czwartek, 4 kwietnia 2013

Rozdział Ósmy.


ITACHI
Po tym jak Sakura usnęła jeszcze długo siedziałem i rozmyślałem. Przez tą dziewczynę coraz częściej wracałem do przeszłości. W jakiś sposób ona to powodowała. Czułem też, ze mogę jej powiedzieć wszystko. Nie ważne czym by to było. Chciałem być przy niej, pomóc ze wszystkimi jej problemami, wysłuchać tego co ma do powiedzenia. Zacząłem się zastanawiać dlaczego tak jest. Pierwsze co wpadło mi do głowy to jej podobieństwo do Sasuke. Faktycznie może chciałem tylko odegrać rolę starszego brata. Tą samą, która utraciłem piętnaście lat temu. Przypominała również moją dawną narzeczoną. Była taka ciepła, delikatna i niewinna. Haruno jest taka sama. Jeśli oczywiście wyzbędzie się tego chłodu i sarkazmu. Wiedziałem, że była taka na pokaz. Pomyśleć, że przez dwa dni zdążyłem już tak dobrze ją poznać. Przeczuwałem, że czeka mnie jeszcze wiele niespodzianek. Największą będzie moje zachowanie, które powoli wymyka mi się spod kontroli. Kiedy ja pozwoliłem komuś zasnąć w moich ramionach. Nikomu. Przynajmniej nie osobie, której nie zamierzałem zabić. Spojrzałem na dziewczynę. Przynajmniej teraz siedziała cicho. Uśmiechała się delikatnie i przekręciła się w moich ramionach. Jeszcze bardziej przylgnęła do mnie kładąc rękę na mój tors. Odgarnąłem jej włosy z twarzy i zatrzymałem na niej wzrok. Zacząłem bawić się jej różowymi i miękkimi kosmykami. Starałem się zając czymkolwiek byle nie usnąć. Byłem czujny nawet we śnie, ale wyczerpanie mogło zrobić swoje. Nie mogę narazić nas na niebezpieczeństwo. Powoli przegrywałem ta walkę. Otrzeźwił mnie dopiero niespokojny ruch Haruno.
SAKURA
                Byłam w jakimś dziwnym miejscu. Przechadzałam się korytarzami. Wszędzie widniał wachlarz klanu Uchiha. Nie zwracałam na nic uwagi poza droga, którą szłam. Korytarze i ciemne zakręty wiły się w nieskończoność. Zaczęłam się nawet zastanawiać czy nie wylądowałam w jakimś labiryncie. Szłam tam gdzie podpowiadała mi intuicja, gdybym miała wrócić ta samą drogą na pewno bym się zgubiła. Przypominało mi to trochę kryjówkę Orochimaru. Tak samo pokręcona i ciemna. Różnicą były brak drzwi i znaki Uchiha na każdym krok. Nagle poczułam na sobie podmuch wiatru. Szybko pobiegłam w tamtą stronę. Wyszłam na zewnątrz. Jedyną rzeczą jaką zobaczyłam był umierający Itachi. Zamrugałam kilka raz zszokowana. Obraz zniknął. Była noc. Zimny wiatr przeszedł po mojej skórze. Na środku zauważyłam podziemne wejście. Od razu skierowałam się do niego. Tym razem zamiast znaków klanu Uchiha zauważyłam swój symbol. Korytarz nie miał żadnych odnóg. Szłam do przodu. Na końcu były drzwi. Otworzyłam je szybko czując rosnący niepokój. To co zobaczyłam przerosło moje wszelkie oczekiwania. Itachi stał przy ścianie. Przez jego brzuch przeszyty był miecz. Podeszłam szybko do niego. Ten tylko złapał moją dłoń uśmiechając się do mnie.
-Zdobyłem to. – powiedział i puścił moją dłoń. Spojrzałam na swoją. Trzymałam amulet, ten, który miałam znaleźć z Uchihą. Przynajmniej tak go sobie wyobrażałam. Połówka Yin-Yang. Itachi zaczął zamykać oczy.
-Nie! Nie odchodź! – zaczęłam leczyć jego rany w panice. Ten położył dłoń na mojej twarzy. Próbował coś powiedzieć, ale z jego ust wypłynęła tylko krew. Wyjęłam miecz z rany i zaczęłam walkę o jego życie.
-Itachi nie odchodź, proszę cię! Słyszysz mnie?! Nie zostawiaj mnie! – płakałam. Jego ręka osunęła się z mojej twarzy. Traciłam go. Walczyłam z całych sił. To nadal było za mało.
-Sa...-zakasłał i wypluł krew. –Sakura. Nic już nie zrobisz. Odpuść.- powiedział z trudem. Nie! Nie zamierzałam odpuścić. Czułam jednak jak jego serce zwalnia swój rytm i powoli przestaje bić. To nie mogło się tak skończyć. –Chroń.... Sasuke... Wytłumacz mu wszystko.... – powiedział i opadł bezwładnie na posadzkę komnaty.
                Obudziłam się. Nadal leżałam na piersiach Itachiego. Odetchnęłam z ulga. To był tylko sen. Spojrzałam na Itachiego. Patrzył przed siebie. Chyba się zamyślił. Nie zamierzałam mu przeszkadzać. Leżałam tak i myślałam nad tym koszmarem. Wydawał się bardzo realistyczny. Tak samo jak wcześniejszy. Miałam złe przeczucia. Zauważyłam jak Itachi powoli zasypiał. Zaśmiałam się w duchu. Jednak przegrał walkę ze zmęczeniem i odpłynął. Kiedy byłam już pewna, że usnął powoli wstałam. Nie chciałam go obudzić. Trochę snu mu się należy. Usiadłam przed wejściem do jaskini i spojrzałam w niebo. Było bezchmurne można było zauważyć każdą gwiazdę. Czas wszystko przeanalizować. Pierwszy sen, który miałam prawie się spełnił. Znaczy szłam tamtym korytarzem w rzeczywistości, ale wydarzenia ze snu nie przeszły do rzeczywistości. Teraz śniłam o zdobyciu amuletu. Itachi umierał, a ja nie mogłam go uratować. Bałam się, ze tym razem nie tylko miejsce będzie identyczne. Słońce powoli wschodziło rozświetlając niebo na fioletowo i czerwono. Nagle poczułam źródło chakry. Spięłam się i szybko spróbowałam wybadać chakrę Itachiego. Na całe szczęście nie wyczułam jej. Sama ukryłam własna. Ostatnie czego teraz chcę to walczyć. Ukryłam się w cieniu nadal obserwując wszystko dookoła. Chcąc czy nie musiałam szybko obudzić Itachiego. Podeszłam do niego i  potrzęsłam nim za ramie. Ten od razu spojrzał na mnie.
-Szybko się obudziłeś. – szepnęłam i uśmiechnęłam się delikatnie.
-Co się dzieje? – zapytał zachrypniętym głosem.
-Nie wiem. Wyczułam czyjąś chakrę. Lepiej się pakujmy, aby szybko uciec jak będzie trzeba. – powiedziałam i zaczęłam zbierać nasze rzeczy. Itach szybko wstał i zaczął gasić ognisko. – Stój. Weź wodę z wodospadu. Jeśli użyjesz techniki wyczują nas. Masz. – rzuciłam mu butelkę z woda. – Później znajdziemy nową. – wyjaśniłam i zaczęłam składać śpiwory. Ciągle jednak monitorowałam sytuacje na zewnątrz. Dwóch ninja z dużymi pokładami chakry. Niedobrze. Jeśli dojdzie do walki może być nieprzyjemnie. Szybko starałam się wybadać natury chakry przeciwników. Jeden z nich specjalizował się w wodzie, drugi w błyskawicy. Nie mogłam odczytać drugiej natury.
-Używają błyskawicy i wody. – Itachi spojrzał na mnie zdziwiony.
-Skąd to wiesz? Nie możliwe, żebyś tak po prostu to wiedziała. – szeptał pospiesznie.
-Kiedyś mi się nudziło. Pracowałam nad specjalizacją sensora. Jeśli wystarczająco się skupię mogę dowiedzieć się jakiego typu natury używa przeciwnik. Podczas walki nigdy jeszcze mi się nie udało, ale w sytuacjach takich jak te spokojnie wyczuwam przynajmniej jeden typ. Wracając do tematu. Mamy problem. Ty używasz natury ognia i wody. Czyli twoje techniki natury chakry się nie przydadzą. Ja manipuluje wodą, ziemią, błyskawicą i wiatrem. Woda i błyskawica przyda się jedynie do obrony. Mogę zaatakować wiatrem o ile żaden z nich nie używa ognia. Uwolnienie ziemi ma sens tylko jak będę walczyła z użytkownikiem wody. Dobra teraz strategia. Jeśli dojdzie do walki to pod żadnym pozorem nie rozdzielamy się. – spojrzałam na Itachiego. Ten tylko przytaknął głowa. – Ty przejmujesz użytkownika błyskawicy. Masz większe szanse. Ja biorę kolesia od wody. To tyle. A. Może się zdarzyć, że przeciwnik użyje błyskawicy. To prawie pewne. Użyj wtedy wodnej techniki i nakieruj ją na drugiego mężczyznę. Chakry połączą się i uderzą ze zdwojoną siła.  Walczymy tylko jeśli nas wyczują. Nie wiem czy nie są sensorami. Wtedy mamy duży problem. Jeśli nimi są to już pewnie wiedzą, że tu jesteśmy.
-Jak to? Przecież mamy ukrytą chakrę?
-Sensorzy potrafią ją wyczuć bez względu na to czy ja ukryłeś. – spojrzałam na niego spokojnie. Nagle coś zaświtało mi w głowie. Wyprostowałam się. – Pamiętam to miejsce. Teraz sobie przypomniałam. Jeśli pójdzie się w głąb jaskini jest drugie wyjście. – powiedziałam i pociągnęłam go za rękę. – są w miarę daleko. Zaryzykuje. – powiedziałam i szybko rozłożyłam przed sobą zwój. W pospiechu wykonałam technikę pieczętującą. Wszystkie nasze rzeczy zniknęły w białym dymie. – Idziemy! – szybkim marszem szłam w coraz większą ciemność. – Cholera. – mruknęłam pod nosem kiedy potknęłam się o coś. Nawet nie wiedziałam co to było. Podniosłam się szybko. Z tyłu zobaczyłam lekką poświatę. Podeszłam do zakrętu i schowałam się tak, aby mnie nie zauważono. Nagle wyłonił się Itachi idąc z zapalonym kawałkiem drewna. Przyłożyłam rękę do serca i odetchnęłam z ulgą.  – Wystraszyłeś mnie idioto. – syknęłam. Ten tylko się uśmiechnął i poszedł dalej. Szybko poszłam w jego ślady. Wolałam nie zostawać sama w tych ciemnościach. Po półgodzinnym spacerze zaczęło się rozjaśniać. Zbliżaliśmy się do wyjścia. Przyspieszyłam. Już po chwili znalazłam się na zewnątrz. Zeskoczyłam na ziemię. To samo zrobił Uchiha.
-To co? Idziemy dalej? – przytaknęłam tylko głową i ruszyłam w dalsza drogę. – Wyczuwasz ich jeszcze? – pokręciłam głową. Powoli słońce wschodziło coraz wyżej rażąc nas swoimi promieniami. Przymknęłam oczy, aby zobaczyć cokolwiek. Ledwo ominęłam drzewo, które nagle się przede mną wyłoniło. Nic jednak nie powstrzyma mnie przed jak najszybszym dotarciem do Yuki.
                Następne dwa dni minęły spokojnie. Nie zatrzymywaliśmy się na dłużej niż godzinę lub dwie. Podróżowaliśmy po nocy jak i za dnia. Oboje odczuwaliśmy zmęczenie, ale otuchy oddawała świadomość, ze zbliżamy się do jakiejś wioski. Na całe szczęście tą wioską okazało się Kumogakure. Jedyna taka osada z którą Konoha ma na pieńku. Każdy pamięta próbę wykradzenia nam Byakugana. Postanowiliśmy przenocować w hotelu. Razem z Itachim szybko wykonaliśmy technikę Henge no Jutsu. Teraz byłam piękną długonoga blondynką, a Itachi niskim szatynem z intensywnie niebieskimi oczami. Byliśmy równego wzrostu, przynajmniej teraz. Szybko podeszliśmy do bramy i skierowaliśmy się do budki strażników. Okazało się, że śpią. Jeden z nich nawet pochrapywał cicho. Zaśmiałam się pod nosem i weszłam  w głąb osady. Od razu zostałam otoczona przez tłum. Itachi szybko podążył za mną, aby nie stracić mnie z oczu. Po paru minutach znaleźliśmy się pod pierwszym lepszym hotelem. Wyjęłam z kieszeni fałszywą legitymację i weszłam do środka. Podeszłam do recepcji. Za ladą stała wysoka szatynka. Uśmiechnęła się do nas sztucznie.
-W czym mogę państwu pomóc? – jej uśmiech jeszcze bardziej się rozszerzył.
-Chciałabym wynająć dwuosobowy pokój na jedną noc. –wyjaśniłam szybko po czym odwzajemniłam uśmiech. Kobieta otworzyła wielka książkę i przeglądała ją pospiesznie.
-Jak będzie z łózkami? Jedno czy dwa – zapytała nadal wertując strony książki.
-Dwa.
-Niestety jest tylko jedno łózko. Inne pokoje są zajęte. – westchnęłam rozpaczliwie. Popatrzyłam się na recepcjonistkę.
-Na prawdę nie da się nic zrobić? – kobieta pokręciła tylko głową. Znowu westchnęłam – niech będzie. – powiedziałam zbolałym głosem i odebrałam klucz.
 -Proszę jeszcze zostawić jakieś swoje dokumenty. – podałam jej legitymację shinobi.-Pokój 408. Czwarte piętro. – od razu skierowałam się we wskazanym kierunku. Minęłam windę. Wyjątkowo miałam ochotę na spacer. Szybko jednak znalazłam dany pokój. Otworzyłam drzwi i rzuciłam się na wielkie dwuosobowe łózko. Chwilę później usłyszałam trzask drzwi i zobaczyłam sylwetkę Uchihy.
-To co robimy przez resztę dnia? – zapytałam cicho podnosząc się na łokciach.
-Nie wiem rób co chcesz. – powiedział i usiadł na kanapie naprzeciwko łóżka.
-Myślałam, że ciągle musisz za mną łazić i sprawdzać czy nie rozpowiadam informacji o organizacji. – zaśmiałam się naśladując głos Peina.  
-Wcale nie musze-odrzekł lakonicznie.
-Dobra. To idę do baru. – powiedziałam i odwołałam technikę. – To ja wychodzę. Przy okazji wstąpię do jakiegoś sklepu.- szybko wyszłam z pokoju nie czekając na jakakolwiek reakcję Itachiego. Gdy doszłam do holu widziałam zdziwiony wzrok recepcjonistki. Zaśmiałam się w duchu i wybiegłam na ulicę. Po chwili podeszłam do pierwszego baru, który zauważyłam. Weszłam do niego i przebiegłam wzrokiem po ubogim menu.
-Poproszę butelke sake. – powiedziałam uśmiechając się do kelnera za ladą. Blondyn odwzajemnił mój uśmiech i odwrócił się, aby zrealizować zamówienie. Po chwili podał mi butelkę i kieliszek.
-Jest pani sama?- zapytał patrząc mi w oczy.
-Zależy w jakim sensie. – uśmiechnęłam się uwodzicielsko i otworzyłam butelke. Chłopak odrobinę się zawstydził.
-Czy jest pani sama w Kumogakure? O to mi chodziło. – wyjaśnił znowu promiennie się uśmiechając.
-Nie. – odpowiedziałam chłodno i odeszłam od baru rzucając pieniądze za zamówienie. Zajęłam pierwszy lepszy stolik. Zaczęłam popijać sake. Wtedy do pomieszczenia wparował Uchiha. Gorączkowo rozejrzał się po pomieszczeniu. Dziwiło mnie, że nie odwołał techniki. Chociaż w Kumo kręci się dużo ANBA, wiec rozsądniej było się ukrywać. Tym razem był wysokim blondynem z czarnymi jak smoła oczami. Kiedy tylko mnie zauważył podszedł szybko do stolika.
-Co ty sobie wyobrażasz?- szepnął zdenerwowany.
-No co nie zamierzam siedzieć resztę dnia w pokoju. – powiedziałam i upiłam łyk z trzymanego kieliszka.
-Nie mam nic przeciwko, abyś wyszła, ale nie możesz wyglądać jak ty. Mogą cię zauważyć. Sama powiedziałaś, że Hokage pewnie poruszyła już niebo i ziemię.
-Słuchaj. Kumogakure to wioska, z która Konoha ma napięte relacje. Nie wiem czy byłeś jeszcze w wiosce kiedy próbowali uprowadzić Hinatę Hyuge dla pozyskania Byakugana. Z tego powodu Liść nie ma zbyt dobrych stosunków z tą wioska. Określiłabym je mianem wrogich. Nawet jeśli Tsunade skontaktowałaby się z nimi co do mojego zniknięcia nie sądzę, aby byli skorzy do pomocy. – wyjaśniłam szybko i nalałam kolejna dawkę alkoholu do kieliszka.
-Ale nie możesz być tego pewna. – powiedział biorąc ode mnie kieliszek i wypijając całą jego zawartośc. Naburmuszyłam się delikatnie i szybko odebrałam mu moją własność.
-Zamów sobie własne sake. –syknęłam przybliżając butelkę do siebie.
-Ty niby wypijesz całą butelkę? – zaśmiał się głosno. – Już widze jak próbujesz wejść po hotelowych schodach. – jego smiech stał się jeszcze głośniejszy.
-Uchiha. Jeszcze jedno słowa, a obiecuje, że cię zabiję. –syknęłam cicho tak, aby nikt nie usłyszał mojej wypowiedzi oprócz Itachiego.
-Oj spokojnie. Ja chce ci tylko oszczędzić koszmarnego bólu głowy jutrzejszego poranka. – po tych słowach szybko odebrał mi butelke i pociągnął jeden wielki łyk.
-Ej jesteśmy w miejscu publicznym, więc zachowuj się jak człowiek. Idź po kieliszek. – strofowałam bruneta.
-Dobra. Zaraz wracam. Nie upij się do tego czasu.-prychnęłam zbywając go. Ten wstał i szybko wziął to czego chciał od kelnera z którym można powiedzieć flirtowałam parę minut temu. Itachi szybko wrócił do stolika przy, którym siedziałam. -No to teraz możemy  pić jak ludzie. – powiedział tylko i nalał sake do mojego i swojego kieliszka. Oboje wypiliśmy całą zawartość i westchnęliśmy głośno. Cisza panowała przez kilka następnych kolejek. To było bardzo denerwujące. W końcu postanowiłam ją przerwać.
-O której jutro wyruszamy?
-Hmmm… - zamyślił się i złapał za brodę. – Może koło południa. Zakładam, że nie wstaniemy wcześnie rano. – uśmiechnął się patrząc na butelkę z alkoholem. Moje usta również wykrzywiły się w tym grymasie.
-Kto by pomyślał, że kiedykolwiek będę pić sake z Itachim Uchihą. – zaśmiałam się cicho.
-Życie sprawia nam wiele niespodzianek. Najczęściej tych złych. – zaśmiał się. Poczułam coś dziwnego i nie było to spowodowane alkoholem. Spojrzałam na Itachiego i uśmiech jeszcze bardziej mi się rozszerzył. Nagle wstałam i wzięłam butelkę do ręki.
-Chodź. – powiedziałam tylko i zwinęłam kieliszki ze stołu. Podeszłam do kelnera i odłożyłam szkło na ladę. Itachi podążył za mną, a ja wyszłam z baru. Brunet szybko mnie dogonił.
-Co ty robisz? – zapytał zdziwiony.
-Bawię się. – powiedziałam szybko i upiłam łyk z butelki. Kiedy zorientowałam się, że mężczyzna nie szedł za mną odwróciłam głowę i spojrzałam za siebie. Itachi stał na środku ulicy i wpatrywał się we mnie.
-Zwariowałaś.- powiedział cicho i nadal się na mnie patrzył. Podeszłam do niego i złapałam go za nadgarstek ciągnąc przed siebie.
-Nie, nie zwariowałam. Po prostu idziemy gdzieś gdzie nie musimy się ukrywać. – wyjaśniłam pospiesznie i szłam dalej. Po paru minutach doszliśmy do niewielkiej polany. Znajdowała się tam również plaża. Szybko podbiegłam do brzegu i usiadłam niedaleko wody. Itachi szybko do mnie dołączył. Podsunęłam mu butelkę pod twarz. Nawet nie musiałam nic mówić, a upił wielkiego łyka. Wzięłam od niego sake i zrobiłam to samo. Żadne z nas nic nie mówiło. Siedzieliśmy tylko i piliśmy. Nagle usłyszałam jak Itachi odwołuje swoją technikę. Moim oczom ukazała się jego prawdziwa twarz. Sięgnęłam do kieszeni szukając paczki papierosów. Nie zastałam jej tam. Przeszukałam drugą kieszeń. Tak samo zrobiłam z kaburą.
-Tego szukasz. – dobiegł do mnie głos Uchihy. W dłoni trzymał to czego szukałam.
-Tak. – Sięgnęłam ręką po paczkę. Itachi jednak odsunął rękę i jedyne czego dotknęłam było powietrzem. -Daj mi to. – powiedziałam lekko zdenerwowana.
-To mi to zabierz. –Wstał i odszedł ode mnie parę kroków. Szybko stanęłam na równe nogi i podbiegłam do niego. Próbowałam złapać go za nadgarstek jednak był ode mnie szybszy. Podniósł rękę nad głowę, aby uniemożliwić mi złapanie paczki. Nie poddawałam się. Skakałam i skakałam na darmo. Itachi był za wysoki. W takich chwilach przeklinałam swój wzrost. Rzuciłam się znowu na Uchihe. Jak szalona próbowałam dopaść moją własność. W uszach dźwięczał mi śmiech Itachiego, który nabijał się z moich żałosnych prób.
-Nie dasz rady. – naśmiewał się, co jeszcze bardziej mnie denerwowało. Skoczyłam na niego i zamiast złapać papierosów przewróciłam go. Leżeliśmy teraz na ziemi śmiejąc się w niebogłosy. Z uśmiechem zwycięstwa zabrałam mu paczkę z ręki i wstałam.
-Wygrałam – powiedziałam i znowu się roześmiałam. Szybko wróciłam na poprzednie miejsce. Ciągle się śmiejąc wyjęłam papierosa i przypaliłam go. Itachi znowu usiadł obok mnie z uśmiechem na twarzy.
-Chciałbym tylko dodać, że ledwo wygrałaś. Gdybyś mnie nie zaskoczyła nie udałoby ci się. – jego uśmiech jeszcze bardziej się powiększył.
-Nawet gdybym była ostro pijana to by mi się udało. – syknęłam. Wzięłam sake do ręki i napiłam się. Wyciągnęłam butelkę w kierunku Itachiego. – A teraz nie pierdol tylko pij. W końcu choć raz bawmy się jak ludzie. – powiedziałam, a Uchiha wziął ode mnie sake.
                Minęła dobra godzina zanim skończył nam się alkohol. Oboje byliśmy pijani. W mojej głowie zaświtał dość głupi pomysł. Ni stąd ni zowąd zerwałam się i wbiegłam wprost do morza. Śmiejąc się taplałam się w wodzie. Zauważyłam zdziwionego Itachiego. Wyszłam prędko na brzeg i pociągnęłam go w kierunku wody. Kiedy oboje znajdowaliśmy się w wodzie zaczęłam go ochlapywać. Zabawa nie miała końca. Śmialiśmy się głośno. Wiem, że to tylko wpływ sake, ale naprawdę wspaniale się z nim bawiłam. Nagle zanurkowałam. Postanowiłam zrobić dowcip Itachiemu i z wielkim trudem nie wynurzałam się.
-Sakura? – słyszałam gorączkowy głos Uchihy. Poczułam jego ręce oplatające mnie w tali. Ciągnął mnie ku górze. – żyjesz? – Nie mogłam już wytrzymać i roześmiałam się.-Idiotka. – mruknął pod nosem. Stanęłam na jakimś kamieniu dzięki czemu byłam z nim równa.
-A co martwiłeś się? – szepnęłam. Teraz alkohol zaczął mącić mi w mózgu całkowicie przejmując nade mną kontrolę.
-Może. – powiedział i odwrócił głowę. Położyłam dłoń na jego policzku i zmusiłam do spojrzenia na mnie.
-Powiedz prawdę.
-Trochę.
-Dlaczego? – znowu szeptałam.
-Bo bez ciebie nie mógłbym wypełnić swojego celu. – oparłam swoje czoło o jego spoglądając w jego oczy.
-Tylko dlatego? – Coraz bardziej się do niego przybliżałam.
-Tak. – szepnął. Czułam jego oddech na swojej twarzy.
-Jesteś pewien? – Teraz dzieliły nas już tylko milimetry.
-Nie. – szepnął i  pokonał dzielącą nas odległość łącząc nasze usta w pocałunku. Byłam zszokowana jednak sake krążące w moich żyłach zdecydowało za mnie. Zarzuciłam mu ręce na szyję i oddałam pocałunek.  Itachi coraz bardziej go pogłębiał, a ja nie sprzeciwiałam się. Było mi nieziemsko przyjemnie.  Wplotłam ręce w jego włosy i przyległam do niego jeszcze bardziej. Sama już nie wiem czy to skutek alkoholu czy to ze mną coś jest nie tak, ale cieszyłam się z takiego obrotu spraw. Błagałam, aby ta chwila się nie kończyła. Jednak podmuch wiatru zniwelował moje plany. Wzdrygnęłam się z zimna co odczuł brunet. Odsunął się ode mnie patrząc mi w oczy. Przez chwilę nic nie mówiliśmy tylko spoglądaliśmy na siebie. Cisze postanowił przerwać Itachi.
-Chodźmy już, bo się przeziębisz.
-Znowu się martwisz. – powiedziałam idąc przed siebie. Zaśmiałam się pod nosem.
-A żebyś wiedziała. – mruknął cicho, ale i tak dobiegło to do moich uszu. Powstrzymałam się jednak od skomentowania. Niespodziewanie na swoich ramionach poczułam jakiś materiał. Spojrzałam tam. Miałam na sobie płaszcz Itachiego. Miło z jego strony, ale raczej nie mogę w nim paradować po wiosce.
-Dzięki, ale raczej się nie przyda. Raczej nie chce, aby ANBU zadawało mi mnóstwo pytań skąd go mam. – zdjęłam płaszcz i oddałam go brunetowi. Ten zaśmiał się głośno.
- no tak zapomniałem. -  spojrzałam na niego jak na idiotę i bez słowa poszłam w kierunku wioski. Itachi szybko wykonał technikę i z powrotem przybrał formę blondyna. Poszliśmy do hotelu, gdzie z szerokim uśmiechem przywitała nas recepcjonistka. Całkowicie ją olewając poszliśmy do swojego pokoju. Rzuciliśmy się na łózko i od razu zasnęliśmy.
                Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Spojrzałam na zegarek. Trzecia rano. No pięknie pomyślałam i wstałam. Omal nie upadłam kiedy dopadły mnie zawroty głowy. Po chwili ustały a ja udałam się do łazienki. Napuściłam wodę do wanny i zrzuciłam ubranie.  Zanurzyłam się w gorącej cieczy i próbowałam zignorować narastający ból w mojej czaszce. Nagle poczułam mdłości. Szybko wyskoczyłam z wanny i klęknęłam przy toalecie.  Pożałowałam wczorajszego picia. Jak tylko mój organizm wyzbył się całej treści żołądka postanowiłam wrócić do wanny. Na nieszczęście poślizgnęłam się na posadzce i boleśnie wylądowałam na pupie.
-Kurwa mać! – wrzasnęłam spontanicznie. Szybko jednak przypomniałam sobie, która jest godzina i zaczęłam się modlić, aby mój wrzask nie obudził Itachiego. Niestety modlitwa pozostała tylko modlitwą. Usłyszałam skrzypienie łóżka. Zaraz po tym doszedł mnie zachrypnięty głos Uchihy.
-Sakura? Wszystko w porządku?
-Tak. Tylko się poślizgnęłam. – dopiero teraz zorientowałam się, że mój głos również nie jest normalny. -Idź dalej spać. Ja sobie dam radę. – tak jak powiedziałam tak zrobiłam. Szybko wykapałam się i przebrałam w świeże ubrania. Wyszłam z łazienki i w pokoju zastałam Itachiego siedzącego na łóżku.
-Łap. To powinno ci pomóc. – rzucił mi coś małego. Złapałam to i przyjrzałam się dokładnie.
-Aspiryna? No dobra. Gorzej i tak być nie może. – powiedziałam i połknęłam tabletkę. – Itachi pamiętasz może jak wróciliśmy do hotelu? – zapytałam grzebiąc w odmętach swojej pamięci.
-Niewiele. Pamiętam jak byliśmy na tamtej polanie. Potem już tylko przebłyski, a ty?
-Ja prawie nic nie pamiętam. Tylko jak wychodziliśmy z baru. –powiedziałam zgodnie z prawdą.– A co dokładnie pamiętasz?
-Hmm… - zamyślił się. – Pamiętam, że chyba pływaliśmy, ale nie jestem pewien.
-Ahh ale mam słabą głowę skoro nie pamiętam połowy wieczoru. – mruknęłam rzucając się na łóżko, a ból głowy powoli mijał.
-Z grzeczności nie zaprzeczę. – zaśmiał się Itachi. Rzuciłam w niego poduszką.
-wcale nie jesteś lepszy, a przypomnę, że wypiłeś mniej ode mnie. Zapomniałam spytać ile dni nam zostało, aby dotrzeć do Yuki?
-Podróżujemy od trzech dni. To jest czwarty dzień. Czyli nie licząc dzisiejszego zostało nam trzy dni. Promem dopłyniemy w jeden, więc jak chcesz dzisiaj możemy jeszcze tutaj zostać. -Uśmiechnęłam się szeroko.
-Czytasz mi w myślach. – przewróciłam się na brzuch i przeciągnęłam się. – Ale na tą chwile chce jeszcze trochę pospać. – ułożyłam twarz na poduszce i owinęłam się puchatą kołdrą. Obok mnie położył się Itachi. Spoglądał na mnie nieodgadnionym wzrokiem. – Co tak się gapisz? – wyszeptałam.
-Nic. – nadal nie odwracał wzroku. – Po prostu mnie intrygujesz.
-Dlaczego?
-Nie mam pojęcia. – powiedział i odwrócił się do mnie plecami. Ochota na sen jakoś mi odeszła. Wstałam szybko. –Wychodzę. – powiedziałam na do widzenia i pomimo wczesnej pory opuściłam pokój.

***
Standardowo mam nadzieje, że się podobało. Chciałabym się tez odnieść do komentarza pod siódmym rozdziałem tu pozwolę sobie zacytować wypowiedź Red "Itachi się śmieje, uśmiecha i przytula?! To ostatnie, to jeszcze jestem w stanie znieść - w końcu to opowiadanie mające na celu przedstawienie losów jego i Sakury. Jednak... odrobinę trudno mi się do tego przyzwyczaić.(...)"
Red rozumiem, że jest to dla ciebie trudne. Sama długo zastanawiałam się jak wykreować postać Itachiego i jak go rozwijać. W końcu stwierdziłam, ze przedstawię go tak jak wyobrażam sobie Itachiego w mandze. Oczywiście bez maską chłodu i obojętności. To by było na tyle :)
Oceniajcie i komentujcie :) Sayonara.

4 komentarze:

  1. Świetnego masz bloga! :3
    Zapraszam do mnie:
    sasuke-i-erin.blog.pl
    Dopiero zaczynam, mam nadzieję że się spodoba! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialne! Ciekawe czy Sakura coś sobie przypomni. ^_^
    Mam też nadzieje, że akcja troszkę się rozkręci i wreszcie zacznie coś się dziać (tj. np. jakaś walka czy co).
    No nic, czekam na newsa.

    Pozdrawiam!
    ^_^

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny blog, już nie mogę doczekać się następnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne :) czytam już od jakiegoś czasu i naprawdę super :) zapraszam też do siebie :P

    OdpowiedzUsuń