środa, 20 marca 2013

Rozdział Piąty.


Na wstępie chciałam podziękować komentującym. Miłe słowa, które piszecie o opowiadaniu są jak miód na moje serce. Podnosicie mnie na duchu, dajecie natchnienie do dalszego pisania pomimo, że od trzech dni tkwię w martwym punkcie. Teraz zapraszam na następny rozdział.
***
SAKURA
               Weszłam do kryjówki ledwo włócząc nogami. Zaczęłam się obwiniać za tak wielkie zaniedbanie kondycji. Postanowiłam przyłożyć się do treningu z Itachim. W końcu to drugi powód dla, którego tu jestem. Zdobyć siłę. Usłyszałam za sobą czyjeś kroki. Zapewne był to wspomniany już Uchiha. Nie myliłam się. Od razu poczułam ten zapach obok siebie.
-Itachi... Wiesz może, który pokój to pokój Konan. Chciałabym z nią porozmawiać.
-Tak chodź. Zaprowadzę Cię. – po  kilkominutowej drodze po krętych korytarzach dotarliśmy pod jedne z wielu drzwi. – Powinna być w środku. Jeśli nie ma jej tutaj jest u Peina, a nie radzę ci tam iść bez powodu, a rozmowa z Konan nie jest dobrym powodem.- Zapukałam. Nic. Zrobiłam to drugi raz też nic. No cóż pewnie jej nie ma. Uchiha już znikał w mroku korytarzy. Podążyłam za nim żeby się nie zgubić. Kiedy weszliśmy na główny korytarz znałam już drogę. Skierowałam się do pokoju. Jak tylko weszłam rzuciłam się na łóżko. Moje myśli były w zakładce o nazwie „uwaga, nieogarnięcie”. Nie potrafiłam przetrawić tego co usłyszałam wczoraj od Itachiego. Niby dlaczego chciał chronić Sasuke. Przecież to on ściągnął to wszystko na jego barki. Ahh myślenie o tym przyprawiało mnie o ból głowy. Spojrzałam na półkę z książkami. Wzięłam pierwszą lepszą i otworzyłam ją. Zdziwił mnie ręczny napis na pierwszej stronie „Nic nie jest tym czym się wydaje” Hmm... Dziwne. Wzięłam jednak książkę i świecę. Ten drugi przedmiot zapaliłam i położyłam na szafce nocnej, a sama ułożyłam się na łóżku i zagłębiłam się w lekturę. Ciekawiło mnie ile książka ma stron. Przewróciłam ją więc na ostatnią stronę. Zamiast numeru strony zauważyłam pieczęć na tylnej okładce. Znałam tą pieczęć jednak nie byłam pewna co do znaków jakie trzeba wykonać, aby ją złamać. Znałam na szczęście kogoś kto by to wiedział.
-Kuchiyose no Jutsu – na łóżku pojawił się mały ślimak. Nie lubiłam tych zwierząt, ale w sytuacjach jak te były przydatne. Małe, łatwo je ukryć. W ogóle nie rzucają się w oczy.
-Witam, Sakura-sama. W czym ci pomóc? – zapytała
-Słuchaj mam problem z tą pieczęcią. Nie pamiętam znaków. Kojarzysz ją może? – ślimak kiwnał głową. Uradowałam się jak dziecko.
-To będzie: Pies, Świnia, Wół, Tygrys. Mam nadzieję, że pomogłam.
-Tak pomogłaś, a teraz zmykaj. A i nie kontaktowałaś się ze mną. Zakaz mówienia o tej rozmowie.
-Dobrze Sakura-sama.- ślimak rozpłyną się w białym dymie, który zniknął tak szybko jak przyzwane przeze mnie zwierzę. Od razu wzięłam się za technikę. Wykonywałam znaki powoli. Nigdzie mi się nie spieszyło. Pies. świnia. Wół. Już miałam wykonać tygrysa kiedy ktoś popchnął mnie na łóżko.
-Czy rodzice nigdy ci nie mówił, że nie rusza się nie swoich rzeczy. –dopiero teraz spojrzałam na swojego oprawcę. Uchiha. Leżał nade mną ze złością w oczach, ale to było normalne. Widziałam również cień strachu. Przemknął w sekundę przez jego oczy jednak ja byłam pewna, że tam był. – Co zatkało panią Haruno? Zapamiętaj sobie. Nie zbliżaj się do moich rzeczy! – wykrzyczał mi prosto w twarz. Było to łatwe ze względu na to, że nadal był nade mną, a nasze twarze dzieliły centymetry. Teraz poczułam strach. Ja Sakura, która zabiła wiele takich jak on. Teraz jednak byłam bezbronna. Bezbronna i głupia. Uwierzyłam w to, ze mogę się tutaj swobodnie czuć. Co jak co, ale jestem kimś w rodzaju intruza. Tylko, że mnie nie chcą się pozbyć za wszelką cenę. Wzięłam płytki oddech. Jednak nie uchroniło mnie to przed jego zapachem. Obezwładniająca mieszanka strachu i wspomnień całkowicie uniemożliwiła mi logiczne myślenie. Jedyne co potrafiłam to szarpać się. Jednak ciężar jego ciała skutecznie odebrało mi możliwość powstania. Mówi się trudno. Zaczęłam go z siebie spychać. To tez spełzło na niczym. Czułam jego dłonie na moich nadgarstkach. Przytrzymywał mnie mocno. Ciągle na mnie patrzył, a ja niechętnie chłonęłam ten piękny zapach. Jednak strach nie minął. Wręcz przeciwnie. Rósł z każdą sekundą, kiedy Uchiha tak się zachowywał. Zmusiłam się do jakiejś reakcji.
-Przepraszam, ale czy możesz ze mnie zejść? – powiedziałam spokojnie. Miałam ochotę wybiec stąd jak najszybciej. Nie mogłam jednak okazać strachu. O nie. Nie dam mu tej satysfakcji. Chłopak powrócił do rzeczywistości i wstał. Podał mi rękę. Ja jednak uniosłam się dumą i wstałam o własnych siłach. Wzięłam do ręki przedmiot naszej dyskusji i z teatralną kpiną odłożyłam ją na miejsce. Odwróciłam się w jego stronę. – Byłbyś tak miły i posegregował książki na te które mogę czytać i na te które są dla mnie zakazane?-syknęłam i wyszłam z pomieszczenia. Skierowałam się do wyjścia. Musiałam zapalić i posiedzieć na łonie natury.
ITACHI
Widziałem jak dobija się do Konan. Jednak tak jak przypuszczałem dziewczyny nie było w pokoju. Sakura powoli ruszyła w moje ślady. Jednak na głównym korytarzu gdzieś się zapodziała. Zapewne poszła do pokoju. Szwendałem się jeszcze chwilę. Nagle wyczułem jej chakrę. Co ona znowu kombinuje. Pomyślałem. Chciałem biec do pokoju jednak wzbudziłoby to zbyt duże podejrzenia innych członków. Dlatego przez dobre parę minut szedłem marszem. Kiedy tylko otworzyłem drzwi krew we mnie zawrzała. Sakura trzymała TĄ książkę i wykonywała przedostatni znak. Nie  Nie pozwolę jej na to. Szubko rzuciłem się na łózko, aby zdezorientować Haruno. Książka nietknięta wylądowała obok nas. Leżałem na niej. Zacząłem się wściekać.
-Czy rodzice nigdy ci nie mówił, ze nie rusza się nie swoich rzeczy. –Wolałbym nie myśleć o tym co by się działo gdybym przyszedł choć o sekundę później. Przez chwile nawet poczułem strach. Jednak szybko się opamiętałem. W tej książce ukryte jest coś do czego nawet ja nie chce wracać, a wiem, ze byłbym do tego zmuszony przez Haruno, gdyby odkryła prawdę. Dziewczyna przyglądała mi się bacznie jednak nic nie mówiła. – Co zatkało panią Haruno? Zapamiętaj sobie. Nie zbliżaj się do moich rzeczy! – zakończyłem krótkie kazanie na temat „To moje rzeczy i wara od nich.” Powoli się uspokajałem. Jednak kiedy tylko wciągnąłem powietrze do płuc do mojego nosa dotarł ten wiśniowy zapach. Cholera. Znowu mnie sparaliżowało. Przyglądałem się jej. Wiedziałem to. Jednak nie widziałem nic. W takim stanie był mój mózg. Omotany przez ten zapach i bolesne wspomnienia. Dziewczyna zaczęła się szarpać pode mną Jednak ja nie ustępowałem ani na krok. Nie byłem świadom tego co się dzieje. Żelaznym uściskiem przycisnąłem jej nadgarstki do powierzchni łóżka, aby przestała się szarpać. To jednak nie spowodowało wybudzenia z letargu. Udało się to dopiero kiedy usłyszałem jej głos.
-Przepraszam, ale czy możesz ze mnie zejść? – cholera. Nie wiem ile siedzieliśmy w takiej pozycji jednak od razu wstałem. Podałem jej dłoń, aby pomóc jej wstać. Jednak ona obruszyła się tylko i próbowała mi okazać swoje oburzenie. Wzięła książkę do ręki. Znowu we mnie zawrzało. Jednak tym razem odłożyła ją na półkę. Stanęła obok drzwi i– Byłbyś tak miły i posegregował książki na te które mogę czytać i na te które są dla mnie zakazane?- syknęła na odchodne. Teraz miałem ochotę udusić ją gołymi rękoma. Najpierw myszkuje w moich rzeczach, a potem ma jeszcze pretensje o to, że się zdenerwowałem. Kobiety. Usiadłem na łóżku. Zacząłem się zastanawiać nad całą tą sytuacją. Jutro wyruszamy po jedną część amuletu. Będę z nią całą dobę przez pięć dni. Potem jeszcze powrót do nowej kryjówki trzy dni. Ponad tydzień sam na sam z Sakurą. Nie mogąc spuszczać jej z oka. Znosząc wszystkie te jej humorki. Na samą myśl rozbolała mnie głowa. Wyszedłem z pokoju i skierowałem się do wyjścia z kryjówki. Musiałem odetchnąć.
SAKURA
Siedziałam na trawie przed kryjówką. W mojej dłoni spoczywał papieros, którego co jakiś czas kierowałam do ust i z powrotem. Miałam dość. Teraz opuścił mnie strach, a wraz z nim adrenalina. Nogi mi się trzęsły. Nadal jednak wyrzucałam sobie własną głupotę. Jak ja mogłam sądzić, że relacje z Uchihą będą tak proste. Usłyszałam jakiś dźwięk docierający do mnie z kryjówki. Ktoś właśnie wychodził. Nie przejęłam się tym zbytnio. Nadal siedziałam na swoim miejscu myśląc o dzisiejszej sytuacji. Nagle ktoś usiadł obok mnie. Był to Deidara. Spojrzał tylko na papierosa. Na szczęście nie odezwał się na ten temat. Teraz chyba bym się nie powstrzymała i go uderzyła.
-Co jest Sakura? – zapytał spokojnie. Ja za to położyłam się na trawie i wyjęłam drugiego  papierosa. Paliłam go myśląc nad odpowiedzią.
-Nic Deidara. Wszystko w porządku. – powiedziałam i zaprezentowałam mu ten mój sztuczny uśmieszek. Tak naprawdę czułam się źle z całą tą sytuacją, która wydarzyła się w pokoju Uchihy. Nie wiem czemu, ale właśnie tak czułam. Stop. Upomniałam sama siebie. Za dużo myślisz. Skup się na swoim celu. Wyłącz uczucia. Powtarzałam swoją mantrę, która wyryła mi się w umyśle przez ostatnie pół roku. Blondyn westchnął przeciągle.
-Skoro tak to ja już będę iść. – powiedział i zaczął się podnosić. Powstrzymałam go dłonią.
-Zostań. Nie musisz nic mówić czy robić po prostu posiedź ze mną. – cholera Sakura od kiedy to stałaś się taka ludzka? Znowu gadałam do siebie. Może i zdobędę w Akatsuki siłę, ale na pewno wcześniej zwariuje.
-No dobra. Tylko powiedz mi co się stało.
-Powiedzmy, że zrobiłam coś nieeleganckiego i wyniknęła z tego awantura. – tak dobrze powiedziane. Zero szczegółów.
-Co może mi powiesz, ze pocałowałaś Konan i Pein się 1)ciekł? – zapytał ze śmiechem blondyn. Trochę przypominał mi Naruto.  Wypuściłam dym z ust.
-Nie, debilu. – zaśmiałam się krótko. – A dlaczego Pain miałby się wściec? Są razem. – i teraz odezwała się kobieca strona mojej natury. Uwielbienie plotek.
-Nie wiadomo jak z nimi jest. Są bardzo zżyci. Oni założyli Akatsuki.
-Yhym. Ciekawe.
-Wiesz co Sakura. Ja chyba będę leciał. – popatrzyłam na niego. Deidara patrzył w stronę wejścia do kryjówki. Podążyłam za jego wzrokiem i ujrzałam Uchihe. Na jego twarzy widać było ślady furii jaka ogarnęła go w pokoju.
-Zostań. Spokojnie. Ja go tam nie widzę.
-Czyli pokłóciłaś się z Itachim? Brawo. Dopięłaś niemożliwego. Myślałem, że on jest świątynią spokoju i opanowania. – Szkoda, ze nie był „świątynią” podczas ostatniej sprzeczki. Znowu dopadły mnie wyrzuty sumienia. Odrzuciłam je jednak od siebie. Musiałam dowiedzieć się co takiego skrywa Itachi Uchiha.
-Wiesz co Deidara. Lepiej dla ciebie jak jednak pójdziesz. Czuję, ze kłótni ciąg dalszy.
-Okej. Jakby co to wiesz gdzie mnie szukać – powiedział i zniknął w kłębie dymu. JA za to poszłam w kierunku rzeki. Musiałam przy tym minąć Uchihe. Zrobiłam to niechętnie i nadal szłam przed siebie. Nie odwracaj się! Nakazywałam sobie. Nagle poczułam jego dłoń na swoim nadgarstku.
-Możesz mi wyjaśnić chociaż czego szukałaś w moich rzeczach. – powiedział spokojnie
-Niczego nie szukałam. – wyjaśniłam i próbowałam wyrwać dłoń z uścisku mężczyzny. Był jednak zbyt silny. Przyciągnął mnie bliżej siebie.
-Nie okłamuj mnie. To oczywiste, ze czegoś szukałaś skoro chciałaś złamać pieczęć. – no tak. To nie świadczyło na moją korzyść. Stałam teraz tak, ze całym ciałem przylegałam do niego. Jedynie nasze twarze były nieznacznie od siebie oddalone.
-Słuchaj. Niczego nie szukałam. Nudziło mi się i wzięłam ta pieprzoną książkę. Chciałam zobaczyć ile jest stron i wtedy zobaczyłam pieczęć. Potem pokierowała mną zwykła ciekawość. – wyjaśniłam zgodnie z prawdą. Uchiha jednak jeszcze mocniej zacisnął dłoń.
-Nie wierzę ci. -  wysyczał mi prosto w twarz.
-To nie wierz! Teraz puszczaj mnie! – zaczęłam się szarpać. Tak samo jak w pokoju nie dało to żadnego rezultatu.  Poczekałam chwilę stojąc w milczeniu. Nagle poczułam, ze uścisk odrobinę zelżał. To była moja szansa. Wyszarpnęłam dłoń i poszłam nad rzekę. Itachi poszedł za mną. Jezu, czego on chciał. Wszystko mu powiedziałam. – Daj! Mi! Spokój! – akcentowałam każdy wyraz, aby w końcu do niego dotarło. Chyba poskutkowało. Poszłam przed siebie i usiadłam przy brzegu rzeki. Po chwili jednak znowu usłyszałam kroki.
-Sakra.. Ja ... Przepraszam Cię. – ostatnie wypowiedział najszybciej jak potrafił. No nieźle. Jednego dnia wyprowadzam najspokojniejszego człowieka na ziemi z równowagi i słyszę przeprosiny z ust mordercy. Brawo Sakura. Za to powinni dać mi jakąś nagrodę. Usiadł obok mnie. Odwróciłam wzrok. – Naprawdę przepraszam. Po prostu. Jakby to powiedzieć. Mam fioła na punkcie prywatności.
-Nic dziwnego. Morderca ma co ukrywać – powiedziałam bez przemyślenia swoich słów. Zauważyłam tylko jak Itachi nagle posmutniał. NIE wiem czemu, ale poczułam nagłą potrzebę poprawienia mu humoru. Odezwała się dawna, jak sądziłam martwa Sakura.
-Hej, Itachi. Przepraszam. Nie powinnam była tego mówić. Przepraszam też, ze próbowałam załamać tamtą pieczęć.
-Nic nie szkodzi. Należy mi się. W końcu jestem mordercą. – jeszcze bardziej posmutniał. Położyłam dłoń na jego ramieniu.
-Słuchaj, serio żałuje. Teraz przestań się użalać. – no i wszystko wróciło do normy. Wyłączyłam swoją uczuciową stronę. Itachi spojrzał mi w oczy.
-Mogę Cię o coś spytać? – przytaknęłam tylko głową. – Jaki był Sasuke zanim opuścił wioskę? – to pytanie zbiło mnie z pantałyku. Zastanawiałam się co mu powiedzieć.
-Hmmm. Na początku był cichy. Z nikim nie rozmawiał. PO tym jak staliśmy się drużyną siódmą trochę się zżyliśmy. Trójka przyjaciół. Sasuke trochę się otworzył. Ciągle rywalizował z Naruto. Pamiętam jak podczas naszej pierwszej poważnej misji mieliśmy trening na kontrole i skupienie chakry. Wiesz wchodzenie na drzewa. Ćwiczyli do północy, aż w końcu oboje dotarli na sam czubek drzewa. Wrócili uśmiechnięci. Oboje. Potem był egzamin na chunina. Orochimaru nałożył na niego pieczęć. Od tego wszystko się zaczęło. Zaczął pogrążać się w mroku i zemście. Znowu odtrącał wszystkich, aż uciekł z wioski. Walczył przeciwko Naruto w Dolinie Końca. Do dzisiaj próbujemy go odnaleźć i sprowadzić do wioski. Jednak wiem, że to nie możliwe. Nie jest już tym samym człowiekiem. Nigdy już nie będzie przyjacielem, ani moim, ani Naruto. – zakończyłam swoja opowieść i zorientowałam się, że zaczęłam płakać. Cholera. Wszystko tylko nie to. Itachi spojrzał na mnie.
-Kochałaś go? – zapytał nagle.
-Słucham? – zdezorientowana odwzajemniłam spojrzenie.
-Pytam się czy kochałaś mojego brata. – zamyśliłam się. Tak kochałam go. Nawet nie wiesz jak bardzo. Te słowa cisnęły mi się na usta. Wiedziałam jednak, ze nie mogę wypowiedzieć ich na głos.
-Byłam nim zauroczona. Z resztą jak każda dziewczyna w Konoha. Trwało to krótko. Przeszło mi zanim jeszcze uciekł z wioski.
-Kogo chcesz okłamać? Mnie czy samą siebie. Odejście przyjaciela nie wywołuje takich reakcji. Wskazał na moje policzki. Milczałam. Nie byłam w stanie wydusić z siebie nawet słowa. Nagle jednak do głowy przyszło mi kłamstwo idealne. Naciągnięta prawda.
-To nie jego utrata to powoduje. Tylko tęsknota za beztroskimi czasami. Kiedy nie wiedziałam jakie zło czai się za murami. NEI wiedziałam o tym, ze mój przyjaciel chce nas opuścić. Nie wiedziałam o tym, ze ktoś chce porwać mojego najlepszego przyjaciela i go zabić.
-Mówisz o Naruto, prawda? – spojrzałam na niego jak na idiotę.
-Nie. O tym drzewie co tu stoi.
-Powiedz mi jeszcze co byś zrobiła, aby obronić Naruto? Albo wioskę? – no nie ta rozmowa stawała się coraz dziwniejsza. Spojrzałam znowu na Itachiego.
-Wszystko. – powiedziałam. – Jestem poświęcić dla nich nawet swoje życie. Nawet gdybym miała zabić ciebie i całe Akatsuki. Cholera. Nawet gdybym miała zabić Sasuke i zginąć w walce z nim. Wiem jedno. Zabrałabym jego dusze ze sobą byleby wioska i Naruto byli bezpieczni. Teraz ty mi coś powiedz. Dlaczego tak obchodzi Cię Sasuke? Sam przecież skazałeś go na takie życie. – powiedziałam i położyłam się na trawie. Widziałam teraz niebo usłane gwiazdami. Nawet nie zauważyłam kiedy zrobił się ciemno. Wyjęłam kolejnego papierosa. Do dalszego prowadzenia tej dyskusji był on niezbędny.
-Nie wiem. Po prostu byłem ciekaw. Tak jak ty tamtej książki. – zaśmiał się cicho. – Sakura. Dlaczego zgodziłaś się tu zostałaś? Mogłaś dalej ze mną walczyć. Dlaczego kiedy wspomniałem o zdobyciu siły zmieniłaś zdanie? – spojrzał znowu na mnie. Ja jednak patrzyłam w niebo.
-Tez mam swój cel, a do tego potrzebuję siły. – powiedziałam uważając na słowa.
-A jaki to cel? – dopytywał się Uchiha.
-Zabić pewnego człowieka. – wyjaśniłam i wrzuciłam końcówkę papierosa do rzeki.
-Co on Ci zrobił?
-Zabił moją rodzinę. Pozbawił mnie ostatniej rzeczy, która trzymała mnie przy ... jakby to nazwać. Normalności. – Itachi nie odezwał się już więcej. Pogrążył się we własnych myślach. Tak jak ja położył się na trawie. Prawi usypiałam kiedy on podniósł się i podał mi rękę.
-Chodźmy już. Musisz się wyspać przed podróżą. – tym razem skorzystałam z jego pomocy. Razem ramię w ramie weszliśmy do kryjówki. Nie lubiłam tego miejsca. Jak dobrze, że po misji zamieszkamy w innym miejscu. Weszliśmy do pokoju. Oboje położyliśmy się na łóżku.
-Dziękuję Itachi. – powiedziałam spokojnie.
-Za co? Za to, że się na ciebie wściekłem?
-Nie. Za to, ze mnie przeprosiłeś pomimo, że ta cała sytuacja to była moja wina. – uśmiechnęłam się dyskretnie.
-Nie ma za co. – wypowiedział formułkę grzecznościową. Odwróciłam się na bok i powoli zaczęłam zasypiać. Jednak nie dane mi jeszcze było spotkać Morfeusza.
-Powiedz mi jak zginęła twoja rodzina? Jak nie chcesz to nie mów.
-Wszystko to zaczęło się kiedy byłam mała. Dostali misję. Zlikwidować rodzinę, która zagrażała wiosce. Misja przebiegł spokojnie. Bez komplikacji. Potem wiele lat później. Dokładnie rok temu okazało się, ze pominęli jedną osobę. Nastolatka. Nie zauważyli go, ani nie wyczuli. Ten zemścił się. Przyszedł do naszego domu w Konoha i  zamordował ich na moich oczach. Na szczęście schowałam się i nie zauważył mnie. Popełnił ten sam błąd co moi rodzice. Teraz spotka go ten sam los co ich. Śmierć. – płakałam. Na szczęście było ciemno. Itachi nie był w stanie tego zauważyć.
-Spokojnie. Nie płacz. Czasu nie cofniesz. – skąd on. Odwróciłam się w jego kierunku i od razu zauważyłam Sharingana.
-Niby nie cofnę, ale żal i smutek zawsze pozostanie. Najgorsze w tym wszystkim jest to, ze to wszystko wina Konohy. To ona wysłała ich na tą misję. Dlatego uciekłam. Nie mogłam tego wytrzymać. Po prostu sama musze się z tym wszystkim ogarnąć.
-Wiesz Sasuke przez osiem lat nie doszedł do siebie. Masz jeszcze czas. Utrata bliskich to najgorsze co spotyka nas shinobi. Zaczynamy wątpić we wszystko. Podważać słuszność całego systemu. Wiedz jeszcze jedno. To nie wina wioski. Twoi rodzice mieli wybór.
-Dziękuję ci Itachi. Za całą tą rozmowę. Powiedziałam i przytuliłam mężczyznę w podzięce. Czułam, ze drzwi do więzienia, w którym osadziłam dawną uczuciową Sakurę zostały naruszone.

***
Mam nadzieje, ze się podobało. Teraz komentujcie. Mówcie co wam się podoba, a co nie. Wytykajcie błędy. Nie obrażę się ;) Chciałam jeszcze powiedzieć, abyście informowali mnie o nowych rozdziałach na waszych blogach w zakładce "Powiadomienia o nowych blogach i rozdziałach."

4 komentarze:

  1. Wow. Itachi ją przeprosił a to nowość ! Ciekawe co było w tej książce że się tak wściekł.
    NIe mogę się doczekać następnej notki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna ! Czy Sakura trochę nie za dużo pali ? Fajnie by było jakby jeszcze Itachi się od tego uzależnił xDD.. Proszę cię tylko nie rób z Sakury rozbeczanej laluni.. :D Czekam na następną ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku! Dopiero teraz zwróciłam na to większą uwagę. Dziewczyno, piszesz genialnie!! ^_^
    Teraz, gdy tak patrzę, to temu gniotowi, któremu nadałam oficjalną nazwę "opowiadanie" - chodzi mi o to, co zaczęłam pisać, ale jeszcze nie publikuje - wiele brakuje do punktu zwanego chociażby "znośnym". Popadam w kompleksy! Aj!! =_=
    Niemniej jednak, ten rozdział - porównując do poprzednich - jest jakościowo najlepszy.
    Tak też, pisz, pisz i jeszcze raz pisz, bo czekam na newsa. ^_^

    Pozdrawiam!
    Blacky

    PS Polecam ci jeszcze zgłoszenie swojego bloga do kilku katalogów.
    http://tajemniczy--ogrod.blogspot.com/
    http://spis-fanfiction.blogspot.com/
    (swoją drogą, zrobiłam im darmową reklamę =_=)

    OdpowiedzUsuń
  4. Owszem, podobało się. Minęło sporo czasu od kiedy po raz ostatni czytałam opowiadanie w jakikolwiek sposób związane z anime Naruto, dlatego ciężko było mi zacząć czytać ten rozdział, jednak przełamałam się i - jak widać - nie jestem ani trochę zawiedziona. Oczywiście, błędy jakieś znalazłam, ale - niestety - godzina na zegarze niezaprzeczalnie wskazuje na to, że powinnam już zasypiać, więc nie zacznę swojego tradycyjnego "wytykania błędów". Mogę tylko napisać, że podziwiam ogrom tego rozdziału, a także sam tekst, a z resztą wstrzymam się do kolejnego odcinka. : )

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na: osmy-swiat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń