Na wstępie chciałam podziękować komentującym. Miłe słowa, które piszecie o opowiadaniu są jak miód na moje serce. Podnosicie mnie na duchu, dajecie natchnienie do dalszego pisania pomimo, że od trzech dni tkwię w martwym punkcie. Teraz zapraszam na następny rozdział.
***
SAKURA
***
SAKURA
Weszłam
do kryjówki ledwo włócząc nogami. Zaczęłam się obwiniać za tak wielkie
zaniedbanie kondycji. Postanowiłam przyłożyć się do treningu z Itachim. W końcu
to drugi powód dla, którego tu jestem. Zdobyć siłę. Usłyszałam za sobą czyjeś
kroki. Zapewne był to wspomniany już Uchiha. Nie myliłam się. Od razu poczułam
ten zapach obok siebie.
-Itachi... Wiesz może, który pokój
to pokój Konan. Chciałabym z nią porozmawiać.
-Tak chodź. Zaprowadzę Cię. –
po kilkominutowej drodze po krętych
korytarzach dotarliśmy pod jedne z wielu drzwi. – Powinna być w środku. Jeśli
nie ma jej tutaj jest u Peina, a nie radzę ci tam iść bez powodu, a rozmowa z
Konan nie jest dobrym powodem.- Zapukałam. Nic. Zrobiłam to drugi raz też nic.
No cóż pewnie jej nie ma. Uchiha już znikał w mroku korytarzy. Podążyłam za nim
żeby się nie zgubić. Kiedy weszliśmy na główny korytarz znałam już drogę.
Skierowałam się do pokoju. Jak tylko weszłam rzuciłam się na łóżko. Moje myśli
były w zakładce o nazwie „uwaga, nieogarnięcie”. Nie potrafiłam przetrawić tego
co usłyszałam wczoraj od Itachiego. Niby dlaczego chciał chronić Sasuke.
Przecież to on ściągnął to wszystko na jego barki. Ahh myślenie o tym
przyprawiało mnie o ból głowy. Spojrzałam na półkę z książkami. Wzięłam
pierwszą lepszą i otworzyłam ją. Zdziwił mnie ręczny napis na pierwszej stronie
„Nic nie jest tym czym się wydaje”
Hmm... Dziwne. Wzięłam jednak książkę i świecę. Ten drugi przedmiot zapaliłam i
położyłam na szafce nocnej, a sama ułożyłam się na łóżku i zagłębiłam się w
lekturę. Ciekawiło mnie ile książka ma stron. Przewróciłam ją więc na ostatnią
stronę. Zamiast numeru strony zauważyłam pieczęć na tylnej okładce. Znałam tą
pieczęć jednak nie byłam pewna co do znaków jakie trzeba wykonać, aby ją
złamać. Znałam na szczęście kogoś kto by to wiedział.
-Kuchiyose no Jutsu – na łóżku
pojawił się mały ślimak. Nie lubiłam tych zwierząt, ale w sytuacjach jak te
były przydatne. Małe, łatwo je ukryć. W ogóle nie rzucają się w oczy.
-Witam, Sakura-sama. W czym ci
pomóc? – zapytała
-Słuchaj mam problem z tą
pieczęcią. Nie pamiętam znaków. Kojarzysz ją może? – ślimak kiwnał głową.
Uradowałam się jak dziecko.
-To będzie: Pies, Świnia, Wół,
Tygrys. Mam nadzieję, że pomogłam.
-Tak pomogłaś, a teraz zmykaj. A i
nie kontaktowałaś się ze mną. Zakaz mówienia o tej rozmowie.
-Dobrze Sakura-sama.- ślimak
rozpłyną się w białym dymie, który zniknął tak szybko jak przyzwane przeze mnie
zwierzę. Od razu wzięłam się za technikę. Wykonywałam znaki powoli. Nigdzie mi
się nie spieszyło. Pies. świnia. Wół. Już miałam wykonać tygrysa kiedy ktoś
popchnął mnie na łóżko.
-Czy rodzice nigdy ci nie mówił, że
nie rusza się nie swoich rzeczy. –dopiero teraz spojrzałam na swojego oprawcę.
Uchiha. Leżał nade mną ze złością w oczach, ale to było normalne. Widziałam
również cień strachu. Przemknął w sekundę przez jego oczy jednak ja byłam
pewna, że tam był. – Co zatkało panią Haruno? Zapamiętaj sobie. Nie zbliżaj się
do moich rzeczy! – wykrzyczał mi prosto w twarz. Było to łatwe ze względu na
to, że nadal był nade mną, a nasze twarze dzieliły centymetry. Teraz poczułam
strach. Ja Sakura, która zabiła wiele takich jak on. Teraz jednak byłam
bezbronna. Bezbronna i głupia. Uwierzyłam w to, ze mogę się tutaj swobodnie
czuć. Co jak co, ale jestem kimś w rodzaju intruza. Tylko, że mnie nie chcą się
pozbyć za wszelką cenę. Wzięłam płytki oddech. Jednak nie uchroniło mnie to
przed jego zapachem. Obezwładniająca mieszanka strachu i wspomnień całkowicie
uniemożliwiła mi logiczne myślenie. Jedyne co potrafiłam to szarpać się. Jednak
ciężar jego ciała skutecznie odebrało mi możliwość powstania. Mówi się trudno.
Zaczęłam go z siebie spychać. To tez spełzło na niczym. Czułam jego dłonie na
moich nadgarstkach. Przytrzymywał mnie mocno. Ciągle na mnie patrzył, a ja
niechętnie chłonęłam ten piękny zapach. Jednak strach nie minął. Wręcz
przeciwnie. Rósł z każdą sekundą, kiedy Uchiha tak się zachowywał. Zmusiłam się
do jakiejś reakcji.
-Przepraszam, ale czy możesz ze
mnie zejść? – powiedziałam spokojnie. Miałam ochotę wybiec stąd jak
najszybciej. Nie mogłam jednak okazać strachu. O nie. Nie dam mu tej
satysfakcji. Chłopak powrócił do rzeczywistości i wstał. Podał mi rękę. Ja
jednak uniosłam się dumą i wstałam o własnych siłach. Wzięłam do ręki przedmiot
naszej dyskusji i z teatralną kpiną odłożyłam ją na miejsce. Odwróciłam się w
jego stronę. – Byłbyś tak miły i posegregował książki na te które mogę czytać i
na te które są dla mnie zakazane?-syknęłam i wyszłam z pomieszczenia.
Skierowałam się do wyjścia. Musiałam zapalić i posiedzieć na łonie natury.
ITACHI
Widziałem jak dobija się do Konan.
Jednak tak jak przypuszczałem dziewczyny nie było w pokoju. Sakura powoli
ruszyła w moje ślady. Jednak na głównym korytarzu gdzieś się zapodziała.
Zapewne poszła do pokoju. Szwendałem się jeszcze chwilę. Nagle wyczułem jej chakrę.
Co ona znowu kombinuje. Pomyślałem. Chciałem biec do pokoju jednak wzbudziłoby
to zbyt duże podejrzenia innych członków. Dlatego przez dobre parę minut szedłem
marszem. Kiedy tylko otworzyłem drzwi krew we mnie zawrzała. Sakura trzymała TĄ
książkę i wykonywała przedostatni znak. Nie Nie pozwolę jej na to. Szubko rzuciłem się na
łózko, aby zdezorientować Haruno. Książka nietknięta wylądowała obok nas. Leżałem
na niej. Zacząłem się wściekać.
-Czy rodzice nigdy ci nie mówił, ze
nie rusza się nie swoich rzeczy. –Wolałbym nie myśleć o tym co by się działo
gdybym przyszedł choć o sekundę później. Przez chwile nawet poczułem strach.
Jednak szybko się opamiętałem. W tej książce ukryte jest coś do czego nawet ja
nie chce wracać, a wiem, ze byłbym do tego zmuszony przez Haruno, gdyby odkryła
prawdę. Dziewczyna przyglądała mi się bacznie jednak nic nie mówiła. – Co
zatkało panią Haruno? Zapamiętaj sobie. Nie zbliżaj się do moich rzeczy! –
zakończyłem krótkie kazanie na temat „To moje rzeczy i wara od nich.” Powoli
się uspokajałem. Jednak kiedy tylko wciągnąłem powietrze do płuc do mojego nosa
dotarł ten wiśniowy zapach. Cholera. Znowu mnie sparaliżowało. Przyglądałem się
jej. Wiedziałem to. Jednak nie widziałem nic. W takim stanie był mój mózg.
Omotany przez ten zapach i bolesne wspomnienia. Dziewczyna zaczęła się szarpać
pode mną Jednak ja nie ustępowałem ani na krok. Nie byłem świadom tego co się
dzieje. Żelaznym uściskiem przycisnąłem jej nadgarstki do powierzchni łóżka,
aby przestała się szarpać. To jednak nie spowodowało wybudzenia z letargu.
Udało się to dopiero kiedy usłyszałem jej głos.
-Przepraszam, ale czy możesz ze
mnie zejść? – cholera. Nie wiem ile siedzieliśmy w takiej pozycji jednak od
razu wstałem. Podałem jej dłoń, aby pomóc jej wstać. Jednak ona obruszyła się
tylko i próbowała mi okazać swoje oburzenie. Wzięła książkę do ręki. Znowu we
mnie zawrzało. Jednak tym razem odłożyła ją na półkę. Stanęła obok drzwi i–
Byłbyś tak miły i posegregował książki na te które mogę czytać i na te które są
dla mnie zakazane?- syknęła na odchodne. Teraz miałem ochotę udusić ją gołymi
rękoma. Najpierw myszkuje w moich rzeczach, a potem ma jeszcze pretensje o to, że
się zdenerwowałem. Kobiety. Usiadłem na łóżku. Zacząłem się zastanawiać nad
całą tą sytuacją. Jutro wyruszamy po jedną część amuletu. Będę z nią całą dobę
przez pięć dni. Potem jeszcze powrót do nowej kryjówki trzy dni. Ponad tydzień
sam na sam z Sakurą. Nie mogąc spuszczać jej z oka. Znosząc wszystkie te jej
humorki. Na samą myśl rozbolała mnie głowa. Wyszedłem z pokoju i skierowałem
się do wyjścia z kryjówki. Musiałem odetchnąć.
SAKURA
Siedziałam na trawie przed
kryjówką. W mojej dłoni spoczywał papieros, którego co jakiś czas kierowałam do
ust i z powrotem. Miałam dość. Teraz opuścił mnie strach, a wraz z nim
adrenalina. Nogi mi się trzęsły. Nadal jednak wyrzucałam sobie własną głupotę.
Jak ja mogłam sądzić, że relacje z Uchihą będą tak proste. Usłyszałam jakiś
dźwięk docierający do mnie z kryjówki. Ktoś właśnie wychodził. Nie przejęłam
się tym zbytnio. Nadal siedziałam na swoim miejscu myśląc o dzisiejszej
sytuacji. Nagle ktoś usiadł obok mnie. Był to Deidara. Spojrzał tylko na
papierosa. Na szczęście nie odezwał się na ten temat. Teraz chyba bym się nie
powstrzymała i go uderzyła.
-Co jest Sakura? – zapytał
spokojnie. Ja za to położyłam się na trawie i wyjęłam drugiego papierosa. Paliłam go myśląc nad odpowiedzią.
-Nic Deidara. Wszystko w porządku.
– powiedziałam i zaprezentowałam mu ten mój sztuczny uśmieszek. Tak naprawdę
czułam się źle z całą tą sytuacją, która wydarzyła się w pokoju Uchihy. Nie wiem
czemu, ale właśnie tak czułam. Stop. Upomniałam sama siebie. Za dużo myślisz.
Skup się na swoim celu. Wyłącz uczucia. Powtarzałam swoją mantrę, która wyryła
mi się w umyśle przez ostatnie pół roku. Blondyn westchnął przeciągle.
-Skoro tak to ja już będę iść. –
powiedział i zaczął się podnosić. Powstrzymałam go dłonią.
-Zostań. Nie musisz nic mówić czy
robić po prostu posiedź ze mną. – cholera Sakura od kiedy to stałaś się taka
ludzka? Znowu gadałam do siebie. Może i zdobędę w Akatsuki siłę, ale na pewno
wcześniej zwariuje.
-No dobra. Tylko powiedz mi co się
stało.
-Powiedzmy, że zrobiłam coś
nieeleganckiego i wyniknęła z tego awantura. – tak dobrze powiedziane. Zero
szczegółów.
-Co może mi powiesz, ze pocałowałaś
Konan i Pein się 1)ciekł? – zapytał ze śmiechem blondyn. Trochę
przypominał mi Naruto. Wypuściłam dym z
ust.
-Nie, debilu. – zaśmiałam się
krótko. – A dlaczego Pain miałby się wściec? Są razem. – i teraz odezwała się
kobieca strona mojej natury. Uwielbienie plotek.
-Nie wiadomo jak z nimi jest. Są
bardzo zżyci. Oni założyli Akatsuki.
-Yhym. Ciekawe.
-Wiesz co Sakura. Ja chyba będę
leciał. – popatrzyłam na niego. Deidara patrzył w stronę wejścia do kryjówki.
Podążyłam za jego wzrokiem i ujrzałam Uchihe. Na jego twarzy widać było ślady
furii jaka ogarnęła go w pokoju.
-Zostań. Spokojnie. Ja go tam nie widzę.
-Czyli pokłóciłaś się z Itachim?
Brawo. Dopięłaś niemożliwego. Myślałem, że on jest świątynią spokoju i
opanowania. – Szkoda, ze nie był „świątynią” podczas ostatniej sprzeczki. Znowu
dopadły mnie wyrzuty sumienia. Odrzuciłam je jednak od siebie. Musiałam
dowiedzieć się co takiego skrywa Itachi Uchiha.
-Wiesz co Deidara. Lepiej dla
ciebie jak jednak pójdziesz. Czuję, ze kłótni ciąg dalszy.
-Okej. Jakby co to wiesz gdzie mnie
szukać – powiedział i zniknął w kłębie dymu. JA za to poszłam w kierunku rzeki.
Musiałam przy tym minąć Uchihe. Zrobiłam to niechętnie i nadal szłam przed
siebie. Nie odwracaj się! Nakazywałam sobie. Nagle poczułam jego dłoń na swoim
nadgarstku.
-Możesz mi wyjaśnić chociaż czego
szukałaś w moich rzeczach. – powiedział spokojnie
-Niczego nie szukałam. – wyjaśniłam
i próbowałam wyrwać dłoń z uścisku mężczyzny. Był jednak zbyt silny.
Przyciągnął mnie bliżej siebie.
-Nie okłamuj mnie. To oczywiste, ze
czegoś szukałaś skoro chciałaś złamać pieczęć. – no tak. To nie świadczyło na
moją korzyść. Stałam teraz tak, ze całym ciałem przylegałam do niego. Jedynie
nasze twarze były nieznacznie od siebie oddalone.
-Słuchaj. Niczego nie szukałam.
Nudziło mi się i wzięłam ta pieprzoną książkę. Chciałam zobaczyć ile jest stron
i wtedy zobaczyłam pieczęć. Potem pokierowała mną zwykła ciekawość. – wyjaśniłam
zgodnie z prawdą. Uchiha jednak jeszcze mocniej zacisnął dłoń.
-Nie wierzę ci. - wysyczał mi prosto w twarz.
-To nie wierz! Teraz puszczaj mnie!
– zaczęłam się szarpać. Tak samo jak w pokoju nie dało to żadnego rezultatu. Poczekałam chwilę stojąc w milczeniu. Nagle
poczułam, ze uścisk odrobinę zelżał. To była moja szansa. Wyszarpnęłam dłoń i
poszłam nad rzekę. Itachi poszedł za mną. Jezu, czego on chciał. Wszystko mu
powiedziałam. – Daj! Mi! Spokój! – akcentowałam każdy wyraz, aby w końcu do
niego dotarło. Chyba poskutkowało. Poszłam przed siebie i usiadłam przy brzegu
rzeki. Po chwili jednak znowu usłyszałam kroki.
-Sakra.. Ja ... Przepraszam Cię. –
ostatnie wypowiedział najszybciej jak potrafił. No nieźle. Jednego dnia
wyprowadzam najspokojniejszego człowieka na ziemi z równowagi i słyszę
przeprosiny z ust mordercy. Brawo Sakura. Za to powinni dać mi jakąś nagrodę.
Usiadł obok mnie. Odwróciłam wzrok. – Naprawdę przepraszam. Po prostu. Jakby to
powiedzieć. Mam fioła na punkcie prywatności.
-Nic dziwnego. Morderca ma co
ukrywać – powiedziałam bez przemyślenia swoich słów. Zauważyłam tylko jak
Itachi nagle posmutniał. NIE wiem czemu, ale poczułam nagłą potrzebę
poprawienia mu humoru. Odezwała się dawna, jak sądziłam martwa Sakura.
-Hej, Itachi. Przepraszam. Nie
powinnam była tego mówić. Przepraszam też, ze próbowałam załamać tamtą pieczęć.
-Nic nie szkodzi. Należy mi się. W
końcu jestem mordercą. – jeszcze bardziej posmutniał. Położyłam dłoń na jego
ramieniu.
-Słuchaj, serio żałuje. Teraz
przestań się użalać. – no i wszystko wróciło do normy. Wyłączyłam swoją
uczuciową stronę. Itachi spojrzał mi w oczy.
-Mogę Cię o coś spytać? –
przytaknęłam tylko głową. – Jaki był Sasuke zanim opuścił wioskę? – to pytanie
zbiło mnie z pantałyku. Zastanawiałam się co mu powiedzieć.
-Hmmm. Na początku był cichy. Z
nikim nie rozmawiał. PO tym jak staliśmy się drużyną siódmą trochę się
zżyliśmy. Trójka przyjaciół. Sasuke trochę się otworzył. Ciągle rywalizował z
Naruto. Pamiętam jak podczas naszej pierwszej poważnej misji mieliśmy trening
na kontrole i skupienie chakry. Wiesz wchodzenie na drzewa. Ćwiczyli do
północy, aż w końcu oboje dotarli na sam czubek drzewa. Wrócili uśmiechnięci.
Oboje. Potem był egzamin na chunina. Orochimaru nałożył na niego pieczęć. Od
tego wszystko się zaczęło. Zaczął pogrążać się w mroku i zemście. Znowu
odtrącał wszystkich, aż uciekł z wioski. Walczył przeciwko Naruto w Dolinie
Końca. Do dzisiaj próbujemy go odnaleźć i sprowadzić do wioski. Jednak wiem, że
to nie możliwe. Nie jest już tym samym człowiekiem. Nigdy już nie będzie
przyjacielem, ani moim, ani Naruto. – zakończyłam swoja opowieść i
zorientowałam się, że zaczęłam płakać. Cholera. Wszystko tylko nie to. Itachi
spojrzał na mnie.
-Kochałaś go? – zapytał nagle.
-Słucham? – zdezorientowana
odwzajemniłam spojrzenie.
-Pytam się czy kochałaś mojego
brata. – zamyśliłam się. Tak kochałam go. Nawet nie wiesz jak bardzo. Te słowa
cisnęły mi się na usta. Wiedziałam jednak, ze nie mogę wypowiedzieć ich na
głos.
-Byłam nim zauroczona. Z resztą jak
każda dziewczyna w Konoha. Trwało to krótko. Przeszło mi zanim jeszcze uciekł z
wioski.
-Kogo chcesz okłamać? Mnie czy samą
siebie. Odejście przyjaciela nie wywołuje takich reakcji. Wskazał na moje
policzki. Milczałam. Nie byłam w stanie wydusić z siebie nawet słowa. Nagle
jednak do głowy przyszło mi kłamstwo idealne. Naciągnięta prawda.
-To nie jego utrata to powoduje.
Tylko tęsknota za beztroskimi czasami. Kiedy nie wiedziałam jakie zło czai się
za murami. NEI wiedziałam o tym, ze mój przyjaciel chce nas opuścić. Nie
wiedziałam o tym, ze ktoś chce porwać mojego najlepszego przyjaciela i go
zabić.
-Mówisz o Naruto, prawda? –
spojrzałam na niego jak na idiotę.
-Nie. O tym drzewie co tu stoi.
-Powiedz mi jeszcze co byś zrobiła,
aby obronić Naruto? Albo wioskę? – no nie ta rozmowa stawała się coraz
dziwniejsza. Spojrzałam znowu na Itachiego.
-Wszystko. – powiedziałam. – Jestem
poświęcić dla nich nawet swoje życie. Nawet gdybym miała zabić ciebie i całe
Akatsuki. Cholera. Nawet gdybym miała zabić Sasuke i zginąć w walce z nim. Wiem
jedno. Zabrałabym jego dusze ze sobą byleby wioska i Naruto byli bezpieczni.
Teraz ty mi coś powiedz. Dlaczego tak obchodzi Cię Sasuke? Sam przecież
skazałeś go na takie życie. – powiedziałam i położyłam się na trawie. Widziałam
teraz niebo usłane gwiazdami. Nawet nie zauważyłam kiedy zrobił się ciemno. Wyjęłam
kolejnego papierosa. Do dalszego prowadzenia tej dyskusji był on niezbędny.
-Nie wiem. Po prostu byłem ciekaw.
Tak jak ty tamtej książki. – zaśmiał się cicho. – Sakura. Dlaczego zgodziłaś
się tu zostałaś? Mogłaś dalej ze mną walczyć. Dlaczego kiedy wspomniałem o
zdobyciu siły zmieniłaś zdanie? – spojrzał znowu na mnie. Ja jednak patrzyłam w
niebo.
-Tez mam swój cel, a do tego
potrzebuję siły. – powiedziałam uważając na słowa.
-A jaki to cel? – dopytywał się
Uchiha.
-Zabić pewnego człowieka. –
wyjaśniłam i wrzuciłam końcówkę papierosa do rzeki.
-Co on Ci zrobił?
-Zabił moją rodzinę. Pozbawił mnie
ostatniej rzeczy, która trzymała mnie przy ... jakby to nazwać. Normalności. –
Itachi nie odezwał się już więcej. Pogrążył się we własnych myślach. Tak jak ja
położył się na trawie. Prawi usypiałam kiedy on podniósł się i podał mi rękę.
-Chodźmy już. Musisz się wyspać
przed podróżą. – tym razem skorzystałam z jego pomocy. Razem ramię w ramie
weszliśmy do kryjówki. Nie lubiłam tego miejsca. Jak dobrze, że po misji
zamieszkamy w innym miejscu. Weszliśmy do pokoju. Oboje położyliśmy się na
łóżku.
-Dziękuję Itachi. – powiedziałam
spokojnie.
-Za co? Za to, że się na ciebie
wściekłem?
-Nie. Za to, ze mnie przeprosiłeś
pomimo, że ta cała sytuacja to była moja wina. – uśmiechnęłam się dyskretnie.
-Nie ma za co. – wypowiedział formułkę
grzecznościową. Odwróciłam się na bok i powoli zaczęłam zasypiać. Jednak nie
dane mi jeszcze było spotkać Morfeusza.
-Powiedz mi jak zginęła twoja
rodzina? Jak nie chcesz to nie mów.
-Wszystko to zaczęło się kiedy
byłam mała. Dostali misję. Zlikwidować rodzinę, która zagrażała wiosce. Misja
przebiegł spokojnie. Bez komplikacji. Potem wiele lat później. Dokładnie rok
temu okazało się, ze pominęli jedną osobę. Nastolatka. Nie zauważyli go, ani
nie wyczuli. Ten zemścił się. Przyszedł do naszego domu w Konoha i zamordował ich na moich oczach. Na szczęście
schowałam się i nie zauważył mnie. Popełnił ten sam błąd co moi rodzice. Teraz
spotka go ten sam los co ich. Śmierć. – płakałam. Na szczęście było ciemno.
Itachi nie był w stanie tego zauważyć.
-Spokojnie. Nie płacz. Czasu nie
cofniesz. – skąd on. Odwróciłam się w jego kierunku i od razu zauważyłam
Sharingana.
-Niby nie cofnę, ale żal i smutek
zawsze pozostanie. Najgorsze w tym wszystkim jest to, ze to wszystko wina
Konohy. To ona wysłała ich na tą misję. Dlatego uciekłam. Nie mogłam tego
wytrzymać. Po prostu sama musze się z tym wszystkim ogarnąć.
-Wiesz Sasuke przez osiem lat nie
doszedł do siebie. Masz jeszcze czas. Utrata bliskich to najgorsze co spotyka
nas shinobi. Zaczynamy wątpić we wszystko. Podważać słuszność całego systemu.
Wiedz jeszcze jedno. To nie wina wioski. Twoi rodzice mieli wybór.
-Dziękuję ci Itachi. Za całą tą
rozmowę. Powiedziałam i przytuliłam mężczyznę w podzięce. Czułam, ze drzwi do
więzienia, w którym osadziłam dawną uczuciową Sakurę zostały naruszone.
***
Mam nadzieje, ze się podobało. Teraz komentujcie. Mówcie co wam się podoba, a co nie. Wytykajcie błędy. Nie obrażę się ;) Chciałam jeszcze powiedzieć, abyście informowali mnie o nowych rozdziałach na waszych blogach w zakładce "Powiadomienia o nowych blogach i rozdziałach."
***
Mam nadzieje, ze się podobało. Teraz komentujcie. Mówcie co wam się podoba, a co nie. Wytykajcie błędy. Nie obrażę się ;) Chciałam jeszcze powiedzieć, abyście informowali mnie o nowych rozdziałach na waszych blogach w zakładce "Powiadomienia o nowych blogach i rozdziałach."
Wow. Itachi ją przeprosił a to nowość ! Ciekawe co było w tej książce że się tak wściekł.
OdpowiedzUsuńNIe mogę się doczekać następnej notki :)
Świetna ! Czy Sakura trochę nie za dużo pali ? Fajnie by było jakby jeszcze Itachi się od tego uzależnił xDD.. Proszę cię tylko nie rób z Sakury rozbeczanej laluni.. :D Czekam na następną ;**
OdpowiedzUsuńJejku! Dopiero teraz zwróciłam na to większą uwagę. Dziewczyno, piszesz genialnie!! ^_^
OdpowiedzUsuńTeraz, gdy tak patrzę, to temu gniotowi, któremu nadałam oficjalną nazwę "opowiadanie" - chodzi mi o to, co zaczęłam pisać, ale jeszcze nie publikuje - wiele brakuje do punktu zwanego chociażby "znośnym". Popadam w kompleksy! Aj!! =_=
Niemniej jednak, ten rozdział - porównując do poprzednich - jest jakościowo najlepszy.
Tak też, pisz, pisz i jeszcze raz pisz, bo czekam na newsa. ^_^
Pozdrawiam!
Blacky
PS Polecam ci jeszcze zgłoszenie swojego bloga do kilku katalogów.
http://tajemniczy--ogrod.blogspot.com/
http://spis-fanfiction.blogspot.com/
(swoją drogą, zrobiłam im darmową reklamę =_=)
Owszem, podobało się. Minęło sporo czasu od kiedy po raz ostatni czytałam opowiadanie w jakikolwiek sposób związane z anime Naruto, dlatego ciężko było mi zacząć czytać ten rozdział, jednak przełamałam się i - jak widać - nie jestem ani trochę zawiedziona. Oczywiście, błędy jakieś znalazłam, ale - niestety - godzina na zegarze niezaprzeczalnie wskazuje na to, że powinnam już zasypiać, więc nie zacznę swojego tradycyjnego "wytykania błędów". Mogę tylko napisać, że podziwiam ogrom tego rozdziału, a także sam tekst, a z resztą wstrzymam się do kolejnego odcinka. : )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie na: osmy-swiat.blogspot.com