poniedziałek, 25 marca 2013

Rozdział Szósty.


SAKURA
               Obudziłam się z samego rana. Dzisiaj miałaь wyruszać z Itachim. Nazwałabym to misją, ale to nie jest Konoha. Nagle zauważyłam, że nadal jestem przytulona do Uchihy. Nie przebudziłam się jeszcze do końca, więc przypomnienie sobie wydarzeń wczorajszego wieczora przyszły mi z trudem. Jednak po pewnym czasie obrazy napłynęły mi do głowy niczym fala. Nie mogłam uwierzyć w to co się wczoraj wydarzyło. Swoje zachowanie jeszcze jakoś przeżyję. Bardziej zaskoczona byłam tym, że Itachi się w pewien sposób przede mną otworzył. Tego było dla mnie za wiele. Bezceremonialnie wstałam. Nie dbałam o to, że mogę go obudzić. Od razu wyszłam z pokoju. Skierowałam się do kuchni. Zastałam tam tylko Konan, która znowu siłowała się z patelnią i jajkami.
-Widzę, że radzisz sobie coraz lepiej. – zaśmiałam się pod nosem i zaczęłam grzebać po szafkach.
-A dziękuję. – uśmiechnęła się niebieskowłosa. Spojrzała na mnie. – Czego szukasz?
-Sake. Gdzieś na pewno musi być. – dziewczyna zmarszczyła ci brwi.
-Sakura, po co ci sake o szóstej rano?
-Miałam ciężki poranek. – tak, to było dobre określenie. Po chwili poddałam się. Nigdzie nie było upragnionego alkoholu. – To macie tu jakieś sake czy nie? – oparłam się o blat.
-Wiesz co, nie przypominam sobie, żeby było w kuchni. Jestem za to pewna, że Hidan ma jakieś ukryte zapasy. Jak chcesz to mogę z tobą iść. Coś czuje, że tym czymś się zatruje. – wskazała na patelnie. Zaczęłam się śmiać.
-Jesteś pewna, że nie będzie zły jak wejdziemy do niego o szóstej rano?
-Nie, ewentualnie nas zabije. – powiedziała i poszła przodem. Patrzyłam na jej oddalające się plecy.-Żartowałam. Tylko ponarzeka, że nie dajemy mu spać. Chodź już. – wyszłyśmy z kuchni.
               Stałam teraz razem z Konan pod drzwiami. Zapukałam i nic. Tym razem byłam odważniejsza. Po prostu weszłam do pokoju. Hidan spał w bokserkach. Chyba. Nie zwróciłam na to uwagi. Zapytałam się Konan czy wie gdzie chowa „zapasy”. Pokręciła tylko głowa. No trudno zostaje tylko jedno rozwiązanie. Wzięłam poduszkę z łózka I przyłożyłam Hidanowi w brzuch.
-Mamo zaraz wstanę. – zaczął mamrotać białowłosy. Nie mogłam się powstrzymać. Mój śmiech rozszedł się po całym pokoju. To skutecznie obudziło mężczyznę. Ten usiadł na łóżku i przeczesał włosy dłonią.
-Życie wam nie miłe, że przychodzicie do mnie tak wcześnie rano? – spojrzał na mnie. – A to ty? Czego nowy członek Akatsuki ode mnie chce? – zapytał zalotnie. Mój śmiech stał się jeszcze głośniejszy.
-Sakura chce trochę sake. Wiem, że na pewno coś masz, wiec nie ma sensu mnie okłamywać. – odpowiedzi udzieliła za mnie Konan. Mężczyzna spojrzał na mnie podejrzliwie. Od razu się opamiętałam, a mój śmiech ustał..
-Po co ci sake? – wstał i podszedł do jednej z szafek. Wyjął butelkę. Nie podał mi jej jednak.
-Po prostu potrzebuje się napić.-nie dostałam upragnionego alkoholu.
-To nie jest dobry powód.
-Miałam ciężki poranek. Mięśnie mnie bolą i mam zły humor, więc gdybyś był tak miły i po prostu dał mi to sake. – wyjaśniłam wyciągając rękę bo butelkę.
-Nie. – zmarszczyłam brwi. – Nie będziesz pić sama. – w tym momencie wyjął z szafki dwa kieliszki i usiadł na łóżku. Spojrzał na mnie. – No siadaj. Konan pijesz z nami? – przeniósł wzrok na niebieskowłosą.
-Nie. Podziękuję za tą przyjemność. – dziewczyna wyszła. Zamykając za sobą drzwi.
-To co zaczynamy zabawę ! – Hidan otworzył butelkę i nalał sake do kieliszków. Oboje wypiliśmy do dna. Nalał następną kolejkę, która podzieliła los pierwszej. Wypiliśmy chyba z siedem kieliszków. Spojrzałam na butelkę. Była do połowy pusta. Odebrałam ją od Hidana i wzięłam siarczysty łyk. Zakręciło mi się w głowie. Dopiero teraz poczułam działanie alkoholu. Położyłam się na łóżku. Sięgnęłam do kieszeni i wyjęłam paczkę papierosów.
-Raczej nie można u ciebie palić prawda? – zapytałam mężczyznę.
-Pal sobie. Pein nie wyczuje.
-A co? Czepia się o palenie? – Hidan tylko pokiwał głową.
- On czepia się wszystkiego. – spojrzał na paczkę, która trzymałam w dłoni -Wiesz co daj mi jednego. - Wyciągnęłam rękę podając mu papierosa. Sama położyłam się na łóżku i podpaliłam tytoń. Hidan położył się obok mnie i wziął zapalniczkę z mojej dłoni.
-Powiedz mi co sprowadza cię do organizacji tak złej, że każda wioska drży na dźwięk jej nazwy? – zaśmiałam się krótko.
-Nuda, chęć rozwoju i tym podobne. A... – już miałam zapytać go o jego powód kiedy drzwi do jego pokoju otworzyły się z hukiem. Stał w nich wyprowadzony z równowagi Uchiha. Spojrzał na Hidana.
-Weź ty się człowieku ubierz! – po mojej skórze przebiegł dreszcz wywołany tonem głosu czarnookiego. Sama skierowałam oczy na białowłosego. Nadal był w bokserkach. Zarumieniłam się lekko- Ty! –wskazał na mnie palcem. – Mieliśmy dzisiaj wyruszać do cholery, a ty siedzisz sobie i imprezujesz od rana! Natychmiast do pokoju! – siedziałam nadal i paliłam patrząc na Itachiego. . Nie byłam pijana. Może tylko lekko wstawiona.
-Nie jesteś moim ojcem, aby mi rozkazywać. – mruknęłam cicho nie myśląc nad tym co wyprawia mój język. Na moje nieszczęście on to usłyszał Może i nie jestem, ale tutaj jesteś zdana na mnie! Natychmiast masz stąd wyjść! – wrzasnął i złapał mnie za ramie siła wyprowadzając z pokoju.
-Do zobaczenia, Hidan. – pomachałam mu wolną ręka. Zgasiłam papierosa przydeptując go do podłogi. Oby tylko Pein nie zauważył. Itachi ciągnął mnie za sobą. Od żelaznego uścisku rozbolało mnie już ramię. Nie wyrywałam się. Wiedziałam, że to nic nie da. Szłam cierpliwie. W końcu znaleźliśmy się w pokoju. Na wejście potknęłam się o próg. Gdyby nie Itachi nabiłabym sobie niezłego guza o kant łóżka. Od razu postawił mnie na nogi.
-Gratuluję Sakura. Upiłaś się, więc dzisiaj nigdzie nie idziemy.
-Człowieku jest siódma rano. Do południa będzie w  porządku. I nie jestem pijana.
-Nie. Nie jesteś. Tak sama z siebie się przewracasz!
-Potknęłam się o próg idioto! – wskazałam oskarżycielsko na drzwi. Po za tym naprawdę powinnam dostać nagrodę. Już drugi dzień pod rząd wyprowadziłam Itachiego „Świątynie Spokoju” Uchihe z równowagi.
-No dobra. Może i nie jesteś pijana co nie zmienia faktu, że nie powinnaś pic. Tym bardziej z Hidanem.
-Niby dlaczego miałabym z nim nie pić?!-wrzasnęłam. Teraz to ja zostałam mocno zdenerwowana.
-Nie znasz go! –  znowu użył tego tonu, który wzbudzał we mnie strach. Nie okazywałam tego.
-No i co z tego!
-To, że mogło ci się coś stać! – wmurowało mnie w podłogę. Usłyszeć takie słowa z ust samego Itachiego Uchihy. Bezcenne. Poddałam się jednak. Usiadłam na łóżku.
-Ale nic się nie stało, a teraz uspokój się. Jak chcesz około piętnastej możemy wyruszyć. – powiedziałam i położyłam się. Naprawdę nie byłam pijana. Nawet nie kręciło mi się w głowie.  
-W porządku. To o piętnastej. Masz – rzucił we mnie czymś czarnym. Rozłożyłam to i zobaczyłam płaszcz Akatsuki. Zdziwiona spojrzałam na Itachiego.-No co myślałaś, że będziesz wesoło hasać po Yukigakure w samej bluzce i szortach? Przy okazji jak będziesz chciała to kupisz sobie coś do ubrania. Kończą mi się stare ciuchy.
-Nie mogę. Najlepiej omijajmy wioski. Mogę się założyć, że Tsunade-sama poruszyła niebo i ziemię, aby mnie znaleźć. Ciekawe czy powiedziała Naruto prawdę. – zamyśliłam się. W głowie widziałam reakcję blondyn. Jeśli wie o mojej ucieczce na pewno już mnie szuka. Jeśli nawet okłamała go tak jak ją prosiłam byłam ciekawa jego reakcji. W sumie mogłam to sprawdzić.
-Kuchiyose no Jutsu- wezwałam zwierzę bez namysłu. Ślimak pojawił się od razu. Zauważyłam zdziwiony wzrok Uchihy, który schował się w cieniu szafy. Udało się.
-Witaj Sakura-sama. Czego potrzebujesz tym razem.
-Witaj Katsuyu. Mogłabyś się zorientować co się dzieje u Naruto? I Tsunade w gabinecie? Tylko nie możesz im mówić, ze mnie widziałaś. Zrozumiałaś.
-Hai. Aktualnie w gabinecie Tsunade nic się nie dzieje. Śpi jak zawsze. – uśmiechnęłam się do wspomnień blondynki śpiącej na tonie papierów.  - Ostatnio jednak była tam ostra kłótnia pomiędzy Piątą, a Naruto. Mówili o Tobie. Zaraz przeniosę się do Naruto i ci wszystko opowiem. – przez parę minut panowała grobowa cisza. – Masz szczęście. Siedzi właśnie z Kakashim. Mówi, że nie może zrozumieć dlaczego wyruszyłaś sama na misję, dlaczego nic mu o tym nie powiedziałaś. – spuściłam głowę. Dobrze, że Tsunade go okłamała, ale to nie zmienia tego, że i tak go zraniłam.  Postąpiłam egoistycznie.– To już wszystko?
-Tak Katsuyu. Możesz już iść. – ślimak rozpłynął się w białym dymie. Itachi wyszedł z cienia. Nie odezwałam się. Ja również. Ułożyłam się tylko na boku i odpłynęłam w świat rozważań i własnych myśli. Wiedziałam, że będzie ciężko żyć z decyzją o opuszczeniu wioski, ale wizja załamanego Naruto. Tego nie mogłam znieść. Alkohol jeszcze nie opuścił mojego organizmu, ale nie czułam jego działania. Wstałam z łóżka.
-Wychodzę na chwilę. – powiedziałam i wyszłam z pokoju zostawiając zdezorientowanego Itachiego.
(http://www.youtube.com/watch?v=wEWF2xh5E8s  sadness and sorrow – naruto soundtrack) Szybko znalazłam się przy „drzwiach”. Poszłam nad rzekę nad którą siedziałam wczoraj z Uchiha. Odpaliłam papierosa. Nie byłam uzależniona, ale ostatnio zaczęłam za dużo palić. Zamyśliłam się. Usiadłam na trawie jeszcze bardziej zagłębiając się we własną głowę. Z jednej strony cieszyłam się, ze w końcu zrobiłam ten krok, którym było opuszczenie wioski. Za to z drugiej oczami wyobraźni widziałam smutnego Naruto. Tego samego, który smucił się za każdym razem kiedy ktoś wspomniał o Sasuke. Ja zrobiłam mu to samo tylko jeszcze o tym nie wie. Jednak kwestią czasu jest to kiedy się zorientuje się, że coś nie gra. Tsunade nie może przecież ciągle okłamywać go, że jestem na misji. To po prostu niemożliwe. Sama też zastanawiałam się za ile wrócę do wioski. Za parę miesięcy, za dwa lata może nigdy. Dopiero teraz dotarło do mnie co zrobiłam. Zaczęłam płakać. Brakowało mi przyjaciół. Denerwujących, dociekliwych, pomagających na siłę, ale zawsze przyjaciół. Nie mogłam jednak wrócić. Dopóki nie zabije tamtego mężczyzny nie zaznam spokoju, nie będę szczęśliwa.
-Brakuje Ci ich, co? – aż podskoczyłam na dźwięk tego głosu. Dla odmiany był spokoju i opanowany. Powiedziałabym nawet, że wyczułam w nim odrobinę ciepła. Wiem jestem głupia doszukując się ciepła u mordercy.
-Trochę. – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.-Tęskniłeś kiedyś za wioską? Wiesz przez te całe piętnaście lat? Żałowałeś? – spojrzałam teraz na Itachiego ze łzami w oczach. Dopiero teraz zauważyłam podobieństwo pomiędzy nami. Oboje zrobiliśmy błąd, aby zdobyć moc. Tak samo z resztą jak Sasuke. Moje dalsze rozmyślania przerwał Uchiha. Nie patrzył na mnie tylko na błękitne niebo.  
-Nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłem. Czy żałowałem? Dopiero po paru latach. Teraz codziennie wyrzucam sobie to co zrobiłem. Wierz mi, gdybym tylko mógł cofnąć czas żyłbym teraz w Konoha z Sasuke. – widziałam jak łzy napływają mu do oczu. Jednak szybko je powstrzymał. Usiadł obok mnie. – Wspomnienia powracają do mnie każdego dnia. Widzę całą swoją rodzinę. Szczęśliwa i uśmiechniętą. Ojca chłodno traktującego Sasuke. Zawsze mnie faworyzował. Matkę gotującą dla nas wszystkich obiad tłumaczącą mojemu bratu dlaczego nie mogę z nim trenować. Sasuke błagającego mnie o trening. Widzę też ich ciała leżące na podłodze w moim własnym domu. Widzę płaczącego Sasuke. Codziennie czuję ta pustkę. Ten żal. – teraz spojrzał na mnie. – Sakura, był moment kiedy chciałem się zabić. Myślałam, że nie ma sensu dalej ciągnąc tej farsy jaką jest moje życie. Daje jednak Sasuke możliwość powrotu do normalności. Kiedy zginę, a na pewno zginę z jego ręki, Sasuke przywróci honor klanu Uchiha, który ja splamiłem. – powiedział i spuścił głowę. Czułam jego cierpienie. Było tak namacalne jak trawa pod nami. Nie wiem czemu, ale przytuliłam go do siebie. Nic nie mówiłam po prostu ofiarowałam mu ten ciepły gest. O dziwo odwzajemnił go. Siedziałam tak przytulając Uchihe. Osobę, której kiedyś się obawiałam, z resztą jak całego Akatsuki. Osobę, która jest winna mojego cierpienia. Osobę, która zraniła kogoś kogo kochałam. Jednak to co wydarzyło się przed chwila. To wyznanie. Coś we mnie pękło. Zobaczyłam człowieka w ciele mordercy. Teraz wspomnienia przyszły do mojej głowy ze zdwojoną siłą. Akademia. Pierwsza misja z drużyną siódmą. Rywalizacja Naruto i Sasuke. Walka na dachu szpitala. W końcu tamta noc. Błagałam wtedy Sasuke,, aby wziął mnie ze sobą. Wyznałam mu miłość. Znowu zaczęłam płakać. Teraz Itachi objął mnie w pasie przyciągając mocniej do siebie. Nie rozumiałam jego zachowania jednak byłam zbyt oszołomiona jego wyznaniem i napływem wspomnień, żeby się nad tym zastanawiać.
-Nie płacz. Ty masz jeszcze wybór. Możesz zrezygnować z zemsty i wrócić do wioski. Żyć z przyjaciółmi, może kto wie nawet z Sasuke. – uśmiechnął się do mnie.
-Nie zrezygnuję z zemsty. Świadomość, że ta osoba stąpa po ziemi nie pozwala mi być szczęśliwą. Nie chciałam, żeby przyjaciele widzieli mnie w takim stanie. Z resztą po prostu nie potrafiłam tam być. – nadal płakałam i zdawałam sobie z tego sprawę. Mieszanka smutku i determinacji powodowała u mnie albo złość, albo łzy. Tym razem wybrałam drugie. Znowu okazywałam słabość. Tym razem przy jednym z najniebezpieczniejszych ninja. Ten otarł mi tylko łzy z twarzy.
-Jednak jesteś bardziej podobna do niego niż sądziłem. – nadal trzymał dłoń na moim policzku.
-Do kogo? –zapytałam skołowana odchylając się nieznacznie od Itachiego.
-Do mojego brata. Mieszanka determinacji i smutku. Chłód wobec innych. Czasem tylko ciepło okazywane w małych dawkach i bardzo rzadko. – uśmiechnął się jeszcze szerzej. – Kiedyś był inny. Ciepły, zawsze uśmiech...
-Itachi, skończ. Nie myśl o tym. To nic nie da. – odsunęłam się od niego znowu przywdziewając maskę chłodu. – A teraz wstawaj. Musimy w końcu wyruszyć, a rozmawianie o przeszłości nie wróży dobrego dnia. – powiedziałam i poszłam do kryjówki. Nie wiem czy poszedł za mną czy został tam siedząc i nadal wspominając.
ITACHI
Przytulała mnie. Poczułem jej ciepło na swojej skórze. Pierwszy raz od paru lat było mi dobrze. To wszystko jednak było zmącone koszmarami przeszłości. Przytuliłem ją. Ja. Itachi Uchiha – morderca. Nie wiem dlaczego, ale przy niej nie potrafiłem być tą chłodną wersją mnie, nie czującą nic. Wiedziałem co teraz odczuwa - smutek, żal, tęsknotę. Pewnie tak jak ja widzi obrazy z przeszłości. Ledwo powstrzymywałem się od płaczu. Tak, Itachi Uchiha też czasem płacze, ale nigdy przy kimś. Za to Sakura nie miała oporów. Opuściła wszelkie bariery ochronne. Chłodna maska roztrzaskała się na milion kawałków. Zalała się łzami. Chwyciłem ją w pasie.
- Nie płacz. Ty masz jeszcze wybór. Możesz zrezygnować z zemsty i wrócić do wioski. Żyć z przyjaciółmi, może kto wie nawet z Sasuke.- powiedziałem i uśmiechnąłem się do dziewczyny. Nie mogłem patrzeć jak płacze.
- Nie zrezygnuję z zemsty. Świadomość, ze ta osoba stąpa po ziemi nie pozwala mi być szczęśliwą. Nie chciałam, żeby przyjaciele widzieli mnie w takim stanie. Z resztą po prostu nie potrafiłam tam być. – dopiero teraz dostrzegłem w niej coś z mojego brata. Była tak do niego podobna. Delikatna, a zarazem twarda. Udająca obojętność kiedy ból trawi ją od środka. Żądna zemsty. Na szczęście jeszcze nie została przez nią pochłonięta. Dla niej była nadzieja, którą stracił Sasuke. Spoglądałem tak na nią wyliczając cechy, które łączyły ją z moim bratem. Nie mogłem jednak znieść łez na jej twarzy. Moje ciało automatycznie poruszyło się i wytarło ciecz z jej policzków. Nie cofnąłem ręki
-Jednak jesteś bardziej podobna do niego niż sądziłem.
-Do kogo? – odsunęła się nieznacznie, aby na mnie spojrzeć.
-Do mojego brata. Mieszanka determinacji i smutku. Chłód wobec innych. Czasem tylko ciepło okazywane w małych dawkach i bardzo rzadko. – uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. – Kiedyś był inny. Ciepły, zawsze uśmiech... – Haruno przerwała mój wywód. Nie wiem dlaczego. Może nie chciała dalej wspominać.
-Itachi, skończ. Nie myśl o tym. To nic nie da. – odsunęła się ode mnie. Znowu widziałem ten chłód.  – A teraz wstawaj. Musimy w końcu wyruszyć, a rozmawianie o przeszłości nie wróży dobrego dnia.– powiedziała i poszła do kryjówki. Ja jednak siedziałem jeszcze chwilę rozmyślając. Głównym problemem było pytanie dlaczego przy niej nie mogę być obojętny. Dlaczego nie mogę spokojnie znieść tych emocji, które nią targają. Czułem, że chce być z nią szczery. Powiedzieć wszystko, wyjaśnić, ale to jest zbyt skomplikowane. Może kiedyś. Pomyślałem i wstałem idąc jej śladem. Przy wejściu od kryjówki stał Pein. Zdziwiło mnie to gdyż rzadko wychodził z kryjówki. Modliłem się w duchy, aby nic nie mówił. Nadzieja matką głupich.
-Co jej się stało? – zapytał wskazując głową na wnętrze kryjówki.
-Nic. – już chciałem go ominąć kiedy wejście zagrodziło mi jego silne ramię.
-To raczej nie wyglądało jak „nic” – powiedział tym swoim oschłym głosem.
-Po prostu dowiedziała się czegoś o swoich przyjaciołach to tyle. Mogę już iść? – spojrzałem wrogo na Peina.
-Tak. Tylko uważaj na nią. Coś czuje, że sprawi nam niezłe kłopoty.
-Spokojnie. Naucz się ufać ludziom. – wszedłem do kryjówki. Nie dane mi jednak było odejść w spokoju.
-Bym był zapomniał. Jak wrócicie mam dla ciebie misję. To tyle. Możesz już iść. – nie chciałem na razie wiedzieć co to za misja. Pewnie znowu przyprowadzenie jakiegoś Jinchuriki. To był już standard. Wszedłem do pokoju. Tam zobaczyłem Sakurę pakującą się do małego plecaka. Byłem ciekaw kiedy mnie zauważy, więc stałem tak w progu i przyglądałem się jej.
-Możesz tak nie stać tylko się pakować?
-Już się spakowałem. – pokazałem jej plecak leżący przy drzwiach łazienki. Haruno zasuwała już suwak. Ten jednak okazywał wolę walki. Podszedłem do niej kiedy chciała uderzyć pięścią w złośliwy przedmiot.
-Spokojnie. – powiedziałem i ścisnąłem plecak. – Teraz zapinaj. – suwak zapiął się szybko z charakterystycznym dźwiękiem.
SAKURA.
Dobra to skoro wszystko spakowane to czas to gdzieś schować. Pomyślałam. Wyjęłam mój zwój z kabury i rozwinęłam go na łóżku. Wykonałam kilka pieczęci a plecak zniknął z moich oczu.
-Co to było? – zapytał zdziwiony Itachi.
-Nic. Zwykła technika pieczętująca. Chowam tam co chce i tyle. Schować twój plecak? – zapytałam wskazując na czarny przedmiot w rogu pokoju.
-Jakbyś mogła. – uśmiechnęłam się tylko i powtórzyłam czynności. Spojrzałam na zegarek.. Była dwunasta.
-Hej co ty na to, aby coś zjeść i wyruszyć wcześniej? – zapytałam. Miałam dość siedzenia w miejscu.
-Jasne – Uchiha uśmiechnął się do mnie promiennie. To było coraz dziwniejsze. Nie zastanawiałam się jednak nad tym. Schowałam zwój do kabury i wyszłam z Itachim do kuchni.
               Przy stole siedziało paru członków organizacji. Nie zaszczyciłam ich wzrokiem. Od razu podeszłam do lodówki. Kurczak. Niech będzie. Wyjęłam mięso i zaczęłam przygotowywać obiad dla siebie i Itachiego. Kiedy już prawie kończyłam wstawiłam wodę na kawę.
-Patrz Kisame, ktoś tu jest w końcu kompetentny jeśli chodzi o gotowanie. – Na dźwięk tego imienia wyprostowałam się niczym struna. Nie uszło to uwadze Itachiego, który spojrzał na mnie zaniepokojony. Odwróciłam się i uśmiechnęłam do nowych towarzyszy.
-Cześć jestem Sakura – przywitałam się ładnie jak na niewinną istotę przystało.
-Hej jestem Sasori. – moje oczy zwróciły się na czerwonowłosego. Był bardzo młody. Kto wie może młodszy ode mnie. – A to jest Kisame. – Moja dłoń zacisnęła się na rączce od patelni.
-Miło mi was poznać. – uśmiechnęłam się fałszywie.
-Kisame nie należysz przypadkiem do Siedmiu Mistrzów Miecza? – zapytałam próbując upewnić się w swoich podejrzeniach.
-Tak. Moje nazwisko to Hoshigaki.
-Słyszałam o tobie. – powiedziałam szczerze. Teraz już byłam pewna. To on zabił moich rodziców. Ta cała sprawa z Akatsuki nie mogła się lepiej potoczyć.
-Hmm.. Ciekawe. Od kogo? – zapytał z zainteresowaniem.
-Zabuza Momochi. Kojarzysz? – ten tylko kiwnął głową. – Walczyłam z nim jeszcze jak byłam geninem.
-I uszłaś z życiem? – dziwił się niebieskoskóry. – Przecież to był Demon Ukrytej Mgły/
-Znaczy nie byłam sama. Była ze mną jeszcze dwójka geninów i jonin. – wspomnienia znowu napłynęły do mojej głowy. Tym razem powstrzymałam potok. Usiadłam przy stole z kawa i talerzem z kurczakiem.
-Itadakimasu! – powiedziałam i zaczęłam zajadać się ciepłym posiłkiem. Kiedy tylko skończyłam szarpnęłam Itachiego dając mu jasny sygnał, że nadszedł czas ewakuacji. Wyszłam z kuchni i nie czekając na kompana poszłam do pokoju. Wzięłam broń i włożyłam ją do kabury. Do rąk trafił mi złożony czarny płaszcz z chmurką na górze. Rozłożyłam go i założyłam na ramiona.
-Ładnie się w tym prezentujesz.-usłyszałam za sobą. Spojrzałam przez ramię. Był to Hidan.
-Dziękuję – uśmiechnęłam się szeroko.
-Miałaś duże problemy z Itachim? – zapytał i usiadł na skraju łóżka zaraz obok mnie.
-Nie. Tylko trochę pogadał na temat picia, palenia i zawodzenia innych. – zaśmiałam się. Może było tak jak powiedziałam, ale w dość szerokim znaczeni. – Z resztą on zaraz tu będzie. Możesz się go spytać. – zaśmiałam się widząc twarz Hidana.
-Dobra to ja będę unikać spiny. Lepiej już wyjdę. – pech chciał, że Itachi stał już w drzwiach. Na widok białowłosego w jego oczy znowu wstąpiła chęć mordu. Tym razem stanęłam pomiędzy nimi i starałam się spacyfikować Uchihe. Udało się. Spojrzał na mnie z góry. Nie nawiedziłam tego. Znowu zaczęłam kląć na swój wzrost. Hidan natomiast przecisnął się przez drzwi. Został odprowadzony przez baczny wzrok Itachiego teraz już trochę spokojniejszy. W końcu odważyłam się odezwać:
-To co? Wyruszamy?

***
Mam nadzieje, że rozdział nie wyszedł denny. Tym bardziej rozmowa Itachiego z Sakurą. Teraz piszcie w komentarzach co sie podobało i śmiało wytykajcie błędy :)
Sayonara 


3 komentarze:

  1. Musiałam nadrobić poprzedni rozdział i nadrobione.
    Co do tamtego rozdziału to widzę, że z Sakury niezły smok palący xD
    Ale dobra co do tej notki ^^
    Jaki Itachi jest milusi dla Sakury sino mi 0.o
    W poprzednim rozdziale to nawet ja przeprosił :D Mrrr :D
    Mmm tak pić z rana ? Ooo coś ma po mnie xD
    Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę przyznać, że moje oburzenie sięgnęło apogeum, kiedy to tu zajrzałam i nie dostrzegłam swojego komentarza. No i gdzie on jest?! Blogspot momentami wzbudza w mojej osobie naprawdę nieprzyjemne uczucia. A komentarz - pisząc nieskromnie - należał do tych, którymi potrafię zachwycać się dniami i nocami. No niestety, trzeba od początku zabrać się do pracy. Najważniejsze, co zagnieździło się w mojej głowie, to fakt, że po wypowiedziach bohaterów,gdy chcesz opisać jakąś czynność, rób to z wielkie litery. Gdy jednak chcesz przedstawić czytelnikowi, że bohater coś powiedział, napisał czy uroczo wymruczał, wtedy już odrzuć na bok panoszącą się wielką literę i pisz z małej. : ) To taka drobna rada. Jeśli chodzi o sam tekst, to przeczytałam go w mgnieniu oka. Dotarł do mnie łatwo, szybko i skutecznie, więc do jest duży plus. Już nie mogę się doczekać, kiedy to między Sakurą, a Itachim zacznie dziać się coś wyjątkowo interesującego. ; )

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział genialny! Takiego Itachiego uwielbiam! Chociaż ta jego zimniejsza wersja też jest dobra. Najważniejsze by nie był nudny. ^_^ No nic, zabieram się za kolejną część. :)

    OdpowiedzUsuń