie masz prawa mnie pouczać – warknęłam wrogo.
-Jak chcesz. – diametralnie zmienił ton. Pomimo zdenerwowania był w miarę ciepły, teraz czułam tylko chłód. – Jutro rano masz się stawić u Lidera. Ciesz się, ze nie teraz. Miałabyś przejebane za upijanie się do nieprzytomności. – już miał wychodzić, kiedy mój pijany mózg zadziałał bez mojej woli.
-Przepraszam. – wydukałam
-za co? – zapytał zdziwiony stojąc pod drzwiami.
-Za tą sytuację w jadalni. Nie powinnam tak wybuchać.- „mózgu co ty wyprawiasz!” wrzasnęłam do siebie w myślach. Jednak mój ptasi i pijany móżdżek nie słuchał. – tym bardziej, że nie powiedziałeś nic złego. – „Powiedział! Nie przepraszaj go idiotko!” toczyła się we mnie walka, ale i tak była daremna. Zdecydowanie zbyt dużo alkoholu wlałam w siebie dzisiejszego dnia. Poddałam się. Jutro kiedy  będę trzeźwa będę musiała naprostować wyczyny mojego mózgu. – Stwierdziłeś tylko fakty. Chociaż przesadziłeś z tą pojebaną. – zaśmiałam się.
-Nie musisz przepraszać. Nie zachowałem się w porządku Trochę mi się należało. – uśmiechnął się, a do jego tonu powróciło ciepło. Już miał wychodzić kiedy mój mózg zaskoczył mnie samą.
-Zostaniesz ze mną? Nie czuje się najlepiej… - mruknęłam zażenowana własnymi słowami. Chyba jednak powoli uzyskiwałam kontrolę nad sobą.
-Zostanę. – usiadł na łóżku i pogłaskał mnie po policzku. Takie właśnie zachowania budziły we mnie wątpliwości. Niedawno stwierdził, ze jesteśmy przyjaciółmi, a teraz nie zachowywał się jak zwykły przyjaciel. – Tylko błagam nie chuchaj w moją stronę. jedzie od ciebie alkoholem na kilometr. – uśmiechnęłam się do siebie i położyłam na połowie łóżka. Itachi położył się zaraz za mną i przytulił mnie do siebie. Jeśli grał, ze mu zależy to idealnie mu to wychodziło. – Dziękuję. – szepnęłam i zamknęłam oczy. Znowu tego pożałowałam, ponieważ powrócił mój największy wróg – zawroty głowy. Tym razem nie skończyło się na nich. Wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam prosto do łazienki. Czułam się jak za dawnych czasów, po eskapadach z Kibą. Zawsze kończyło się to wymiotami, albo spaniem na ławce w parku. Nic dziwnego, ze potem nie dostawaliśmy żadnych misji przez co najmniej miesiąc. Pal sześć mnie i Kibę, którzy paliliśmy się do misji. Neji i Shikamaru cieszyli się na kilka tygodni wolnego. Gorzej jeśli wysyłali nas do czegoś na poziomie geninów. Wtedy ja z Kibą przeżywaliśmy koszmar kiedy pozostała dwójka kurwiła na nas przez cały czas misji. Kiedy mój koszmar się skończył przepłukałam usta wodą z pastą do zębów i wróciłam na łóżko. NIE powiem zrobiło mi się trochę lepiej. Itachi znowu przybliżył się do mnie, abym czuła jego obecność. Dekoncentrowało mnie to i to bardzo. Postanowiłam sobie przecież, ze nie  pozwolę sobie na jakiekolwiek zażyłości z nim. Jednak teraz miałam ochotę to powtórzyć. Wszystkie te rozmowy, gdy był dla mnie wsparciem. Wszystkie te pocałunki. „Haruno, otrząśnij się! Nie bądź głupiutką Sakurą jak dawniej!” strofowałam się w myślach. NO cóż, rano będę musiała wytłumaczyć Itachiemu, ze to była chwila słabości pijanej i samotnej osoby. Na pewno zrozumie.
                -Tak, tak. Chwila słabości Yhym. Już ci wierzę. Znasz to powiedzenie? „Myśli pijanych to słowa i czyny trzeźwych”? – atakował Uchiha. Był już ranek, a moje nadzieje, ze zrozumie to co wczoraj wyprawiałam legły w gruzach.
-Tak! Znam je, ale człowieku byłam pijana, źle się czułam i pieprzyłam trzy po trzy, żebyś został i się mną zaopiekował to była moja słabość – złe samopoczucie, a nie przepraszanie i ty!
-Niech ci będzie, ale więcej nie nabierzesz mnie na takie akcje. Teraz ogarniaj się i wio do lidera!
                Stałam w gabinecie wraz z Kisame. Dowiedziałam się, ze mamy zacząć zadanie za dwa dni od teraz. Będzie to polegało na schwytaniu trójogoniastego. Oboje przytaknęliśmy, no bo co innego mogliśmy zrobić. Wykłócanie się nie miało sensu. Biju znajduje się w Kiri. Boże byle nie wioska we Mgle. Nie kojarzyła się przyjemnie biorąco pod uwagę ucieczkę Sasuke i moją tęsknotę za Naruto i innymi przyjaciółmi. Westchnęłam po cichu. Kisame oczywiście zachwycał się, w końcu odwiedzi dom. „ta jeśli jakiś masz, dupku” myślałam. Aż mnie mrowiło, żeby wypowiedzieć to na głos. Niestety takich szopek nie mogę odstawiać przy Liderze. Kiedy już zostaliśmy odesłani stałam nieugięcie, ani myślałam wyjść Hoshigaki tylko na mnie spojrzał zdziwiony i wyszedł. OD razu przeszłam do sedna.
-Chciałabym wrócić do wioski. Nie na stałe. Potrzebuję tylko sprawdzić kilka informacji co do mojego pochodzenia. Liderze nie odbierz tego źle. Nie chce przekazać władzom, żadnej informacji zgodzę się na wszystkie ograniczenia, mogę iść z kimkolwiek. Potrzebuję tylko sprawdzić kilka informacji w archiwum. Nie musisz się martwić o pościg. Wiem jak tam dotrzeć, aby nikt się o tym nie dowiedział. DO tego zachowam pełną ostrożność, aby nikt się nie zorientował, ze jestem w wiosce. Jako były lider oddziału ANBU znam zabezpieczenia w wiosce i wiem jak je obejść.
-Dobrze. Wyruszysz z Itachim. Zawołaj jego i Kisame. – nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Uradowana szybko wybiegłam po Itachiego i tego drugiego sukinkota.
                Staliśmy we trójkę i słuchaliśmy uważnie Lidera. Moja misja z Kisame została przesunięta, aż do mojego powrotu. Itachi nie cieszył się na powrót do wioski, ale zgodził się mi towarzyszyć. Na koniec ja i niebieskoskóry zostaliśmy wyproszeni. Został sam Itachi. Korciło mnie, żeby podsłuchać o czym rozmawia z Liderem, ale odpuściłam sobie.
ITACHI
                Lider jak zwykle mówił o tym, ze musze uważać na Sakurę. Wymieniał środki bezpieczeństwa jakie powinienem zachować. Wybrał mnie jako znawcę wioski. Uważa też, ze po mnie Sakura nie będzie się spodziewać kontroli w każdym momencie. Myślenie nie głupie, ale ja jej akurat ufam. Jeśli nie zrobiła nic dotychczas to nie zrobi nic później. Chociaż może ja się mylę. Nie byliśmy w sytuacji gdzie miałaby wachlarz możliwości. Z resztą ten nagły powrót do Liścia. Cos mi tu nie pasuje
                Zaraz po wyjściu złapałem różowowłosą. Bez ogródek zapytałem się o powód wycieczki do Konohy. NIE opierała się przed odpowiedzią

-Chce się dowiedzieć czy ktoś miałby powód mnie prześladować, a że tam żyłam przez całe moje życie to chyba rozumiesz, ze chce najpierw sprawdzić tam. Hidan mi to doradził – od imienia Jashinisty dostałem szczękościsku. Działał na mnie jak płachta na byka. Tym bardziej kiedy coś tyczyło się Sakury. Zdusiłem złość i zastanawiałem się nad jej tokiem myślenia. Sakura jeszcze argumentowała swoje zdanie, ale sam to rozgryzłem bez jej tłumaczenia. Widziałem w tym wady, ale przystałem na jej zdaniu. Co mieliśmy do stracenia? Nic. Jedynie oddziały ANBU na karku, ale z tym radziłem sobie nie raz. Jutro z rana wyruszamy do Konohy. Czas przygotować się na napływ wspomnień. 

*******
Jeszcze raz proszę, błagam wręcz, komentujcie komentujcie komentujcie!!!!

sobota, 19 kwietnia 2014

ostatnio odzyskałam wenę i czas więc wzięłam się za pisanie rozdziału. Może niedługo go skończę i opublikuję ;) trzymajcie kciuki ;)
Wasza Chibi.

piątek, 3 stycznia 2014

Przepraszam

Przepraszam was za długą nieobecność. W głowie nadal mam zarys całej historii, myślę o blogu jednak brakuje mi czasu. Ostatnio w życiu pojawiły się dla mnie dwie bardzo ważne osoby - Chłopak i Matura. Postaram się niedługo cos dodać, ale nic nie obiecuję. Rozdziały na pewno nie będą się pojawiać tak regularnie jak kiedyś. Mam tylko nadzieję, że ktoś tu jeszcze zagląda.