ITACHI
Po tym jak Sakura usnęła jeszcze
długo siedziałem i rozmyślałem. Przez tą dziewczynę coraz częściej wracałem do
przeszłości. W jakiś sposób ona to powodowała. Czułem też, ze mogę jej
powiedzieć wszystko. Nie ważne czym by to było. Chciałem być przy niej, pomóc
ze wszystkimi jej problemami, wysłuchać tego co ma do powiedzenia. Zacząłem się
zastanawiać dlaczego tak jest. Pierwsze co wpadło mi do głowy to jej
podobieństwo do Sasuke. Faktycznie może chciałem tylko odegrać rolę starszego
brata. Tą samą, która utraciłem piętnaście lat temu. Przypominała również moją
dawną narzeczoną. Była taka ciepła, delikatna i niewinna. Haruno jest taka
sama. Jeśli oczywiście wyzbędzie się tego chłodu i sarkazmu. Wiedziałem, że
była taka na pokaz. Pomyśleć, że przez dwa dni zdążyłem już tak dobrze ją
poznać. Przeczuwałem, że czeka mnie jeszcze wiele niespodzianek. Największą
będzie moje zachowanie, które powoli wymyka mi się spod kontroli. Kiedy ja
pozwoliłem komuś zasnąć w moich ramionach. Nikomu. Przynajmniej nie osobie,
której nie zamierzałem zabić. Spojrzałem na dziewczynę. Przynajmniej teraz
siedziała cicho. Uśmiechała się delikatnie i przekręciła się w moich ramionach.
Jeszcze bardziej przylgnęła do mnie kładąc rękę na mój tors. Odgarnąłem jej
włosy z twarzy i zatrzymałem na niej wzrok. Zacząłem bawić się jej różowymi i
miękkimi kosmykami. Starałem się zając czymkolwiek byle nie usnąć. Byłem czujny
nawet we śnie, ale wyczerpanie mogło zrobić swoje. Nie mogę narazić nas na
niebezpieczeństwo. Powoli przegrywałem ta walkę. Otrzeźwił mnie dopiero
niespokojny ruch Haruno.
SAKURA
Byłam
w jakimś dziwnym miejscu. Przechadzałam się korytarzami. Wszędzie widniał
wachlarz klanu Uchiha. Nie zwracałam na nic uwagi poza droga, którą szłam.
Korytarze i ciemne zakręty wiły się w nieskończoność. Zaczęłam się nawet
zastanawiać czy nie wylądowałam w jakimś labiryncie. Szłam tam gdzie
podpowiadała mi intuicja, gdybym miała wrócić ta samą drogą na pewno bym się
zgubiła. Przypominało mi to trochę kryjówkę Orochimaru. Tak samo pokręcona i
ciemna. Różnicą były brak drzwi i znaki Uchiha na każdym krok. Nagle poczułam
na sobie podmuch wiatru. Szybko pobiegłam w tamtą stronę. Wyszłam na zewnątrz.
Jedyną rzeczą jaką zobaczyłam był umierający Itachi. Zamrugałam kilka raz
zszokowana. Obraz zniknął. Była noc. Zimny wiatr przeszedł po mojej skórze. Na
środku zauważyłam podziemne wejście. Od razu skierowałam się do niego. Tym
razem zamiast znaków klanu Uchiha zauważyłam swój symbol. Korytarz nie miał
żadnych odnóg. Szłam do przodu. Na końcu były drzwi. Otworzyłam je szybko
czując rosnący niepokój. To co zobaczyłam przerosło moje wszelkie oczekiwania.
Itachi stał przy ścianie. Przez jego brzuch przeszyty był miecz. Podeszłam
szybko do niego. Ten tylko złapał moją dłoń uśmiechając się do mnie.
-Zdobyłem to. – powiedział i puścił
moją dłoń. Spojrzałam na swoją. Trzymałam amulet, ten, który miałam znaleźć z
Uchihą. Przynajmniej tak go sobie wyobrażałam. Połówka Yin-Yang. Itachi zaczął
zamykać oczy.
-Nie! Nie odchodź! – zaczęłam
leczyć jego rany w panice. Ten położył dłoń na mojej twarzy. Próbował coś
powiedzieć, ale z jego ust wypłynęła tylko krew. Wyjęłam miecz z rany i
zaczęłam walkę o jego życie.
-Itachi nie odchodź, proszę cię!
Słyszysz mnie?! Nie zostawiaj mnie! – płakałam. Jego ręka osunęła się z mojej
twarzy. Traciłam go. Walczyłam z całych sił. To nadal było za mało.
-Sa...-zakasłał i wypluł krew.
–Sakura. Nic już nie zrobisz. Odpuść.- powiedział z trudem. Nie! Nie
zamierzałam odpuścić. Czułam jednak jak jego serce zwalnia swój rytm i powoli
przestaje bić. To nie mogło się tak skończyć. –Chroń.... Sasuke... Wytłumacz mu
wszystko.... – powiedział i opadł bezwładnie na posadzkę komnaty.
Obudziłam
się. Nadal leżałam na piersiach Itachiego. Odetchnęłam z ulga. To był tylko
sen. Spojrzałam na Itachiego. Patrzył przed siebie. Chyba się zamyślił. Nie
zamierzałam mu przeszkadzać. Leżałam tak i myślałam nad tym koszmarem. Wydawał
się bardzo realistyczny. Tak samo jak wcześniejszy. Miałam złe przeczucia. Zauważyłam
jak Itachi powoli zasypiał. Zaśmiałam się w duchu. Jednak przegrał walkę ze
zmęczeniem i odpłynął. Kiedy byłam już pewna, że usnął powoli wstałam. Nie
chciałam go obudzić. Trochę snu mu się należy. Usiadłam przed wejściem do
jaskini i spojrzałam w niebo. Było bezchmurne można było zauważyć każdą
gwiazdę. Czas wszystko przeanalizować. Pierwszy sen, który miałam prawie się spełnił.
Znaczy szłam tamtym korytarzem w rzeczywistości, ale wydarzenia ze snu nie
przeszły do rzeczywistości. Teraz śniłam o zdobyciu amuletu. Itachi umierał, a
ja nie mogłam go uratować. Bałam się, ze tym razem nie tylko miejsce będzie
identyczne. Słońce powoli wschodziło rozświetlając niebo na fioletowo i
czerwono. Nagle poczułam źródło chakry. Spięłam się i szybko spróbowałam
wybadać chakrę Itachiego. Na całe szczęście nie wyczułam jej. Sama ukryłam
własna. Ostatnie czego teraz chcę to walczyć. Ukryłam się w cieniu nadal
obserwując wszystko dookoła. Chcąc czy nie musiałam szybko obudzić Itachiego.
Podeszłam do niego i potrzęsłam nim za
ramie. Ten od razu spojrzał na mnie.
-Szybko się obudziłeś. – szepnęłam
i uśmiechnęłam się delikatnie.
-Co się dzieje? – zapytał
zachrypniętym głosem.
-Nie wiem. Wyczułam czyjąś chakrę.
Lepiej się pakujmy, aby szybko uciec jak będzie trzeba. – powiedziałam i
zaczęłam zbierać nasze rzeczy. Itach szybko wstał i zaczął gasić ognisko. –
Stój. Weź wodę z wodospadu. Jeśli użyjesz techniki wyczują nas. Masz. –
rzuciłam mu butelkę z woda. – Później znajdziemy nową. – wyjaśniłam i zaczęłam
składać śpiwory. Ciągle jednak monitorowałam sytuacje na zewnątrz. Dwóch ninja
z dużymi pokładami chakry. Niedobrze. Jeśli dojdzie do walki może być
nieprzyjemnie. Szybko starałam się wybadać natury chakry przeciwników. Jeden z
nich specjalizował się w wodzie, drugi w błyskawicy. Nie mogłam odczytać
drugiej natury.
-Używają błyskawicy i wody. –
Itachi spojrzał na mnie zdziwiony.
-Skąd to wiesz? Nie możliwe, żebyś
tak po prostu to wiedziała. – szeptał pospiesznie.
-Kiedyś mi się nudziło. Pracowałam
nad specjalizacją sensora. Jeśli wystarczająco się skupię mogę dowiedzieć się
jakiego typu natury używa przeciwnik. Podczas walki nigdy jeszcze mi się nie
udało, ale w sytuacjach takich jak te spokojnie wyczuwam przynajmniej jeden
typ. Wracając do tematu. Mamy problem. Ty używasz natury ognia i wody. Czyli
twoje techniki natury chakry się nie przydadzą. Ja manipuluje wodą, ziemią,
błyskawicą i wiatrem. Woda i błyskawica przyda się jedynie do obrony. Mogę
zaatakować wiatrem o ile żaden z nich nie używa ognia. Uwolnienie ziemi ma sens
tylko jak będę walczyła z użytkownikiem wody. Dobra teraz strategia. Jeśli
dojdzie do walki to pod żadnym pozorem nie rozdzielamy się. – spojrzałam na
Itachiego. Ten tylko przytaknął głowa. – Ty przejmujesz użytkownika błyskawicy.
Masz większe szanse. Ja biorę kolesia od wody. To tyle. A. Może się zdarzyć, że
przeciwnik użyje błyskawicy. To prawie pewne. Użyj wtedy wodnej techniki i
nakieruj ją na drugiego mężczyznę. Chakry połączą się i uderzą ze zdwojoną
siła. Walczymy tylko jeśli nas wyczują.
Nie wiem czy nie są sensorami. Wtedy mamy duży problem. Jeśli nimi są to już
pewnie wiedzą, że tu jesteśmy.
-Jak to? Przecież mamy ukrytą
chakrę?
-Sensorzy potrafią ją wyczuć bez
względu na to czy ja ukryłeś. – spojrzałam na niego spokojnie. Nagle coś
zaświtało mi w głowie. Wyprostowałam się. – Pamiętam to miejsce. Teraz sobie
przypomniałam. Jeśli pójdzie się w głąb jaskini jest drugie wyjście. –
powiedziałam i pociągnęłam go za rękę. – są w miarę daleko. Zaryzykuje. –
powiedziałam i szybko rozłożyłam przed sobą zwój. W pospiechu wykonałam
technikę pieczętującą. Wszystkie nasze rzeczy zniknęły w białym dymie. –
Idziemy! – szybkim marszem szłam w coraz większą ciemność. – Cholera. –
mruknęłam pod nosem kiedy potknęłam się o coś. Nawet nie wiedziałam co to było.
Podniosłam się szybko. Z tyłu zobaczyłam lekką poświatę. Podeszłam do zakrętu i
schowałam się tak, aby mnie nie zauważono. Nagle wyłonił się Itachi idąc z
zapalonym kawałkiem drewna. Przyłożyłam rękę do serca i odetchnęłam z ulgą. – Wystraszyłeś mnie idioto. – syknęłam. Ten
tylko się uśmiechnął i poszedł dalej. Szybko poszłam w jego ślady. Wolałam nie
zostawać sama w tych ciemnościach. Po półgodzinnym spacerze zaczęło się rozjaśniać.
Zbliżaliśmy się do wyjścia. Przyspieszyłam. Już po chwili znalazłam się na
zewnątrz. Zeskoczyłam na ziemię. To samo zrobił Uchiha.
-To co? Idziemy dalej? –
przytaknęłam tylko głową i ruszyłam w dalsza drogę. – Wyczuwasz ich jeszcze? –
pokręciłam głową. Powoli słońce wschodziło coraz wyżej rażąc nas swoimi
promieniami. Przymknęłam oczy, aby zobaczyć cokolwiek. Ledwo ominęłam drzewo,
które nagle się przede mną wyłoniło. Nic jednak nie powstrzyma mnie przed jak
najszybszym dotarciem do Yuki.
Następne
dwa dni minęły spokojnie. Nie zatrzymywaliśmy się na dłużej niż godzinę lub
dwie. Podróżowaliśmy po nocy jak i za dnia. Oboje odczuwaliśmy zmęczenie, ale
otuchy oddawała świadomość, ze zbliżamy się do jakiejś wioski. Na całe
szczęście tą wioską okazało się Kumogakure. Jedyna taka osada z którą Konoha ma
na pieńku. Każdy pamięta próbę wykradzenia nam Byakugana. Postanowiliśmy
przenocować w hotelu. Razem z Itachim szybko wykonaliśmy technikę Henge no
Jutsu. Teraz byłam piękną długonoga blondynką, a Itachi niskim szatynem z
intensywnie niebieskimi oczami. Byliśmy równego wzrostu, przynajmniej teraz.
Szybko podeszliśmy do bramy i skierowaliśmy się do budki strażników. Okazało
się, że śpią. Jeden z nich nawet pochrapywał cicho. Zaśmiałam się pod nosem i
weszłam w głąb osady. Od razu zostałam
otoczona przez tłum. Itachi szybko podążył za mną, aby nie stracić mnie z oczu.
Po paru minutach znaleźliśmy się pod pierwszym lepszym hotelem. Wyjęłam z
kieszeni fałszywą legitymację i weszłam do środka. Podeszłam do recepcji. Za ladą
stała wysoka szatynka. Uśmiechnęła się do nas sztucznie.
-W czym mogę państwu pomóc? – jej
uśmiech jeszcze bardziej się rozszerzył.
-Chciałabym wynająć dwuosobowy
pokój na jedną noc. –wyjaśniłam szybko po czym odwzajemniłam uśmiech. Kobieta
otworzyła wielka książkę i przeglądała ją pospiesznie.
-Jak będzie z łózkami? Jedno czy
dwa – zapytała nadal wertując strony książki.
-Dwa.
-Niestety jest tylko jedno łózko. Inne pokoje są zajęte. – westchnęłam rozpaczliwie. Popatrzyłam się na recepcjonistkę.
-Niestety jest tylko jedno łózko. Inne pokoje są zajęte. – westchnęłam rozpaczliwie. Popatrzyłam się na recepcjonistkę.
-Na prawdę nie da się nic zrobić? –
kobieta pokręciła tylko głową. Znowu westchnęłam – niech będzie. – powiedziałam
zbolałym głosem i odebrałam klucz.
-Proszę jeszcze zostawić jakieś swoje
dokumenty. – podałam jej legitymację shinobi.-Pokój 408. Czwarte piętro. – od
razu skierowałam się we wskazanym kierunku. Minęłam windę. Wyjątkowo miałam
ochotę na spacer. Szybko jednak znalazłam dany pokój. Otworzyłam drzwi i
rzuciłam się na wielkie dwuosobowe łózko. Chwilę później usłyszałam trzask
drzwi i zobaczyłam sylwetkę Uchihy.
-To co robimy przez resztę dnia? –
zapytałam cicho podnosząc się na łokciach.
-Nie wiem rób co chcesz. –
powiedział i usiadł na kanapie naprzeciwko łóżka.
-Myślałam, że ciągle musisz za mną
łazić i sprawdzać czy nie rozpowiadam informacji o organizacji. – zaśmiałam się
naśladując głos Peina.
-Wcale nie musze-odrzekł
lakonicznie.
-Dobra. To idę do baru. –
powiedziałam i odwołałam technikę. – To ja wychodzę. Przy okazji wstąpię do
jakiegoś sklepu.- szybko wyszłam z pokoju nie czekając na jakakolwiek reakcję
Itachiego. Gdy doszłam do holu widziałam zdziwiony wzrok recepcjonistki.
Zaśmiałam się w duchu i wybiegłam na ulicę. Po chwili podeszłam do pierwszego
baru, który zauważyłam. Weszłam do niego i przebiegłam wzrokiem po ubogim menu.
-Poproszę butelke sake. –
powiedziałam uśmiechając się do kelnera za ladą. Blondyn odwzajemnił mój
uśmiech i odwrócił się, aby zrealizować zamówienie. Po chwili podał mi butelkę
i kieliszek.
-Jest pani sama?- zapytał patrząc
mi w oczy.
-Zależy w jakim sensie. –
uśmiechnęłam się uwodzicielsko i otworzyłam butelke. Chłopak odrobinę się
zawstydził.
-Czy jest pani sama w Kumogakure? O
to mi chodziło. – wyjaśnił znowu promiennie się uśmiechając.
-Nie. – odpowiedziałam chłodno i odeszłam
od baru rzucając pieniądze za zamówienie. Zajęłam pierwszy lepszy stolik.
Zaczęłam popijać sake. Wtedy do pomieszczenia wparował Uchiha. Gorączkowo
rozejrzał się po pomieszczeniu. Dziwiło mnie, że nie odwołał techniki. Chociaż
w Kumo kręci się dużo ANBA, wiec rozsądniej było się ukrywać. Tym razem był
wysokim blondynem z czarnymi jak smoła oczami. Kiedy tylko mnie zauważył
podszedł szybko do stolika.
-Co ty sobie wyobrażasz?- szepnął
zdenerwowany.
-No co nie zamierzam siedzieć
resztę dnia w pokoju. – powiedziałam i upiłam łyk z trzymanego kieliszka.
-Nie mam nic przeciwko, abyś
wyszła, ale nie możesz wyglądać jak ty. Mogą cię zauważyć. Sama powiedziałaś,
że Hokage pewnie poruszyła już niebo i ziemię.
-Słuchaj. Kumogakure to wioska, z
która Konoha ma napięte relacje. Nie wiem czy byłeś jeszcze w wiosce kiedy
próbowali uprowadzić Hinatę Hyuge dla pozyskania Byakugana. Z tego powodu Liść
nie ma zbyt dobrych stosunków z tą wioska. Określiłabym je mianem wrogich.
Nawet jeśli Tsunade skontaktowałaby się z nimi co do mojego zniknięcia nie
sądzę, aby byli skorzy do pomocy. – wyjaśniłam szybko i nalałam kolejna dawkę
alkoholu do kieliszka.
-Ale nie możesz być tego pewna. –
powiedział biorąc ode mnie kieliszek i wypijając całą jego zawartośc.
Naburmuszyłam się delikatnie i szybko odebrałam mu moją własność.
-Zamów sobie własne sake. –syknęłam
przybliżając butelkę do siebie.
-Ty niby wypijesz całą butelkę? –
zaśmiał się głosno. – Już widze jak próbujesz wejść po hotelowych schodach. –
jego smiech stał się jeszcze głośniejszy.
-Uchiha. Jeszcze jedno słowa, a
obiecuje, że cię zabiję. –syknęłam cicho tak, aby nikt nie usłyszał mojej
wypowiedzi oprócz Itachiego.
-Oj spokojnie. Ja chce ci tylko
oszczędzić koszmarnego bólu głowy jutrzejszego poranka. – po tych słowach
szybko odebrał mi butelke i pociągnął jeden wielki łyk.
-Ej jesteśmy w miejscu publicznym,
więc zachowuj się jak człowiek. Idź po kieliszek. – strofowałam bruneta.
-Dobra. Zaraz wracam. Nie upij się
do tego czasu.-prychnęłam zbywając go. Ten wstał i szybko wziął to czego chciał
od kelnera z którym można powiedzieć flirtowałam parę minut temu. Itachi szybko
wrócił do stolika przy, którym siedziałam. -No to teraz możemy pić jak ludzie. – powiedział tylko i nalał
sake do mojego i swojego kieliszka. Oboje wypiliśmy całą zawartość i westchnęliśmy
głośno. Cisza panowała przez kilka następnych kolejek. To było bardzo
denerwujące. W końcu postanowiłam ją przerwać.
-O której jutro wyruszamy?
-Hmmm… - zamyślił się i złapał za
brodę. – Może koło południa. Zakładam, że nie wstaniemy wcześnie rano. –
uśmiechnął się patrząc na butelkę z alkoholem. Moje usta również wykrzywiły się
w tym grymasie.
-Kto by pomyślał, że kiedykolwiek
będę pić sake z Itachim Uchihą. – zaśmiałam się cicho.
-Życie sprawia nam wiele
niespodzianek. Najczęściej tych złych. – zaśmiał się. Poczułam coś dziwnego i
nie było to spowodowane alkoholem. Spojrzałam na Itachiego i uśmiech jeszcze
bardziej mi się rozszerzył. Nagle wstałam i wzięłam butelkę do ręki.
-Chodź. – powiedziałam tylko i zwinęłam
kieliszki ze stołu. Podeszłam do kelnera i odłożyłam szkło na ladę. Itachi
podążył za mną, a ja wyszłam z baru. Brunet szybko mnie dogonił.
-Co ty robisz? – zapytał zdziwiony.
-Bawię się. – powiedziałam szybko i
upiłam łyk z butelki. Kiedy zorientowałam się, że mężczyzna nie szedł za mną
odwróciłam głowę i spojrzałam za siebie. Itachi stał na środku ulicy i
wpatrywał się we mnie.
-Zwariowałaś.- powiedział cicho i
nadal się na mnie patrzył. Podeszłam do niego i złapałam go za nadgarstek
ciągnąc przed siebie.
-Nie, nie zwariowałam. Po prostu
idziemy gdzieś gdzie nie musimy się ukrywać. – wyjaśniłam pospiesznie i szłam
dalej. Po paru minutach doszliśmy do niewielkiej polany. Znajdowała się tam
również plaża. Szybko podbiegłam do brzegu i usiadłam niedaleko wody. Itachi
szybko do mnie dołączył. Podsunęłam mu butelkę pod twarz. Nawet nie musiałam
nic mówić, a upił wielkiego łyka. Wzięłam od niego sake i zrobiłam to samo.
Żadne z nas nic nie mówiło. Siedzieliśmy tylko i piliśmy. Nagle usłyszałam jak
Itachi odwołuje swoją technikę. Moim oczom ukazała się jego prawdziwa twarz.
Sięgnęłam do kieszeni szukając paczki papierosów. Nie zastałam jej tam.
Przeszukałam drugą kieszeń. Tak samo zrobiłam z kaburą.
-Tego szukasz. – dobiegł do mnie
głos Uchihy. W dłoni trzymał to czego szukałam.
-Tak. – Sięgnęłam ręką po paczkę.
Itachi jednak odsunął rękę i jedyne czego dotknęłam było powietrzem. -Daj mi
to. – powiedziałam lekko zdenerwowana.
-To mi to zabierz. –Wstał i odszedł
ode mnie parę kroków. Szybko stanęłam na równe nogi i podbiegłam do niego.
Próbowałam złapać go za nadgarstek jednak był ode mnie szybszy. Podniósł rękę
nad głowę, aby uniemożliwić mi złapanie paczki. Nie poddawałam się. Skakałam i
skakałam na darmo. Itachi był za wysoki. W takich chwilach przeklinałam swój
wzrost. Rzuciłam się znowu na Uchihe. Jak szalona próbowałam dopaść moją
własność. W uszach dźwięczał mi śmiech Itachiego, który nabijał się z moich
żałosnych prób.
-Nie dasz rady. – naśmiewał się, co
jeszcze bardziej mnie denerwowało. Skoczyłam na niego i zamiast złapać papierosów
przewróciłam go. Leżeliśmy teraz na ziemi śmiejąc się w niebogłosy. Z uśmiechem
zwycięstwa zabrałam mu paczkę z ręki i wstałam.
-Wygrałam – powiedziałam i znowu
się roześmiałam. Szybko wróciłam na poprzednie miejsce. Ciągle się śmiejąc
wyjęłam papierosa i przypaliłam go. Itachi znowu usiadł obok mnie z uśmiechem
na twarzy.
-Chciałbym tylko dodać, że ledwo
wygrałaś. Gdybyś mnie nie zaskoczyła nie udałoby ci się. – jego uśmiech jeszcze
bardziej się powiększył.
-Nawet gdybym była ostro pijana to
by mi się udało. – syknęłam. Wzięłam sake do ręki i napiłam się. Wyciągnęłam
butelkę w kierunku Itachiego. – A teraz nie pierdol tylko pij. W końcu choć raz
bawmy się jak ludzie. – powiedziałam, a Uchiha wziął ode mnie sake.
Minęła
dobra godzina zanim skończył nam się alkohol. Oboje byliśmy pijani. W mojej
głowie zaświtał dość głupi pomysł. Ni stąd ni zowąd zerwałam się i wbiegłam
wprost do morza. Śmiejąc się taplałam się w wodzie. Zauważyłam zdziwionego
Itachiego. Wyszłam prędko na brzeg i pociągnęłam go w kierunku wody. Kiedy
oboje znajdowaliśmy się w wodzie zaczęłam go ochlapywać. Zabawa nie miała
końca. Śmialiśmy się głośno. Wiem, że to tylko wpływ sake, ale naprawdę
wspaniale się z nim bawiłam. Nagle zanurkowałam. Postanowiłam zrobić dowcip
Itachiemu i z wielkim trudem nie wynurzałam się.
-Sakura? – słyszałam gorączkowy
głos Uchihy. Poczułam jego ręce oplatające mnie w tali. Ciągnął mnie ku górze.
– żyjesz? – Nie mogłam już wytrzymać i roześmiałam się.-Idiotka. – mruknął pod
nosem. Stanęłam na jakimś kamieniu dzięki czemu byłam z nim równa.
-A co martwiłeś się? – szepnęłam.
Teraz alkohol zaczął mącić mi w mózgu całkowicie przejmując nade mną kontrolę.
-Może. – powiedział i odwrócił
głowę. Położyłam dłoń na jego policzku i zmusiłam do spojrzenia na mnie.
-Powiedz prawdę.
-Trochę.
-Dlaczego? – znowu szeptałam.
-Bo bez ciebie nie mógłbym wypełnić
swojego celu. – oparłam swoje czoło o jego spoglądając w jego oczy.
-Tylko dlatego? – Coraz bardziej
się do niego przybliżałam.
-Tak. – szepnął. Czułam jego oddech
na swojej twarzy.
-Jesteś pewien? – Teraz dzieliły
nas już tylko milimetry.
-Nie. – szepnął i pokonał dzielącą nas odległość łącząc nasze
usta w pocałunku. Byłam zszokowana jednak sake krążące w moich żyłach
zdecydowało za mnie. Zarzuciłam mu ręce na szyję i oddałam pocałunek. Itachi coraz bardziej go pogłębiał, a ja nie
sprzeciwiałam się. Było mi nieziemsko przyjemnie. Wplotłam ręce w jego włosy i przyległam do
niego jeszcze bardziej. Sama już nie wiem czy to skutek alkoholu czy to ze mną
coś jest nie tak, ale cieszyłam się z takiego obrotu spraw. Błagałam, aby ta
chwila się nie kończyła. Jednak podmuch wiatru zniwelował moje plany.
Wzdrygnęłam się z zimna co odczuł brunet. Odsunął się ode mnie patrząc mi w
oczy. Przez chwilę nic nie mówiliśmy tylko spoglądaliśmy na siebie. Cisze
postanowił przerwać Itachi.
-Chodźmy już, bo się przeziębisz.
-Znowu się martwisz. – powiedziałam
idąc przed siebie. Zaśmiałam się pod nosem.
-A żebyś wiedziała. – mruknął
cicho, ale i tak dobiegło to do moich uszu. Powstrzymałam się jednak od
skomentowania. Niespodziewanie na swoich ramionach poczułam jakiś materiał.
Spojrzałam tam. Miałam na sobie płaszcz Itachiego. Miło z jego strony, ale
raczej nie mogę w nim paradować po wiosce.
-Dzięki, ale raczej się nie przyda.
Raczej nie chce, aby ANBU zadawało mi mnóstwo pytań skąd go mam. – zdjęłam
płaszcz i oddałam go brunetowi. Ten zaśmiał się głośno.
- no tak zapomniałem. - spojrzałam na niego jak na idiotę i bez słowa
poszłam w kierunku wioski. Itachi szybko wykonał technikę i z powrotem przybrał
formę blondyna. Poszliśmy do hotelu, gdzie z szerokim uśmiechem przywitała nas
recepcjonistka. Całkowicie ją olewając poszliśmy do swojego pokoju. Rzuciliśmy
się na łózko i od razu zasnęliśmy.
Obudziłam
się z potwornym bólem głowy. Spojrzałam na zegarek. Trzecia rano. No pięknie
pomyślałam i wstałam. Omal nie upadłam kiedy dopadły mnie zawroty głowy. Po
chwili ustały a ja udałam się do łazienki. Napuściłam wodę do wanny i zrzuciłam
ubranie. Zanurzyłam się w gorącej cieczy
i próbowałam zignorować narastający ból w mojej czaszce. Nagle poczułam
mdłości. Szybko wyskoczyłam z wanny i klęknęłam przy toalecie. Pożałowałam wczorajszego picia. Jak tylko mój
organizm wyzbył się całej treści żołądka postanowiłam wrócić do wanny. Na
nieszczęście poślizgnęłam się na posadzce i boleśnie wylądowałam na pupie.
-Kurwa mać! – wrzasnęłam
spontanicznie. Szybko jednak przypomniałam sobie, która jest godzina i zaczęłam
się modlić, aby mój wrzask nie obudził Itachiego. Niestety modlitwa pozostała
tylko modlitwą. Usłyszałam skrzypienie łóżka. Zaraz po tym doszedł mnie
zachrypnięty głos Uchihy.
-Sakura? Wszystko w porządku?
-Tak. Tylko się poślizgnęłam. –
dopiero teraz zorientowałam się, że mój głos również nie jest normalny. -Idź
dalej spać. Ja sobie dam radę. – tak jak powiedziałam tak zrobiłam. Szybko
wykapałam się i przebrałam w świeże ubrania. Wyszłam z łazienki i w pokoju zastałam
Itachiego siedzącego na łóżku.
-Łap. To powinno ci pomóc. – rzucił
mi coś małego. Złapałam to i przyjrzałam się dokładnie.
-Aspiryna? No dobra. Gorzej i tak
być nie może. – powiedziałam i połknęłam tabletkę. – Itachi pamiętasz może jak
wróciliśmy do hotelu? – zapytałam grzebiąc w odmętach swojej pamięci.
-Niewiele. Pamiętam jak byliśmy na
tamtej polanie. Potem już tylko przebłyski, a ty?
-Ja prawie nic nie pamiętam. Tylko
jak wychodziliśmy z baru. –powiedziałam zgodnie z prawdą.– A co dokładnie
pamiętasz?
-Hmm… - zamyślił się. – Pamiętam,
że chyba pływaliśmy, ale nie jestem pewien.
-Ahh ale mam słabą głowę skoro nie
pamiętam połowy wieczoru. – mruknęłam rzucając się na łóżko, a ból głowy powoli
mijał.
-Z grzeczności nie zaprzeczę. –
zaśmiał się Itachi. Rzuciłam w niego poduszką.
-wcale nie jesteś lepszy, a
przypomnę, że wypiłeś mniej ode mnie. Zapomniałam spytać ile dni nam zostało,
aby dotrzeć do Yuki?
-Podróżujemy od trzech dni. To jest
czwarty dzień. Czyli nie licząc dzisiejszego zostało nam trzy dni. Promem
dopłyniemy w jeden, więc jak chcesz dzisiaj możemy jeszcze tutaj zostać. -Uśmiechnęłam
się szeroko.
-Czytasz mi w myślach. – przewróciłam
się na brzuch i przeciągnęłam się. – Ale na tą chwile chce jeszcze trochę
pospać. – ułożyłam twarz na poduszce i owinęłam się puchatą kołdrą. Obok mnie
położył się Itachi. Spoglądał na mnie nieodgadnionym wzrokiem. – Co tak się
gapisz? – wyszeptałam.
-Nic. – nadal nie odwracał wzroku. –
Po prostu mnie intrygujesz.
-Dlaczego?
-Nie mam pojęcia. – powiedział i
odwrócił się do mnie plecami. Ochota na sen jakoś mi odeszła. Wstałam szybko.
–Wychodzę. – powiedziałam na do widzenia i pomimo wczesnej pory opuściłam
pokój.
***
Standardowo mam nadzieje, że się podobało. Chciałabym się tez odnieść do komentarza pod siódmym rozdziałem tu pozwolę sobie zacytować wypowiedź Red "Itachi się śmieje, uśmiecha i przytula?! To ostatnie, to jeszcze jestem w stanie znieść - w końcu to opowiadanie mające na celu przedstawienie losów jego i Sakury. Jednak... odrobinę trudno mi się do tego przyzwyczaić.(...)"
Red rozumiem, że jest to dla ciebie trudne. Sama długo zastanawiałam się jak wykreować postać Itachiego i jak go rozwijać. W końcu stwierdziłam, ze przedstawię go tak jak wyobrażam sobie Itachiego w mandze. Oczywiście bez maską chłodu i obojętności. To by było na tyle :)
Oceniajcie i komentujcie :) Sayonara.
***
Standardowo mam nadzieje, że się podobało. Chciałabym się tez odnieść do komentarza pod siódmym rozdziałem tu pozwolę sobie zacytować wypowiedź Red "Itachi się śmieje, uśmiecha i przytula?! To ostatnie, to jeszcze jestem w stanie znieść - w końcu to opowiadanie mające na celu przedstawienie losów jego i Sakury. Jednak... odrobinę trudno mi się do tego przyzwyczaić.(...)"
Red rozumiem, że jest to dla ciebie trudne. Sama długo zastanawiałam się jak wykreować postać Itachiego i jak go rozwijać. W końcu stwierdziłam, ze przedstawię go tak jak wyobrażam sobie Itachiego w mandze. Oczywiście bez maską chłodu i obojętności. To by było na tyle :)
Oceniajcie i komentujcie :) Sayonara.
Świetnego masz bloga! :3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:
sasuke-i-erin.blog.pl
Dopiero zaczynam, mam nadzieję że się spodoba! :D
Genialne! Ciekawe czy Sakura coś sobie przypomni. ^_^
OdpowiedzUsuńMam też nadzieje, że akcja troszkę się rozkręci i wreszcie zacznie coś się dziać (tj. np. jakaś walka czy co).
No nic, czekam na newsa.
Pozdrawiam!
^_^
Świetny blog, już nie mogę doczekać się następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńŚwietne :) czytam już od jakiegoś czasu i naprawdę super :) zapraszam też do siebie :P
OdpowiedzUsuń