środa, 17 września 2014

Rozdział Piętnasty.

minutę temu skończony ;) jutro poprawie błędy, przepraszam, ze taki krótki, ale nie chciałam już przedłużać waszego czekania na ciąg dalszy historii :) miłego czytania (na razie z błędami, ale mam nadzieję, że wytrwacie) nadal zachęcam do klikania reklam :) was nic to nie kosztuje, a ja mogę na tym troszkę dorobić :)

ITACHI
Poruszaliśmy się szybko. Rózowowłosa nie żądała postojów, ani przerw. Widać, że zależało jej aby jak najszybciej dotrzeć do Liścia i wcale się jej nie dziwie. Sam byłem ciekawy co odkryjemy w archiwum, ale jeśli o mnie chodzi moglibyśmy tam nigdy nie dotrzeć. Chciałbym przedłużać podróż ile tylko mogę. Nie mam najmniejszej ochoty na napływ wspomnień i bólu związanego z tym co tam się wydarzyło. Nie mogłem tego jednak okazać przy Sakurze, dlatego przystałem na jej tempo. Wiedziałem jednak, że niedługo opadnie z sił, w głowie kalkulowałem tylko kiedy to nastąpi.
Kilka godzin później, ku mojemu zdziwieniu, dziewczyna nadal uparcie parła na przód. Pomimo potu, opuchniętych nóg, zaczerwienienia z wysiłku, nie poddawała się. Chyba naprawdę liczyła na to, że dowie się czegoś ważnego. Nie mam pojęcia kto podsunął jej pomysł udania się do wioski, ale na prawdę musiał mieć mocne argumenty. Może sama to wykombinowała, w sumie stać ją na takie pomysły. Jest inteligentna pomimo swojej porywczości, która czasem zmienia się w bezmyślność. Zawsze pakuje ją to w kłopoty. Uśmiechnąłem się lekko na samą myśl. Niespodziewanie Sakura zatrzymała się i rozejrzała się po okolicy. Oznajmiła, że nadszedł czas, żeby odpocząć. Pękła o wiele później niż przypuszczałem. Nie odezwała się już słowem. Weszła tylko w głąb lasu. Nie pilnowałem jej, nie poszedłem za nią. Ufałem jej. Tak jak założyłem wróciła. Niosła ze sobą drewno na opał. Sięgnęła po plecak i wyjęła z niego cztery kanapki. Dwie rzuciła mi na kolana. Tak, nawet taka organizacja jak Akatsuki musi się jakoś odżywiać. Usiadła przy ognisku patrząc tępo w ogień. Ciekawiło mnie co siedzi teraz w jej głowie. Nie przerywałem jednak ciszy. Ostatnio nasze relacje trochę się skomplikowały. Nie chciałem wywołać kolejnej kłótni. Tym razem ja obejrzałem okolicę. Osłupiałem kiedy zorientowałem się jak blisko wioski już jesteśmy. Dotarliśmy tu o dzień wcześniej niż przypuszczałem. W związku z tym, że byliśmy tak blisko naszego cel przyszedł czas, aby obmyślić jakiś plan. Musiałem przerwać tą ciszę.
-jak dostaniemy się do wioski?- wypowiedziałem te słowa chłodno. Jeśli nie chce kontaktu proszę bardzo nie będę się jakoś do niej przymilać.
-Normalnie. Bramy jak pewnie wiesz są po czterech stronach wioski. – zajrzała do plecaka i wyjęła zwój.  Podeszła do mnie i usiadła naprzeciwko. Była to mapa Konohy i okolic. Wskazała palcem punkt na mapie. – tu znajduje się archiwum. Na nasze szczęście jest otoczone lasem. – już chciałem coś powiedzieć, ale ona kontynuowała swoją wypowiedź. - A na nieszczęście jest chronione przez maksymalnie trzy jednostki ANBU. Las ciągnie się, aż od muru do granicy archiwum czyli jest dosłownie otoczony lasem. Dział to na naszą korzyść, ale ogranicza widoczność. Bardzo łatwo jest przeoczyć przeciwnika. W dzień nawet nie ma co próbować. Ludzie kręcą się po budynku, wchodzą do sal. To byłaby misja samobójcza, ale jeśli zorganizujemy to w nocy to widoczność pomiędzy drzewami będzie koszmarna. Ty możesz liczyć na sharingana, ja na nic. Dlatego ty pójdziesz pierwszy i będziesz badał teren. Ja będę pięć metrów za tobą, aby nie stracić cię z oczu.
-Dobra świetnie, ale pytałem jak wejdziemy do wioski, a nie do archiwum.
-Zamknij się. – warknęła.  – Do wioski wejdziemy normalnie po murze. Serio sądzisz, ze są uważni? Nawet Tsunade nie pomyślałaby, aby zwiększyć zabezpieczenia. Ufała mi. Wątpię, żeby posądzała mnie o zdradzenie takich informacji. Teraz skierujemy się w tą stronę – wskazała na prawo. – idąc tędy dojdziemy prosto pod mur wioski od strony archiwum. Zaczekamy na noc, wejdziemy po murze i dojdziemy do budynku. W dodatku pamiętaj, żeby nie zabijać nikogo z ANBU. Jeśli ktokolwiek zginie od razu to wyczują. W grę wchodzi tylko pozbawienie przytomności. To samo tyczy się osób, które ewentualnie będą w budynku. Nie rozdzielamy się, działamy razem. To tyle. Jakieś pytania? – pokręciłem głowa przecząco. Dziewczyna zwinęła zwój i bez słowa wróciła na swoje miejsce. Nie miałem pojęcia co spowodowało, ze Sakura tak nagle się do mnie zdystansowała. Co jak co, ale brakuje mi nawet głupich rozmów. Analizowałem ostatnie dni, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
SAKURA
                Wstałam przed Itachim. Zgasiłam ognisko, spakowałam koc i czekałam aż Uchiha się obudzi. Bolało mnie niemalże wszystko. Chyba wczoraj trochę przesadziłam z intensywnością podróży. Jednak chciałam dostać się do wioski jak najszybciej. Zaczęłam stymulować obolałe mięśnie chakrą. Najbardziej zależało mi na doprowadzeniu do porządku nóg.  Czekała mnie jeszcze spora droga, więc to od nich zaczęłam. Kiedy tylko poczułam, że ból ustąpił zajęłam się plecami i brzuchem. Ręce zostawiłam na koniec. Po zakończonym zabiegu oparłam się o drzewo wpatrując się w Uchihe. Wyglądał spokojnie kiedy spał. Jakby nic go nie martwiło. Czasami zastanawiało mnie o czym śni. Na jego twarzy pojawił się dziwny  grymas, chyba miał być to uśmiech. Zaśmiałam się pod nosem na ten widok. W co ja się wpakowałam. Najpierw Sasuke, teraz Itachi. Czy ja nie mogę żyć bez czucia czegoś do jakiegoś Uchihy? Pytałam sama siebie. Owinęłam się własnymi rękoma, jakby to miało mnie uchronić przed własnymi uczuciami. Sięgnęłam do łańcuszka na szyi i wyciągnęłam część amuletu. Ciągle mu się przyglądałam. Wyglądał tak samo jak te ze straganów z pamiątkami. Mogłabym go równie dobrze nosić na bluzce, ale jednak wolałam być ostrożna. Nie chce, żeby wpadł w niepowołane ręce. Chociaż bez drugiej części jest tylko nic nie wartą ozdobą. Gdyby nie on nie poznałabym Itachiego. Żyłabym sobie spokojnie w jakiejś wiosce trenując i rosnąć w siłę, aby pokonać Kisame. Z drugiej strony dał mi możliwość zbliżenia się do mojego celu. Tylko, że nadal nie mogę nic z tym zrobić. Niby wyruszam z nim na misję, ale jeśli nie wróci z niej żywy od razu zaczną się podejrzenia wobec mnie. Mogłabym jakoś zdobyć zaufanie Peina. Chociaż co ja się łudziłam on nigdy mi nie zaufa. Musiałam wymyśleć sobie jakieś alibi. Organizacja mnie nie poprze, jedyne osoby, które mnie lubią to Deidara, Hidan i Itachi. Kakuzu ledwo co znam, a Konan jako pierwsza rzuciłaby oskarżenie w moją stronę. O Sasorim już nie wspomnę bo to jego prawie zabiłam.
-Kurwa. – zaklęłam cicho pod nosem. Nawet tak cichy dźwięk wystarczył, aby zbudzić Uchihe. – O, dobrze, że w końcu wstałęś. Ruszamy. – rzuciłam hasło, a on od razu zaczął pakować swoje rzeczy. Jakk zwykle wyjęłam zwój i zapieczętowałam nasze manatki. Ruszyliśmy w dorogę.
                Całą drogę myślałam nad Uchihą. Nie mogłam wyrzucić go ze swojej głowy, pomimo że miałam większe zmartwienie. Przypominałam sobie wszystko co mi mówił, o tym jak żałuje tego co zrobił, zabicia ukochanej, rodziców, przyjaciela. W głowie mi się nie mieściło jak ten człowiek, po czyms takim,  miałby okazywać miłość, czy nawet tylko zauroczenie. To jeszcze bardzie utwierdziło mnie w tym, że to co jest między nami nie może być prawdziwe. Ta myśl zasmuciła mnie bardziej niż bym się spodziewała. Nie wiem dlaczego tak mi zależy, ale nic już na to nie poradzę. Jedynym wyjściem byłoby powiedzenie mu o tym, ale to nie wchodziło w grę. Miałby mnie w garści. Chociaż już ma. Dlaczego nie mogę sobie pozwolić na chwilę nawet nieprawdziwego szczęścia? Zadałam sobie to pytanie i nie znalazłam żadnej odpowiedzi. Koniec  obrażania i głupich fochów. To już postanowione.
-Itachi. – mruknął dając mi znak, ze mnie słyszy. – Chciałam cie przeprosić za ten mój cały zły nastrój. Trochę się stresuję powrotem do wioski i tym co tam znajdę.
-Nie ma sprawy. Rozumiem cię. Mi też nie widzi się wracać tam, nawet na chwilę. – westchnęłam krótko.
-Dziękuję, że mi ufasz.
-Słucham? Dlaczego tak sądzisz?
-Nie poszedłeś wczoraj ze mną. To jasno dało mi do zrozumienia, ze darzysz mnie zaufaniem. Mogłam uciec w każdej chwili. – Itachi już nic nie powiedział. W ciszy dotarliśmy pod mury wioski i ukryliśmy swoje chakry. Idealnie zmieściliśmy się w czasie. Dwie godziny temu zapadł zmrok, więc teraz mogliśmy przystąpić do akcji. Pierwsza zaczęłam wspinać się na mur, zaraz za mną był Itachi. Nie zajęło to nam nawet minuty. Zeszliśmy na dół po drugiej stronie. Wedle planu Uchiha poszedł pierwszy, ja czekając chwilę poszłam za nim. Wszystko szło bezbłędnie. Nawet nie natknęliśmy się na  nikogo, aż w końcu usłyszałam czyjś przyspieszony oddech. To Itachi pozbawiał przytomności strażnika. Po chwili doszliśmy do skraju lasu. Całe archiwum było pogrążone w mroku, a w zasięgu wzroku nikogo nie było. Powoli zaczęłam się zastanawiać dlaczego.
Chyba mamy szczęście. – szepnęłam do Itachiego. – Dzisiaj jest rocznica śmierci Trzeciego Hokage. Cała wioska jest na cmentarzu.
- W nocy?
-Tak. Dokładnie teraz wyzionął ducha przed laty. – przypomniał mi się pogrzeb. Teraz cieszę się, ze ten staruch nie żyję. On wysłał moich rodziców na tą misję. –Wchodzimy przez tamto okno.- wskazałam obiekt, znajdujący się na półpiętrze pomiędzy pierwszym piętrem, a parterem. Nie musiałam nawet zużywać chakry, tak nisko znajdowało się nasze wejście. Podskoczyłam i złapałam się parapetu, podciągnęłam się i już byłam w budynku Archiwum. Wzięłam świecę, której światło nie było dość efektywne. Cicho stąpając podchodziłam do każdych drzwi na mojej drodze, aby znaleźć te z napisem „Dane Mieszkańców”. Bywałam tu nie raz, ale w takich warunkach jakie towarzyszyły mi teraz łatwo było się zgubić. W końcu znalazłam te, o które mi chodziło. Weszłam po cichu, były otwarte. Oj, ktoś kto wychodził stąd ostatni zdecydowanie powinien zostać zwolniony, za niedopilnowanie zabezpieczeń.
-Szukaj litery S lub H. Nie wiem czy nie zmienili systemu segregacji. – szepnęłam, a płomień świecy ugiął się pod wpływem podmuchu.
-Nie możemy zapalić światła? – zapytał cicho Itachi
-Nie, nie wiemy czy nie ma tu okien. – mruknęłam z poirytowaniem. Ktoś taki mądry zadawał tak głupie pytania. W końcu znalazłam to czego szukałam. Moja kartoteka. –Itachi. Znalazłam. – poszedł do mnie i spoglądał mi przez ramię. Trzymałam ją w ręku bojąc się ją otworzyć.
-No otwórz to w końcu. – mruknął brunet. Zrobiłam o co prosił. Szybko czytałam zapisane tam informacje.
„Imie i Nazwisko: Sakura Haruno
Urodzona: 28 Marzec
Płeć: Kobieta
Kolor oczu: zielony
Kolor włosów: Wiśniowy” Szybko pominęłam metrykę i inne bzdury szukając konkretnych informacji na swój temat.
„Przyprowadzona do wioski przez nieznajomego w wieku jednego miesiąca(28 kwiecień). Żądał rozmowy z Hokage. Oddał córkę Czwartemu Hokage.(dop. Autorki –SPOILER MANGI/ANIME Sakura urodziła się wcześniej niż Naruto, dlatego jego ojciec jeszcze żył) Prosił o umieszczenie jej w rodzinie zastępczej. Po czym zniknął nie podając swoich danych. Dziecko miało przy sobie karteczkę z dokładną datą urodzenia, bez nadanego imiennie. Imie przyznała jej Kushina Uzumaki. Rodzice adopcyjni – Masako Uchiha, brak ojca adopcyjnego. Brak danych o rodzeństwie biologicznym.” Stałam zszokowana tym co przeczytałam. Nie mogłam uwierzyć. Dobra wiedziałam, że któreś z moich rodziców musiało coś ukrywać, ale nie to, ze nie byłam ich dzieckiem. Itachi potrząsnął mną delikatnie.
-Odłóż to i spadamy stąd. Porozmawiamy później. – tak też zrobiłam. Działałam jak robot, bez myśli. Szybko, tą samą drogą, wydostaliśmy się poza mury wioski.

                Siedziałam przy ognisku. Milczałam od czasu przeczytania mojej kartoteki. Itachi kilka razy próbował przerwać ciszę, cały czas z miernym skutkiem. Teraz też nie odpuszczał.
-Sakura, pamiętasz może czy twoja matka miała czarne oczy lub włosy, albo używała sharingana?
-Przestań do mnie mówić! – uniosłam się i wstałam jak oparzona. – Nie niczego takiego nie pamiętam! Nikt z Uchiha nie był w mojej rodzinie. Nie wiem dlaczego tak napisali. Kurwa mać nic nie wiem. Ten skurwiel, którego nazywali tam moim ojcem mógł chociaż podać swoje dane, a nie porzucił niemowlę i miał wszystko w dupie! Dobra zdawałam sobie sprawę, że moi rodzice coś ukrywała, ale nie to, ze nie byłam ich, nie to, ze byłam zwykłym podrzutkiem! – osunęłam się po drzewie z płaczem. – Mam tego dość. Wszystko w co wierzyłam, co uznawałam za prawdziwe zamienia się w gruz. Kochałam ich byłam wobec nich szczera, dlaczego nie robili tego samego wobec mnie. Itachi usiadł obok mnie i położył moja głowę na swojej piersi. Zaczął głaskać mnie po głowie.
-na pewno cię kochali. Może po prostu chcieli ci oszczędzić bólu, wątpliwości i zawodu.
-Ta, widać jak im to wyszło. – mruknęłam. – Nawet nie wiem czy mam rodzeństwo. Nie mam pojęcia skąd pochodzę.
-Dowiemy się tego, obiecuję ci! – w tym momencie wszystkie mury poszły w dół. Wtuliłam się w ciepłe ciało bruneta i rozpłakałam się na dobre. Nawet ktoś tak silny jak ja nie mógł znieść tego ciosu bez okazania emocji. – Ktoś z twoich rodziców biologicznych musiał pochodzić z klanu Hozoku. Najprawdopodobniej matka. To zawęża krąg poszukiwań.
-Tak do szukania ludzi o różowych włosach. Pozdrawiam i nie polecam. Farby do włosów są tanie, a róż na włosach to nic fajnego. Sam mówiłeś, że nie ma nikogo kto by się tak nazywał.
-Damy sobie radę. Uda nam się, musi się udać.
-Ta. A ja nadal nic nie wiem o tym prześladowcy.
-To też się w końcu wyjaśni. W końcu przestanie działać w cieniu. – odsunęłam się od niego.
-Może i masz rację – ocierałam łzy z policzków mówiąc te słowa.
                Wróciliśmy do organizacji. Mój trening trwał nadal, ale jakoś zgubiłam zapał do osiągania „mocy i potęgi” jak to kiedyś określiłam. Kogo miałam mścić? Ludzi, który mnie okłamywali całe moje życie? Po korytarzach snułam się jak cień, a w gabinecie zachowywałam się jak automat. Nic nie sprawiało mi przyjemności, nawet rozmowy z Itachim czy małe i ciche imprezy z Hidanem. Do tego powrócił ból po utracie Naruto. Może nie tyle, ze powrócił co się nasilił. Wspomnienia ze statku również nasiliły swoją częstotliwość. Czasami nachodziła mnie myśl, żeby narazić się Peinowi na tyle, żeby mnie zabił, albo rzucić się z jakiegoś wysokiego zbocza. Za dużo tego wszystkiego się zebrało. Nie miałam celu, ani marzenia. Nie chciałam nawet wrócić do domu, do wioski. Mają mnie tam za zdrajcę, a nawet jeśli byłoby inaczej ciągle by się tylko wypytywali co mi jest. Wracając do wioski znowu znaleźliśmy krwawy napis. Mówił „teraz już wiesz, suko!” Nie wiem kim był ten człowiek, ale najwidoczniej znał mnie i moją historię lepiej niż ja sama. Myśli o misji z Kisame nawet nie wzbudzały już we mnie emocji, zadnej złości, obrzydzenia czy nawet zniechęcenia. Było to po prostu kolejne zadanie dla robota, kolejna pozycja na liście do odhaczenia.
ITACHI
                Od wizyty w wiosce Sakura bardzo się zmieniła. Nie śmiała się już, nie wkładała żadnego wysiłku w treningi, była oschła, zimna i mechaniczna. Nie wiedziałem jak jej pomóc. Co wieczór kiedy wiedziała, ze nie ma nic do roboty piła z Hidanem, co przyprawiało mnie o ból głowy. Musiałem się czegos dowiedzieć, dla jej dobra. Tymbardziej po tym jak zobaczyliśmy kolejną oznakę obecności prześladowcy. „teraz już wiesz, suko!” napis sam wskazywał na to, ze ten ktoś wie o niej więcej niż sądziliśmy. Musiał się doskonale kryć, skoro żadne z nas go nie wyczuło. Powoli załamywałem ręcę i czekałem na cud. Nie chciałem, żeby Sakura szła na misję z Hoshigakim. Sam nie wiem dla czego, po prostu nie chciałem, ale nie mogę sprzeciwiać się liderowi. Może uda mi się spożytkować ten czas. Na wymyślenie jakiegoś wyjścia. Oby.

poniedziałek, 15 września 2014

Cześć :D

Jak zapewne zauważyliście lub zauważycie na moim blogu mogą się pojawić reklamy. Nie chciałabym, żebyście pomyśleli, że się sprzedałam lub wykorzystuję was jako środek zarobkowy. Ostatnio skradziono mi telefon i chciałabym dorobić do nowego, dlatego pomyślałam dlaczego by nie spróbować reklam. Mam nadzieję, że zrozumiecie :)
PS. BYlabym wdzięczna gdyby ktoś od czasu do czasu w nie kliknął ;)