sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział Dziewiąty.

W końcu. Po dwóch tygodniach szkoły i ciężkiej pracy złapałam wolną chwilę, aby to napisać. Rozdział jest wyjątkowo krótki, ale mam nadzieję, że tym razem nie karze wam tyle czekać na następny ;)
***

SAKURA
               Wybiegłam na ulicę i zaczęłam przedzierać się przez tłum. Pomimo wczesnej pory coraz więcej ludzi wychodziło ze swoich domów. Przystanęłam i zaczęłam zastanawiać się co będę robić cały dzień. Jedno było pewne dzisiejszego dnia zero Itachiego. Nie chciałam nawet o nim myśleć.
ITACHI
               Kiedy Sakura wyszła nawet nie pomyślałem o tym by za nią iść. Niech robi co chce. Położyłem się na łóżku próbując zignorować rozsadzający czaszkę ból. Po jakimś czasie zrezygnowałem ze starań. Użyłem techniki i wyszedłem.
               Jakiś czas szwendałem się po ulicach Kumo-gakure przeszukując moją głowę w poszukiwaniu utraconych wspomnień z wczorajszego dnia. Moje starania spełzły na nic. „Co ten alkohol robi z człowiekiem” pomyślałem i z frustracja kopnąłem kamyk pod moimi stopami. Podniosłem głowę i spojrzałem w błękitne niebo. Zamyśliłem się i stałem jak wryty. Kiedy się otrząsnąłem zauważyłem różowowłosą. Szła w moim kierunku. Odwróciłem się i oddaliłem od niej. Jakoś nie miałem ochoty na jej towarzystwo. Skręciłem w jakąś mała ciemną uliczkę. Postanowiłem chwilę tu przeczekać. Niespodziewanie coś na mnie skoczyło. Kocie pazury wbiły mi się w bark. Syknąłem cicho i złapałem delikwenta.
-Miau. – czarny kot spojrzał na mnie niewinnie. Chwilę trzymałem go w tej pozycji, a futrzak zaczął rzucać się ze złości. W końcu zlitowałem się nad moim oprawcą i wypuściłem go na wolność. Ten pognał szybko w głąb ciasnej uliczki. Szybko wyjrzałem na główną ulicę i oceniłem, że jestem już bezpieczny. Już miałem wychodzić kiedy usłyszałem za sobą czyjś głos.
-Itachi. – owy głos należała do mężczyzny i był przesiąknięty pewnością, że wie do kogo mówi. Szybko analizowałem sytuację. Technika nie była odwołana. Nie wyglądałem jak ja. Ten ktoś musiał znać moją chakrę. To było jedyne logiczne wyjaśnienie. Mógł jeszcze widzieć mnie w hotelu, ale to praktycznie nie możliwe. Nie było innej możliwości jak tylko odwrócić się i sprawdzić kim jest ten człowiek. Przed sobą zauważyłem wysokiego szatyna. Na oko w moim wieku. Postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę.
-Czego ode mnie chcesz? – warknąłem.
-Niczego Uchiha. – zastanawiała mnie jego pewność siebie. Postanowiłem jednak grać.
-Nie wiem o czym mówisz. Nie nazywam się Uchiha.
-Masz mnie za takiego idiotę Itachi. – Aż podskoczyłem na dźwięk mojego imienia. Bez wątpienia ten człowiek mnie znał.
-W porządku. Wiesz kim jestem, a teraz powiedz czego ode mnie chcesz. – wysyczałam poddenerwowany.
-Jeśli nie chcesz, abym wydał cię ANBU to przyjdź za godzinę na tą polane na obrzeżach wioski. Tą na której byłeś wczoraj. – bingo. Z tąd wiedział kim jestem. Musiała zapamiętać moją chakrę i teraz ją wyczuł. Cholera. Nie powiem jestem w niezłych tarapatach.
-W porządku. Przyjdę. Jeszcze jakieś specjale życzenia?
-tak. Masz być sam. Nikt nie może wiedzieć gdzie idziesz. – powiedział i zniknął. Musiałem szybko coś wymyślić, aby dać znać Sakurze o tym gdzie idę. Wyszedłem z powrotem na główna ulicę. Wszedłem do pierwszej lepszej kawiarni. Usiadłem przy barze i zacząłem myśleć. Nie miałem za dużo czasu. Na moje szczęście do tego samego lokalu weszła różowowłosa. Usiadła obok mnie. Spojrzała się na mnie wymownie. Szybko zamówiłem kawę, aby zmylić tamtego człowieka. Byłem pewien, ze mnie obserwuje. Tak jak się spodziewałem kelner dał mi również chusteczkę. Szybko nabazgrałem na nią wiadomość. „Ktoś wie kim jestem. Spotkanie z nim – za godzine. Rozpoznał chakrę. Polana. Nie przychodź tam. Jeśli nie wrócę po 20 minutach zacznij mnie szukać” Dopiłem swoją kawę i dyskretnie przekazałem chusteczkę Sakurze. Ta wyczuła, ze coś jest nie tak i udawała, ze mnie nie zna. Szybko tylko zwinęła chusteczkę z blatu i zamówiła sake.
SAKURA
Weszłam do kawiarni. Od razu uderzyła we mnie chakra Itachiego. Usiadłam obok niego i dałam mu znak, że wiem kim jest. Wyglądał na poddenerwowanego. Szybkie pisanie na chusteczce utwierdziło mnie w tym. Dopił swoja kawę dał mi zwitek papieru i wyszedł. Coś na pewno musiało się stać. Itachi nie denerwuje się z byle powodu. Odczekałam chwile i przeczytałam to co napisał. Byłam zszokowana. Wpakowaliśmy się w niezłe tarapaty. Wybiegłam z kawiarni i  weszłam do hotelu. Spakowałam wszystkie nasze rzeczy i używając mojej techniki ukryłam wszystko w zwoju. Nie było dużo czasu. Jedynym rozwiązaniem było szybkie opuszczenie wioski. Spojrzałam na zegarek. Miałam jeszcze pół godziny. Musiałam szybko znaleźć Itachiego i powstrzymać go przed spotkaniem z tamtym człowiekiem.
ITACHI
Szwendałem się po wiosce myśląc czy jest jeszcze jakieś inne rozwiązanie niż konfrontacja. Moglibyśmy szybko opuścić wioskę, ale ten człowiek mógłby nas śledzić. W Yuki też mógłby nas wydać, a jakoś nie miałem ochoty na ciągłą ucieczkę. Mam tylko nadzieję, że Sakura nie zrobi czegoś naprawdę głupiego.
SAKURA
Wybiegłam z hotelu. Zmysłami poszukiwałam Itachiego. Nigdzie jednak nie mogłam go znaleźć. Usiadłam na ławce i skupiłam się na wyczuciu go. Mijały kolejne sekundy, a ja nadal nie czułam nic.
-Cholera- przeklęłam cicho. Jeszcze raz uspokoiłam się. Jest. Wyczułam jego chakrę. Szybko przebijałam się przez tłum w jego kierunku. Był już niedaleko tamtej polany. Cholera, cholera, cholera. Nawet nie wiemy kim jest ten człowiek, a tak komplikuje nam ten dzień. Rozumiałam Itachiego. Nie chciałabym mieć grupy ANBU na karku. Szczególnie jeśli Tsunade zdecydowała się mnie poszukiwać. Wszystko by się bardzo skomplikowało. Spojrzałam przed siebie. Zamurowało mnie.
ITACHI
Byłem już na polanie oczekując tamtego mężczyzny. Nie musiałem długo czekać.
-Sadziłem, ze nie przyjdziesz.- powiedziała kpiąco. Odwołałem swoją technikę.
-Nigdy nie tchórzę. – powiedziałem wrogo. – A teraz bez ociągania. Czego do cholery ode mnie chcesz.
-Masz znaleźć Naruto Uzumakiego i powiedzieć mu, ze jego najlepsza przyjaciółka dołączyła do Akatsuki. Nie będzie to trudne. Jest w Kumo.
-No chyba cię pojebało. Nie mam ochoty na bycie ściganym przez Konohe. – męzczyzna uśmiechnął się kpiąco.
-W porządku. No to idę do Raikage.
-Dobrze zrobię to. Tylko kiedy?
-Natychmiast. I najlepiej by było, żeby ona była wtedy z tobą.
-Mogę ci zadać pytanie? – pokiwał głową. – Jaki ty masz w tym cel?
-Powiedzmy, że mam niedokończone porachunki z Haruno. – powiedział i zniknął tak jak ostatnim razem. Już miałem iśc z powrotem do wioski kiedy zatrzymał mnie znajomy głos.
-Kto to był? – odwróciłem się i tak jak się spodziewałem zauważyłem Peina.
-Sam nie wiem.
-Czego chciał?
-Chce, zebym zniszczył komuś życie – westchnąłem.
-No dobra. Nie ważne. Lepiej powiedz mi co się z tobą do cholery dzieje. Miałeś szybko zakończyć tą misję, a nie upijać się z tą różowowłosą.
-Po prostu mieliśmy trochę wolnego czasu. Za szybko przybyliśmy do Kumo.
-Itachi, trochę cię już znam. Raczej nie marnotrawisz czasu. Wolisz być gdzieś wcześniej niż siedzieć i nic nie robić. Więc co się dzieje? – ponowił pytanie. Szybko poszukiwałem sposobu, aby go zbyć.
-Nic. – włożyłem w to słowo największą możliwą dawkę złości i ignorancji. – Mówiłeś ostatnio o jakiejś misji. Co tym razem mam zrobić.
-To co zwykle schwytać czteroogoniastego.
-W porządku, a teraz mam coś do załatwienia. – powiedziałem i minąłem go.
-Uważaj na nią. Nie pozwól namieszać sobie w głowie. – powiedział na odchodne i zniknął. Nie rozumiem tego człowieka.
SAKURA
Stałam jak wryta. Właśnie widzie Naruto wesoło rozmawiającego z Hinatą. Nawet nie myślałam o tym, żeby się ukryć, albo zrobić cokolwiek, aby pozostać niezauważona. Po prostu patrzyłam na nich chłonąc ten widok. Uśmiechnięty Uzumaki obejmujący przyjacielsko Hyuge. Boże tak za nimi tęskniłam. Nic nie jest w stanie opisać tego co wtedy czułam. Żal, tęsknotę, smutek i radość. Tak mieszanka tych emocji była tak obezwładniająca. Nie wiem nawet ile tak stałam. Nagle jednak Hinata spojrzała na mnie a ja obudziłam się z letargu. Brunetka owróciła się do Naruto, a ja szybko uskoczyłam do bocznej uliczki. Usłyszałam tylko jej głos.
-Naruto, tam była Sakura. Widziałam ją. – mówiła rozsczarowana.
-Hinata. Wiem, ze za nia tęsknisz i chcesz ją zobaczyć, ale nie ma tu jej. – łzy napierały mi do oczu jednak powstrzymałam potok.
-Naruto ja naprawdę ją widziałam!
-Przewidziało ci się. Chodź. – wsłuchiwałam się w ich słowa. Nagle poczułam jak ich chakra oddala się. Byłam bezpieczna. W sumie sama nie wiem dlaczego po prostu do nich nie podeszłam. Ah tak. „Misja”. Mój cel i największe pragnienie. Nagle poczułam czyjąś bliską obecność. Podskoczyłam ze strachu. Na całe szczęście to był Itachi.
-Sakura, mamy problem.
-To, to i ja wiem. Właśnie widziałam Naruto. Musimy natychmiast wyruszyć. Już nas wymeldowałam i sapako…
-Posłuchaj mnie! -  spojrzałam się na niego. Byłam głupia myślałąc, że spędzę jeden dzień bez żadnych problemów, bez Itachiego.-Pamiętasz ten liścik? – kiwnęłam głową. – Więc, spotkałem się z tym człowiekiem. Zażądał czegos ode mnie. – spuścił wzrok i zamilknął. Zdenerwowanie wzrosło we mnie osiągając szczytową formę. Chwyciłam go za ubrania i potrzasnęłam mocno.
-Gadaj co od ciebie chciał?! –wrzasnęłam.
-Mam powiedzieć Uzumakiemu, że z własnej woli jesteś w Akatsuki. – Zamarałam. NIE mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Szybko się opamiętałam.
-Że co?! Nie możesz. Znaczy nie możemy. To mój przyjaciel?!
-Posłuchaj. Jeśli mu to powiemy on w pewien sposób to zaakceptuje. Przynajmniej powinien. Inaczej będziemy scigani przez ANBU. – słuchałam go nie rozumiejąc nic. Moją głowę ogarnęła panika. Wiedziałam, że musimy to zrobić. W innym wypadku będziemy śledzeni.
-Nie! – krzyknęłam mu w twarz i uciekłam. Biegłam na oślep. Obijałam się o ludzi i brnęłam do przodu. Nie ważne gdzie, byle z dala od problemów. Nagle coś mnie zatrzymało, a raczej ktoś niż coś. Wpadłam na mojego przyjaciela.
-Sakura?! To naprawdę ty ?! – zostałam zgnieciona w niedźwiedzim uścisku. –Boże, jak mi cię brakowało. Rozumiem, ze jeszcze nie wracasz? – zapytał smutno puszczając mnie.
-Ymm… Naruto, to bardziej skomplikowane niż ci się wydaje.
-Jesteś sama? – znowu zapytał rozglądając się na boki.
-Nie. Jest ze mną. – odwróciłam się zaskoczona.
-Sakura, kim on jest? – Zdezorientowany Uzumaki przyglądał się nowej osobie.
-Emm to jest Yuji. Pochodzi z Suny i jest ze mną na misji.
-Sakura. Jakiej misji? – Napięłam się jak struna. – Naruto, pozwól, że coś ci powiem. – Itachi odwołała technikę. Widziałam szok na twarzy blondyna.  – Jak pewnie wiesz jestem Itachi Uchiha. Z resztą spotkaliśmy się już parę razy. Nie wiem co ci powiedzieli, ale Sakura nie jest na żadnej misji. Z własnej woli dołączyła do Akatsuki. – odsunęłam się od Uzumakiego i podeszłam do Uchihy.
-Sakura. Czy to prawda? – nie odpowiedziałam. Podniosłam tylko dłoń i z głośnym plaskiem uderzyłam Itachiego w twarz. Zaskoczony złapał się za policzek. Złapał mnie za ramię i potrząsnął mną mocno.
-Nigdy. Więcej. Tego. Nie. Rób. – wysyczał akcentując każde słowo. Wyszarpnęłam rękę z jego uścisku i zwróciłam się w stronę mojego przyjaciela.
-Tak Naruto. To prawda. Dołączyłam do Akatsuki, ale wszy…
-Nic już nie mów! – krzyknął. Widziałam jak do jego oczu cisną się łzy. – Zdradziłaś mnie. Zdradziłaś naszych przyjaciół! Zdradziłaś wioskę! Jesteś taka sama jak oni. Jak Sasuke! Taka sama jak on! – wskazał ręka na Itachiego. – Jak dla mnie ty i Sasuke możecie już nigdy więcej nie wracać!
-Naruto. Wszystko ci wytłumacze. – powiedziałam podchodząc do niego.
-Nie. Nie chce cię już znać. – pochlipywał cicho wykrztuszając z siebie słowa. – Własnie teraz uświadomiłem sobie kim z Sasuke jesteście. – podniósł głowę do góry i spojrzał mi w oczy. – Zdrajcami! – osłupiałam. Moje serce właśnie łamało się na kawałki. Naruto minął mnie celowo uderzając swoim ramieniem o moje. Nie wywołało to u mnie żadnej reakcji. Ja tylko stałam i wpatrywałam się w pustkę. Jedna łza powoli spłynęła po moim policzku. Ten bodziec otrząsnął mnie. Odwróciłam się w kierunku w którym odszedł mój przyjaciel. Jedyne co zobaczyłam to tulącą się do niego Hinate. Ta spojrzała na mnie ze smutkiem w oczach. Podeszłam do Uchihy.
-Wyruszamy.- powiedziałam cicho, ale stanowczo. Minęłam Itachiego i szłam przed siebie. Żadna z moich emocji nie dawały znaku życia.
-Musimy jeszcze wziąć rzeczy z hotelu.
-Już to zrobiłam.- syknęłam – I chciałabym cię o coś prosić.
-Słucham
-Nigdy więcej się do mnie nie odzywaj. Mogliśmy to zrobić inaczej. – powiedziałam i odwróciłam od niego wzrok.
-Sakura…
-Nie! Czy ty nie rozumiesz co ja do ciebie mówię. NIE. ODZYWAJ. SIĘ. DO. MNIE.
               W ciszy udaliśmy się do portu. Nadal nie czułam nic oprócz pustki, wielkiej dziury w moim połamanym sercu. Podroż nad brzeg minęła bardzo szybko. Znaleźliśmy odpowiedni statek i weszliśmy na niego. Po opłaceniu rejsu dostaliśmy numer kajuty. Nie zważając na Uchihe szybko odnalazłam to pomieszczenie. Weszłam do środka i rzuciłam się na łóżko. Nadal nie wierzyłam w to co się wydarzyło. Mój najlpeszy przyjaciel odrzucił mnie i obawiam się, ze na zawsze. Nawet nie dał mi wszystkiego wytłumaczyć. Teraz żaluję, że nie powiedziałam mu prawdy o śmierci moich rodziców, o planowanej ucieczce. Łzy powoli spływały po moich policzkach. Odwróciłam się ku ścianie tak, aby Itachi nic nie zauważył wchodząc do kajuty. Dzięki bogu były tu dwa łóżka. Rozmyślałam nad wszystkim. Nad moimi przyjaciółmi, teraz to raczej ich brakiem, nad Itachim i nad moja zemstą. Naruto miał rację. Jestem taka sama jak Sasuke. Opuściłam go dla zemsty. Okłamałam go i to chyba było najgorsze. Nie miałam już na nic siły jednak zebrałam się w sobie i wstałam. Wyszłam z tej ciasnej klitki. Nawet nie zorientowałam się kiedy wypłynęliśmy z portu. Powoli zachodziło słońce. Nie wiek kiedy ten dzień minął jednak na pewno zapisał się jako jeden z najgorszych. Oparłam się o reling i patrzyłam na malowniczy zachód. Niespodziewanie podszedł do mnie jakiś mężczyzna.
-Przepraszam, ale czy ty jesteś z klanu Hozoku? – zapytał trochę skrępowany.
-Nie wiem. – powiedziałam zgodnie z prawdą – Ponoć tak. Dlaczego pytasz?
-Bez powodu. Ktoś z tego klanu wisi mi pieniądze.
-To oni istnieją?! Znaczy, że ktoś nadal żyje? – mężczyzna tylko kiwnął głową. Rzuciłam się mu na szyje dziękując nie wiadomo za co. Dał mi nadzieję. Nadzieję na to, ze jednak mam jakąś rodzinę, że nie straciłam wszystkich.

***
Chciałam podziękować wszystkim za wytrwałość i liczyć, że nie zlinczujecie mnie za ten nieudany i krótki rozdział. Opinie piszcie w komentarzach ;) 

6 komentarzy:

  1. Ciekawie. Akcja się rozkręca, niestety mam takie małe "ale", ale dlaczego tak krótko?! ^_^
    No nic, czekam na newsa. :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. No nareszcie notka, krótka ale jest ^^
    Scena z Naruto, płakać mi się chciało. Jak mogłaś to zrobić! Pozbawić Sakure przyjaciela? Chwyt poniżej pasa. ;pp
    Zdziwiła mnie trochę reakcja różowowłosej, tylko raz uderzyła Itachiego.:D
    Czekam na następny rozdział i mam nadzieję, że będzie trochę szybciej i dłuuuuższzzy ..:D
    Buziaczki ; ****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Notka świetna. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, mam nadzieję że trochę dłuższy.

      Usuń
  3. Wiadomość na http://sasuke-i-sakura-w-innej-odslonie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Serdecznie zapraszam Wszystkich zainteresowanych na bloga http://sasuke-i-sakura-w-innej-odslonie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Bez owijania: straszny zrobiłaś ten moment z Naruto. I nie straszny w sensie "smutny" czy "ckliwy" tylko straszny "okropny" i "źle przemyślany". Takie momenty powinno się bardzo szczegółowo opisać, a Ty najzwyczajniej sobie to olałaś (i cały rozdział).
    Jednak wierzę, że to jest spowodowane Twoim stanem ducha, który, jak widać, nie jest w najlepszej formie. Tak więc pracuj nad sobą bo tylko ten rozdział Ci wyszedł do bani.

    A co do całego opowiadania to standardowa historia ubrana na swój, oryginalny sposób. I przyznaje bez bicia- wciągnęła mnie :)

    OdpowiedzUsuń