środa, 6 marca 2013

Rozdział Pierwszy.


Więc nawet szybko się uporałam. Postanowiłam wrzucić rozdział od razu. Z góry przepraszam za literówki. Jeśli zauważycie błędy piszcie w komentarzach. Wyrażajcie opinię. Teraz życzę wam miłego czytania.
***
Ulicami Konohy szła pewna dziewczyna. Wszyscy zwracali na nią uwagę, mimo że widzieli ją już nie raz. Za każdym razem zachwycali się kolorem jej włosów, które o dziwo były różowe niczym płatki wiśni. Stąd też jej imię – Sakura. Haruno przeszła właśnie obok budki z Ramenem. Jak zwykle zauważyła tam swojego blondwłosego przyjaciela – Naruto. Weszła, więc do lokalu. Od razu zamówiła miskę owego przysmaku. Jinchuriki odwrócił się i uśmiechnął się do przyjaciółki.
-Cześć Sakura. Dawno cię nie wiedziałem. – różowowłosa odwzajemniła uśmiech chłopaka.
-Wiesz ostatnio ciągle byłam na misjach. Szkoda, że nie z tobą. – powiedziała i przysiadła się do Naruto.
-Wiesz dobrze, że nie mamy na to, żadnego wpływu. Tym bardziej po tym jak wstąpiłaś do ANBU.- Dziewczyna od razu spojrzała się na znak na prawym ramieniu. Przypomniała sobie jej nową drużynę. Wyjątkowo składała się z czterech osób. Ona, jako medyk i przywódca, oraz Shikamaru, Neji oraz Kiba. Skład idealny. Wszyscy ich chwalili. Każda misja była zakończona sukcesem. Jednak Sakura nie czuła się szczęśliwa. Miała wszystko. Przyjaciół, wspaniałą mentorkę, pracę, która ją satysfakcjonowała. Brakowało jej dawnych lat drużyny siódmej, kiedy jeszcze nie była świadoma brutalności obecnego świata. Teraz, jako członek ANBU spotykała wielu okropnych ludzi, morderców gwałcicieli i inne szumowiny. Spotykała też wielu zbiegłych ninja, jednym z jej zadań było zlikwidowanie wszystkich z księgi bingo.( Księga, w której wpisani są zbiegli ninja do zlikwidowania lub przyprowadzenia do wioski częściej jednak to pierwsze- dop. Autorki) Nigdy nie zapomni dnia, w którym trzymała ją po raz pierwszy.
 Szybko przewracała strony przyglądając się zdjęciom. Rozpoznawała niektóre twarze. Inne wydawały jej się całkowicie obce. Największy szok przeżyła, gdy zobaczyła tam osobę, której nie mogła pomylić z nikim innym. Stała wmurowana w ziemie. Dopiero glos Tsunade wybudziła ją z letargu.
-Musisz to zrobić. To twój obowiązek, jako członka i lidera oddziału ANBU. Wiem, ze będzie to dla ciebie ciężkie, ale musisz. Zrozum to, że on nie jest już sobą. Zemsta całkowicie go zamroczyła. Sasuke zabija i nie spocznie dopóki nie zabije Itachiego. Nie mamy też pewności, co zrobi po tym jak mu się to uda. Trzeba go zabić. Zlikwidować Sasuke Uchihe. Tylko nie mów nic Naruto. On tego nie zrozumie. – Sakura odłożyła księgę na biurko Piątej i wyszła bez słowa.
Wiele dni męczyła ją myśl o zadaniu powierzonym przez Tsunade.. Nadal też odczuwała smutek po śmierci, a raczej morderstwie jej rodziców.
-Sakura... Sakura słyszysz mnie? - Naruto machał ręką przed twarzą dziewczyny.
-Tak przepraszam zamyśliłam się.
-Ostatnio coraz częściej ci się to zdarza. Co jest?- Blondyn spojrzał się na Sakurę z troską.
-Nic naprawdę nic. -Dziewczyna uśmiechnęła się do przyjaciela. Przez cztery lata od ucieczki Sasuke doskonaliła ten sztuczny uśmiech. Teraz również udawała. Dobrze wiedziała, co ma zrobić i nie mogła już zwlekać. Od tygodni miała wszystko przygotowane. Wystarczyło zebrać się na odwagę i wykonać ten czyn. Jednak patrząc na roześmianą twarz blondyna bolało ją na samą myśl o tym, co chciała zrobić. Nagle przed nią w chmurze dymu pojawił się jej pierwszy sensei.
-Sakura, Hokage cię wzywa.- powiedział Kakashi.
-Dobrze Sensei. Zaraz u niej będę. – powiedziała różowowłosa i pożegnała się z Naruto.
-Sakura, nie podoba mi się to. Znowu pójdziesz na misję. Nawet nie miałaś czasu zjeść swojego ramenu.- Sakura uśmiechnęła się delikatnie.
-Zjedz moją porcję. Jeszcze będzie wiele okazji, aby wyjść z tobą na ramen. – spuściła wzrok i smutna wyszła z lokalu.
Wchodząc do biura Hokage zobaczyła resztę swojego oddziału. Bez owijania w bawełnę przeszła do sedna sprawy.
-O co chodzi tym razem? – Tsunade spojrzała na nią wściekła
-Sakura, masz świadomość, do kogo mówisz? – Sakura tylko prychnęła zbywając swoją trenerkę. W głowie nadal słyszała jej słowa „Trzeba go zabić. Zlikwidować Sasuke Uchihe.” – Sakura posłuchaj mnie. Wiem, w jakiej sytuacji się znajdujesz, ale nie mogę pozwolić ci na takie zachowanie. Jesteś coraz bliżej odrzucenia wioski, a to tylko, dlatego bo nie podoba ci się mój rozkaz?!
-Słuchaj Tsunade-sama - imię sannina wymówiła niemal z kpiną.-Nawet, jeśli wiele osób samemu podejmowało swoje decyzje to i tak w większości było to uwarunkowane sytuacją w wiosce. Dlatego właśnie nawet nie kiwnę palcem. Nie wykonam rozkazów, które zniszczą niektórym życie zbyt dobrze ich rozumiem. – Piąta wstała i z miną niezwiastującą nic dobrego wrzasnęła
-Wszyscy wyjść natychmiast. Ty Sakura zostajesz. – Dopowiedziała, kiedy widziała jak jej uczennica, jako pierwsza rzuca się do drzwi. Kiedy te już zamknęły się za wszystkim rozpoczęła swój monolog.
-Nie pozwoliłam ci grzebać w archiwach, abyś teraz wykorzystywała to przeciwko mnie. A to, co się wydarzyło nie ma nic wspólnego z twoją prawdziwą misja. Nie ma też nic wspólnego z twoją drogą ninja.
- Tak Tsunade, śmierć moich rodziców nie ma ze mną nic wspólnego. Gratuluje logicznego myślenia. – Sakura nawet nie zauważyła, kiedy tak zaczęła traktować swoją mentorkę. Spojrzała teraz na blondynkę. Ta stała w szoku. Jednak Sakura jeszcze nie skończyła. – Moi rodzice zginęli, bo wydano im rozkaz. Zabili czyjąś rodzinę, bo chciała tego władza. Zapomnieli o jednym, tym jednym był ten, który ich zabił. Wszystko dzięki kochającemu trzeciemu hokage. Na szczęście przewraca się już w grobie. Jego przynajmniej nie musze zabijać. Została jeszcze starszyzna, no i tamten gość. Jak mu było. Kisame? Figuruje w księdze bingo, przy okazji zrobię coś dla wioski.- Dziewczyn uśmiechnęła się fałszywie i wyszła. Minęła swoich zszokowanych towarzyszy. Ci widzieli jak Tsunade wybudza się z szoku i pędzi za dziewczyną.
- Sakura nie widzisz, ze stajesz się taka sama jak on? Pragniesz zemsty? Sama wiesz jak to się skończy. Los Sasuke powinien być dla ciebie przestrogą, a nie ścieżką, którą będziesz podążać. – Blondynka wraz z końcem swoich słów zatrzymała się. NIE było sensu zatrzymywać Haruno. Wróciła przed swój gabinet i zwróciła się do pozostałych z oddziału S.
-Wchodźcie, musze wam o czymś powiedzieć.
Sakura wybiegła z biura hokage. Miała wyrzuty sumienia. Wiedziała, ze zrobiła źle wytykając jej błędy jej poprzedników, w tym również jej rodziny i mentorów. Bezwiednie zaczęła płakać. Wspomnienia jej rodziny zawsze do tego prowadziły do morza łez. Jednak po ich śmierci obiecała sobie, że ich pomści i że już nigdy nie okaże takiej słabości jak łzy. Natychmiast starła ciecz z policzków. Spojrzała w górę na biuro Tsunade i z powrotem weszła do budynku.
Wejście na górę zajęło jej chyba godzinę. Przynajmniej tak się jej wydawało. Stała przed drzwiami do biura hokage. Nie mogła się nawet poruszyć. Stres i wyrzuty zjadały ją od środka. Nagle wejście otworzyło się i cała jej drużyna zaczęła wychodzić. Zszokowanie spojrzeli na swoją liderkę.
-Co tak się gapisz Inuzuka?!- Haruno warknęła na swojego towarzysza. Cała grupa cofnęła się o krok słysząc wrogość w głosie dziewczyny. Ta wyminęła ich z gracją i weszła do pokoju zamykając za sobą drzwi. Stanęła przed swoją mentorką jednak nie potrafiła nic powiedzieć. Blondynka siedziała z głową w papierach nie zauważając powrotu swojej uczennicy. Sakura zakasłała znacząco.
-Sakura, po co przyszłaś? Wszystko przekazałam już twojej drużynie. – Powiedziała ze smutkiem w oczach.
-Przyszłam Cię przeprosić. Nie powinnam się tak zachowywać, szczególnie w stosunku do ciebie. Po prostu to wszystko mnie przerasta. Chęć zemsty, rozgniecenia tego mężczyzny jak karalucha, żal do wioski za to, co uczyniła mojej rodzinie. To, co zrobili moi rodzice było słuszne i niezbędne, ale ja nie mogę o tym zapomnieć. To za dużo dla mnie. Powoli nawet zaczynam rozumieć Sasuke i jego czyny. Nawet to, ze zostawił mnie i Naruto. Swoich przyjaciół. –Haruno rozkleiła się już na dobre. Przeklinała się w myślach, że znów okazała słabość. Nagle jednak poczuła mocny uścisk. To Tsunade przygarnęła ją do siebie i zaczęła ją uspokajać.
-Posłuchaj mnie, też straciłam wiele osób. Mojego brata, mężczyznę, którego kochałam nad życie. Wiem jak boli samotność i pustka po tych osobach. Jednak zemsta nic nie zmieni. Pomyśl, jeśli chciałabym odnaleźć i zabić tych morderców nie byłabym kage. Do niczego bym nie doszła. Zostałabym tylko z satysfakcją, która i tak nie jest w stanie zapełnić tej dziury po nich. Nauczyłam cię wszystkiego, co potrafiłam, przymykałam oczy na twoje eksperymenty i wybryki, dałam prace w szpitalu, potem w ANBU. Nie przepaść tego jedną lekkomyślną decyzją. – Sakura objęła swoją mentorkę. Od śmierci jej rodziców traktowała ją jak matkę, jednak wszystko zmieniło się po przeczytaniu dokumentów w archiwum wioski. Jednak nadal walczyła ze swoimi uczuciami. Kochała Tsunade prawie jak własną mamę. To ona prowadziła ją przez świat shinobi. To ona nauczyła ją jak być prawdziwą kunoichi. To dzięki niej nosi opaskę na czole a nie na włosach jak dawniej. W końcu dzięki tej kobiecie zapomniała o swojej pierwszej miłości. Zapomniała to grubo powiedziane. Nauczyła się żyć z tęsknotą, która powoli zanikała. Rożowowłosa odsunęła się od blondynki.
- O czym chciałaś nam powiedzieć?-Powiedziała Sakura maskując swoje uczucia związane z przemową Tsunade.
-O misji. – Piąta odsunęła się od Sakury i wygładziła swój płaszcz.
Sakura stała zdumiona.
-Chcesz mi powiedzieć, ze wykorzystujesz oddział ANBU rangi S do zdobycia zwoju?! To bez sensu...
-Posłuchaj Sakura, jak na razie nie ma żadnych poważnych misji dla was. No chyba, ze wolicie gonić tego czarnego kota. – uśmiechnęła się podstępnie blondynka. Sakurze stanęły przed oczami wspomnienia kiedy to trzeci mówił o tym samym kocie, potem jak Naruto wracał cały obdrapany trzymając uciekiniera.
-On ciągle ucieka? – zaśmiała się Haruno.
-Tak. – salwa śmiechu wydobyła się z ust – A więc jako lider wybieraj, albo Iwagakure, albo gonitwa za kotem?  - podniosła znacząco jedną brew.
-Zdecydowanie Iwa, już parę razy goniłam za tym kotem, nigdy więcej – odezwała się Haruno. – Więc idę do swojej drużyny wszystko zaplanować. – drzwi zamknęły się za różowowłosą.
Sakura siedziała na wielkim głazie i obserwowała swoja drużynę. Nigdy nie przypuszczała, ze będzie na miejscu Kakashiego. Odpowiedzialna za wszystkich. Wstała. Jeszcze przez chwilę przyglądała się treningowi swoich kompanów. Otworzyła i wrzasnęła.
-Koniec treningu. Wszyscy do mnie!- zdezorientowani mężczyźni rzucili wszystko i podeszli do swojej liderki. Jednej z niewielu kobiet w ANBU. –Jak dobrze wiecie mamy wyruszyć do Iwagakure po pewien zwój. Nie wiem dlaczego zlecili to nam. Jest to misja rangi C. Czuje się jakbym dopiero co skończyła Akademie, a nie była jōninem. Alternatywą była pogoń za nieuchwytnym kotem uciekinierem, z którym pewnie każdy z was miał choć raz do czynienia. – Sakura znowu uśmiechnęła się do wspomnień. – Więc wyru...- Nie dane było jej skończyć, gdyż w słowo wszedł jej Kiba. Z wielkim uśmiechem na twarzy oznajmił.
-Szefowo, uśmiechasz się.
-Zamknij się Inuzuka. Skupmy się na misji. Chcę zakończyć to dziecinne zadanie jak najszybciej. Tsunade-sama dała mi wolną rękę co do dnia wyruszenia. Mam pozwolenia na wyjście z wioski dla każdego z nas. Standardowo idziemy jako oddział ANBU, nie jako zwykli shinobi. W związku z tym każdy obowiązkowo ma mieć maskę.
-A ty szefowo? Tobie maska nie wystarczy, masz zbyt charakterystyczne włosy. – zauważył Nara – Pamiętasz jaki ochrzan dostaliśmy ostatnim razem?
-Trafna uwaga Shikamaru. No cóż będę musiała założyć kaptur i utwierdzić go maską. Coś czuję, że będzie goręcej niż sądziłam – powiedziała schodząc z oficjalnego tonu. Jednak na krótko. – Wracając do tematu. Jutro godzina piąta rano spotykamy się pod bramą. Podróż do Iwa zajmie nam trzy dni. Nasze zadanie polega na zlokalizowaniu zwoju i odebraniu go. Nie będzie to ciężki zadanie. Nasi poprzednicy zdobyli informacje, że zwój jest u niejakiego Kenji Sho. Zwykły obywatel. Nie jest shinobi. Zwój zazwyczaj zostawia w domu. Tsuchikage nie ma pojęcia o obecności zwoju w wiosce dlatego Tsunade nie chce plątać w to władz wioski. Więc plan jest taki. Przedstawię wam go w punktach z dodatkowym wyjaśnieniem. Shikamaru jeśli masz uwagi mów śmiało. Punkt pierwszy. Przedostanie się do Iwagakure. Podróżować będziemy wzdłuż granicy Kusagakure i Takigakure.  Nie chce narażać się na jakiekolwiek rewizje lub pytania, granica tych wiosek jest neutralna więc nie musimy się o nic martwić. Punkt drugi.. Zlokalizować dom Kenjiego. To będzie proste. Mam dokładne namiary. Punkt trzeci. Wykraść zwój. Nasza misja zbiega się z festiwalem w Iwie, na którym z resztą pojawia się nasz tajemniczy nie-shinobi, więc dom będzie pusty. I w końcu punkt czwarty i ostatni. Wrócić do wioski tą samą drogą co w punkcie pierwszym. Jakieś pytania?- Haruno popatrzyła się po swoich towarzyszach. Ich miny zdradzały wielką pracę mózgu, który dumał nad każdym detalem planu. Pierwszy odezwał się Shikamaru.
-Co jeśli jednak kogoś napotkamy? Będziemy walczyć czy raczej negocjować? – Sakura zamyśliła się.
-Powiem wam szczerze. Nie ma pojęcia wszystko zależy od tamtej osoby. Osobiście będę unikać walki. A i najważniejsze. Podczas podróży zdejmujemy maski. ANBU Konochy ściąga zbyt dużą uwagę.- ze swojego miejsca od razu powstał Inuzuka.
-Ale szefowo, to rozkaz od Tsunade-samy! – Haruno obrzuciła go wrogim spojrzeniem.
-Kiba, nie interesują mnie jej rozkazy tylko powodzenie misji. A teraz wszyscy do domów i spać Jutro piata rano pod bramą. Żegnam was.
               Sakura powoli szła do domu. Myślała nad tym co dzisiaj się wydarzyło. Niby kolejny zwykły dzień, jednak wszystkie słowa, które wypowiedziała i usłyszała skłoniły ją do przemyśleń. „Sakura nie widzisz, ze stajesz się taka sama jak on? Pragniesz zemsty?” Tak, pragnęła zemsty jak niczego innego na świecie. Chciała zobaczyć jak uśmieszek na twarzy tego człowieka zanika zastępując go przerażeniem. „Do niczego bym nie doszła. Zostałabym tylko z satysfakcją, która i tak nie jest w stanie zapełnić tej dziury po nich” Niby wszystko było tak jak przedstawiła jej Tsunade jednak pragnienie było zbyt silne. „Jesteś coraz bliżej odrzucenia wioski” To była całkowita prawda, jedyne co trzymało ją w tym miejscu to Naruto. Wiedziała jaki ból mu zada zdradzając wioskę, zabijając starszyznę lub robiąc cokolwiek wbrew zasadom shinobi. Była w kropce. Sakura rozejrzała się po okolicy. Przechodziła tędy już trzeci raz. Nagle zmieniła kierunek i pognała do swojego domu. Weszła do budynku. Minęła wielki salon i kuchnię. Szybko wkroczyła na górę i do swojego pokoju. Wyjęła z szafy wielka torbę podróżniczą i zapakowała do niej wszystko czego potrzebowała. Spojrzała na komodę. Stały na niej dwa zdjęcia Jej i Naruto oraz całej drużyny 7. Wzięła do ręki oba zdęcia i przyjrzała im się dokładnie. Wspomnienia znowu powróciły. Szczególnie te związane z Naruto. W końcu odłożyła zdjęcie blondyna na szafkę, a drugie włożyła do torby. Tą rzuciła pod drzwi od pokoju i skierowała się do łazienki. Po dwudziestu minutach wyszła i położyła się na łóżku z nadzieją na sen, który jednak nie nastąpił
               Kiedy tylko udało jej się zasnąć budzik odezwał się bez litości. Haruno wstała i mamrocząc coś pod nosem poszła do łazienki. Przygotowana wyszła po dwudziestu minutach. Znowu podeszła do komody i wyjęła z niej broń, którą schowała do kabury. Jeszcze raz spojrzała na zdjęcie swojego przyjaciela. Zrobili je w tedy kiedy ona awansowała na Jonina.  „Zabawne” pomyślał. Ona słabsza od Naruto, a starsza rangą. Pamięta dzień awansu jakby był wczoraj. Wyszła z biura hokage kiedy od razu poczuła ciężar na swojej szyi. Któż inny mógł to być jak nie Twardogłowy Ninja Numer Jeden. Sakura od razu zaczęła się śmiać.
-Zdałaś? Zdałaś? – Naruto dopytywał się o chwila.
-Tak Naruto zdałam, Teraz jestem jōninem tak jak Kakashi sensei. A ty nadal genin. – zaśmiała się perliście. – Kiedy zamierzasz przystąpić do egzaminu na Chunnina? 
-Niedługo Sakurcia, już niedługo. – jedna brew różowowłosej zaczęła drgać na dźwięk zdrobnienia. Naruto to zauważył.
-Sakura, przepraszam, miałem na myśli Sakura. – zaczął machać rękami w geście samoobrony.
-Nie zadzieraj z jōninem dzieciaku. – Sakura zaczęła śmiać się tak, ze chyba słyszała ja cała wioska. Naruto obruszył się i poszedł przed siebie. Zatrzymał go Kakashi.
-Wszystkiego najlepszego Sakura. Kto by pomyślał, że jako pierwsze z mojej drużyny awansujesz do jounin. Teraz jesteśmy sobie równi. – uśmiechnął się białowłosy. Haruno spojrzała na dawnego mistrza.
-Równi, sensei chyba sobie pan żartuje. Ledwo zdałam .... – nie dane było dokończyć jej wypowiedzi.
-Ale zdałaś i to się liczy. Więc co następne, misje, ANBU czy praca medyka w szpitalu? – zapytał Kakashi.
-Nie mam pojęcia. – Naruto nagle przytulił Sakurę, a Sensei zrobił zdjęcie z zaskoczenia.
-Wiesz na misjach to ty teraz będziesz odpowiadała za Naruto, a kto wie może dostaniesz nawet własną drużynę z Akademii. – Dziewczyna wzdrygnęła się na myśl o takiej odpowiedzialności.
-Co to to nie. Zamierzam dostać się do ANBU.
               Sakura zaczęła płakać. Tyle wspomnień z radosnych chwil jej życia. Przeplatane były pasmami koszmarów. Odejście Uchihy, śmierć jej rodziców no i odkrycie prawdy co do ich morderstwa. Trzy najbardziej bolesne wydarzenia w jej życiu. Jednak zawsze dawała sobie radę. Wracała do tej uśmiechniętej postaci pełnej ciepła i dobra. NIE tym razem. Teraz już nie potrafiła udawać, nie potrafiła znowu zaznać szczęścia. Czuła się zdradzona i opuszczona tego było dla niej za wiele. Haruno odłożyła zdjęcie na półkę wzięła do ręki torbę i zeszła na dół. Dopakowała trochę prowiantu na drogę zjadła śniadanie i wyszła.
               Jak zwykle pod bramą była jako pierwsza. Czekałф dobre dwadzieścia minut zanim dostrzegła swoich towarzyszy. Spojrzała na zegarek.
-Brawo dwadzieścia minut spóźnienia. – powiedziała i teatralnie zaklaskała w ręce. To był sygnał, ze dzisiaj ma dobry humor. Przynajmniej znośny. Uśmiechnęła się do towarzyszy. – Mniejsza o to. Wyruszamy. 
               Podróż mijała wyjątkowo szybko. Już o zmroku dotarli do granicy Kraju Ognia. Sakura nic nie mówiąc usiadła na ziemi. Był to wyraźny sygnał na postój. Jak zawsze każdy wiedział co miał robić. Kiba poszedł po drzewo na opał, Shikamaru rozkładał namioty, a Neji lustrował okolice Byakuganem. Haruno nadal siedziała pod drzewem i przyglądała się drużynie.
-Przejmę pierwszą wartę. – uśmiechnęła się do kompanów.- Wy się wyśpijcie. –dopowiedziała i znowu wróciła do świata rozmyślań. Ledwo zauważyła, gdy namioty były już rozłożone, a z jej pola widzenia zniknął Hyuga. Została z Shikamaru.
-Szefowo, co jest? Zawsze byłaś uśmiechnieta i gadatliwa na misjach, a teraz jest tak jakby cię tu wcale nie było. – „Eh nawet największy len, musiał się tego uczepić” pomyślała Sakura.
-Nic Shikamaru, jest parę spraw z którymi sobie jeszcze nie radze. – powiedziała i uśmiechnęła się delikatnie do kompana.
-Sakura znam cię nie od dziś i wiem kiedy masz mały problem, a kiedy zmagasz się z czymś naprawdę wielkim. Pozwól nam sobie pomóc. – zaprotestował i usiadł obok Haruno.
-Słuchaj Shikamaru, obiecuję ci, że postaram się być mniej gburowata wobec was i ...- nie mogła skończyć, gdyż brązowowłosy wszedł jej w słowo.
-Tu nie chodzi o gburowatość. Zmieniasz się. Stajesz się nie ufna, lekceważąca, ryzykowna. Nawet nie słuchasz Tsunade, baa ty masz ją gdzieś coraz bardziej odpychasz od siebie wszystkich. Powiedz mi kiedy ostatnio kontaktowałaś się z Ino, albo Hinatą. – spojrzał na minę przyjaciółki – NO właśnie. Tsunade-sama ma rację. Ogarnij się. Jeśli chcesz pomożemy ci, ale nie możesz nas odtrącać. – Sakura spuściła głowę. Czuła się jak małe dziecko upominane przez rodziców.
-Słuchaj Shikamaru. Moi rodzice zginęli z winy wioski. Po części z winy wioski. Nie pytaj skąd wiem. Nie mogę ci tego powiedzieć, ale nie oczekuj, ze od tak przyjmę tą informację do siebie i będę żyć dalej jakby nigdy nic. – powiedziała i spojrzała na podwładnego. – Potrzebuję trochę czasu, ale obiecuję ci, ze postaram się być dla was milsza. – uśmiechnęła się i otwierając książkę zakończyła dyskusję. Po chwili wrócili jej towarzysze. Jeden z drewnem, a drugi ze sporym wilkiem na rękach.
-Zdecydowanie nie jestem głodna – powiedziała z niesmakiem wypisanym na ustach. Wtem brzuch zaburczał jej głośno.
-Sakura jesteś tego pewna? – powiedział Inuzuka, a Akamaru szczeknął zaniepokojony dziwnym odgłosem.
-W sumie jestem głodna. – przyznała się i podeszła do swojej torby. Wyciągnęła z niej żółty ser i chleb. Wszyscy ją obserwowali.
-Chcesz mi powiedzieć, że ja uganiałem się za wilkiem kiedy ty masz ze sobą jedzenie?- powiedział zdenerwowany Neji.
-No co nie mówiliście nic, ze jesteście głodni. – zaśmiała się dziewczyna i zaczęła pałaszować prowizoryczną kanapkę. – Z restą załose sie, ze ten wilk jest lepsy. – powiedziała z ustami wypełnionymi jedzeniem.
-Wraca nasza dawna szefowa. – uradował się Kiba i wraz z Akamaru usiedli przy ognisku – To co Sakura po misji idziemy na sake tak jak kiedyś? – dziewczyna przełknęła kawałek jedzenia
-O nie ostatni raz jak z tobą piłam przez trzy dni nie mogłam wstać z łóżka. Mowy nie ma o powtórce. – zaśmiała się na samo wspomnienie. – Z resztą nawet nie pamiętam jak wtedy doszłam do domu. - wszyscy zaczęli się śmiać. Wieczór minął na siedzeniu przy ognisku i wspominaniu czasów ich pierwszych wspólnych misji.
               Haruno nadal siedziała na warcie mimo, że była już druga w nocy. Siedziała przy ognisku równocześnie sprawdzając czy wokół nie panoszy się jakaś obca chakra. Było pusto. Podeszła więc do swojej torby i wyciągnęła swoje zwykłe ciuchy. Weszła w głąb lasu. PO pięciu minutach drogi zatrzymała się przy małej rzeczce. Obmyła twarz i szybko się przebrała. Radość z zrzucenia z siebie munduru ANBU była wielka.  Ledwo złożyła swoje ciuchy i usłyszała dziwny szmer w krzakach. Szybko wyjęła kunai z kabury.
NARRACJA SAKURY
Nie możliwe, żeby ktoś tu był. Zmysłami przeszukałam całą okolice w poszukiwaniu jakiejkolwiek chakry. Czułam tylko tą pochodzącą od moich kompanów.. Jeszcze raz skupiłam swój wzrok na krzakach. Coś lub ktoś był coraz bliżej. Nie odczuwałam strachu, bardziej zaciekawienie. Już tylko chwilę, a ujrzę to czego oczekiwałam od dobrej minuty. Nagle krzaki się rozchyliły. Stanęłam w pozycji obronnej. Jednak to co zobaczyłam całkowicie zbiło mnie z tropu. Przede mną stał niewinny królik. Uspokoiłam się, gdyby to był ninja wyczułabym jego chakrę. Jednak nagle czułam cos pod skórą, jakbym była obserwowana. Podeszłam do miejsca z którego wybiegł królik. Był tam ślad ludzkiej stopy do tego świeży. Jednak był tylko jeden. Nie było pary, ani innych śladów mogących wskazać mi drogę, którą kierował się ten człowiek. Przypatrując się dziwnemu śladowi po mojej skórze przebiegł lekki acz mroźny wietrzyk. Zadrżałam. Natychmiast porzuciłam sprawę śladu i zbierając swoje ciuchy poszłam w stronę obozowiska.
Tak jak się spodziewałam wszyscy spali. Miałam ochotę do nic dołączyć jednak lepiej niech oni się wyśpią. Ja już się przyzwyczaiłam do ciągłego zmęczenia i nieprzespanych nocy. Siedziałam więc przy ognisku czekając na świt. Przysunęłam swoją torbę do siebie i ułożyłam na niej głowę. Odwrócona w stronę ognia, znaku mojej wioski, zaczęłam zastanawiać się nad wszystkim co usłyszałam od Shikamaru i Tsunade. Wiedziałam, ze postępuje źle, ale nie było lepszej opcji. Nie mogłam przecież zapomnieć o wszystkich, których straciłam. Sasuke dokonał własnego wyboru, z tym już się pogodziłam. To strata rodziców najbardziej mnie bolała. Goryczy dodawała świadomość, że zgubę dla nich przyniosła misja. Mała, nieważna z punktu widzenia wioski, misja. Jednak tragiczna w skutkach. Ktoś pomyślałby, że to wszystko przez błąd, który popełnili moi rodzice. Nie zauważyli małego dziecka, a może nie chcieli zabijać tego malucha. Jednak on wyrósł na groźnego ninja rządnego zemsty. Dokonał jej. Przyszedł do naszego domu i zamordował ich z kpiącym uśmieszkiem na twarzy. NIE wiem czy mnie widział, czy nie. Jestem pewna jednego. Kiedyś na pewno mnie zobaczy, a wtedy będzie to jego ostatni widok w życiu. Moje rozmyślania przerwał dźwięk suwaka. Spojrzałam przez ramie na kierunek z którego wydobywał się odgłos. Wtedy zorientowałam się, ze na moich policzkach widniały łzy. Szybko otarłam je zanim ktoś kto postanowił mi przerwać wyszedł z namiotu. W miejscu na, które niedawno patrzyłam pojawił się Neji. Nawet lepiej już wcześniej chciałam z nim porozmawiać o tajemniczym śladzie, który znalazłam w lesie. Jednak było już za późno, aby wyśledzić tego człowieka, na pewno już uciekł.
-Dlaczego nie śpisz?- powiedziałam delikatnie. Shikamaru miał racje. Źle ich traktowałam. Postanowiłam to zmienić.
-Dopiero się obudziłem. Pomyślałem, ze zmienimy się na warcie. Musisz się przespać. Jutro będziesz nieprzytomna. – powiedział z troską Neji. Machnęłam tylko ręką. Nagle nadzieja na nowo się we mnie obudziła.
-Neji. Mam do ciebie prośbę. Sprawdź czy w okolicy nikt się nie kręci. – Neji nie dopytywał się o powody mojego zaniepokojenia.
-Nikogo nie widzę w promieniu pięciu kilometrów. Widziałaś kogoś?-pokręciłam głową
-Znalazłam ślad przy rzece jakieś sto góra dwieście metrów stąd. Zdecydowanie był świeży. Ktoś musiał tam być wtedy kiedy ja. Co ciekawsze ślad był jeden. Jeden odcisk buta, żadnego do pary lub śladów wskazujących kierunek. Nic.
-Hm, to faktycznie dziwne. Kiedy tam byłaś?
-Jakieś pół godziny temu. A co?
-Niemożliwe, żeby ktoś zdążył w pół godziny pokonać dystans pięciu kilometrów.  Musiało ci się wydawać.
-Cholera Neji. Siedzę w tym gównie od dziesiątego roku życia. Wiem kiedy coś jest prawdziwe, tym bardziej taki ślad. Jako ANBU musze być uważna i ostrożna tak? Może się mylę?
-Sakura spokojnie. Nie o to mi chodziło. Zastanawiam się tylko jak to możliwe.
-Nie mam pojęcia. – wzruszyłam ramionami i odwróciłam się do Nejiego plecami z powrotem wpatrując się w ognisko. Myślała, ze Neji wróci z powrotem do namiotu. Jak wielkie było moje rozczarowanie kiedy znowu się odezwał
-Posiedzieć z tobą? I Tak za niedługo będzie trzeba ich budzić. – wskazał na dwa namioty.
-Jak chcesz. – mruknęłam i przykryłam się śpiworem , który ze sobą wzięłam. Nawet nie zorientowałam się kiedy Morfeusz podstępem schwytał mnie w swoje sidła.
               Znowu miałam ten sen. Biegłam długim korytarzem. Wiem powiecie, ze każdy ma podobny sen przynajmniej raz. Ale on nie był taki zwyczajny. Po obu stronach wisiały lustra, albo po prostu całe ściany były lustrem. Zawsze kiedy patrzyłam na prawo zamiast siebie widziałam Sasuke. Po drugiej stronie było normalne odbicie mnie z długimi powiewającymi włosami biegnącej przed siebie. Nie widziałam dokąd biegnę była tam tylko wszystko ogarniająca ciemność. Za mną również nie było nic. Jednak czułam potrzebę ucieczki. Biegłam i biegłam razem z Sasuke i drugą mną. Jednak donikąd nie dobiegliśmy. Nagle potrzeba ucieczki mnie opuściła. Podeszłam jeszcze kilka kroków w ciemność. Rozbłysło światło, ale tylko po prawej stronie. Na końcu świetlnego korytarza było jednak widać ciemność, a raczej mały czarny punkt. Odwrotna sytuacja panowała w drugim korytarzu. Ciemność w samym jego środku rozjaśniał mały punkt białego światła. Zawsze na tym ten sen się kończył. Nagle straciłam panowanie nad swoim ciałem. Jakaś sił, która mną kierowała kazała mi usiąść na posadzce. Obserwowałam teraz osoby z dwóch równoległych sobie luster. Druga Sakura wyszła z lustra i stanęła po mojej lewej stronie, to samo zrobił Sasuke.
Oboje stali naprzeciwko siebie, a ja siedziałam i obserwowałam. Nie dane mi było zrobić cokolwiek innego. Nagle oboje poruszyli się tak, ze stali ramie w ramie przede mną. Widziałam wyraźnie znak klanu Uchiha i znak mojego „klanu” - białą obręcz. Niespodziewanie para spojrzała na siebie przytaknęła głowami i ruszyli w swoje strony. Sasuke wszedł do ciemnego korytarza, a druga ja do jasnego. Zaraz jak tylko przekroczyli progi obu korytarzy one zamknęły się hukiem. Na jednych drzwiach widniał symbol Yin a na drugich Yang. Zaczęło robić mi się ciemno przed oczami. Chyba zemdlałam.
               Obudziłam się cała zlana potem. Podparłam się na łokciach i usiadłam. Rozejrzałam się po okolicy. Przy dogasającym ognisku siedział znużony Neji. W ręku trzymał moją książkę. Ciekawe jak mu się podobała. Zaśmiałam się w duchu. Przynajmniej tak sądziłam. Szatyn podniósł na mnie wzrok znad książki.
-Miałaś zły sen?-zapytał ze stoickim spokojem
-Tak, jak zawsze z resztą przyzwyczaiłam się.
-Sakura wiesz, ze potrafię wyczuć kłamstwo. – cholera i co ja mam mu teraz powiedzieć „wiesz śnił mi się Sasuke i ja znaczy ja jako lustrzane odbicie i oni razem coś kombinowali”? nie Sakura ogarnij się powiedziałam do siebie w myślach
-Nic po prostu ten sam sen co zawsze tylko tym razem z zakończeniem. – powiedziałam i spławiłam go bez możliwości dalszej dyskusji. – Budź resztę. Wyruszamy.
-Ale jest dopiero piąta rano... – zaczął narzekać Hyuga.
-Nie interesuje mnie to. Chce jak najszybciej zakończyć tą misje. Może uda nam się nawet dzisiaj dojść do Iwy. – Tymi słowami zakończyłam wszelkie dyskusje dzisiejszego dnia. I daj boże niech Neji zrozumie, ze nie mam dzisiaj nastroju. Końcówka snu całkowicie zbiła mnie z tropu. Zawsze wierzyłam, że sny mają coś oznaczać, ale co. Dobra ucieczkę zrozumiem. Ostatnio mam wiele rzeczy przed którymi mogę uciekać, ale dlaczego pojawił się tam Sasuke. Do tego działający razem ze mną. Nie próbujący się mnie pozbyć. Tej słabej irytującej osoby. Stop, Sakura nie jesteś już słaba. Poprawiłam się w myślach. Moje zamyślenie przerwał Neji wrzeszczący na Shikamaru, który usilnie próbował zostać w krainie snów. Machnęłam dłonią na Nejiego, aby odsunął się od Nary. Nachyliłam się nad nim i wrzasnęłam.
-Wróg atakuje!- jak zawsze Shikamaru obudził się natychmiast
-Co ?! Kto?! – zaczęłam się śmiać widząc jego zdezorientowaną twarz.
-Nikt nas nie atakuje. – ledwo wypowiedziałam te słowa dusząc się śmiechem. – To raczej Morfeusz atakował ciebie. A teraz wszyscy zrzucać ciuchy ANBU. Założymy je dopiero w Iwagakure. – poszłam jakieś dobre parę metrów dalej, aby czuli się bardziej swobodnie. Oni jednak woleli upchać się w namiotach i tam zrzucić ciuchy.
-Pff. – mruknęłam tylko pod nosem. Powoli każdy wychodził z namiotu i zaczął składać swój. Pięć minut później wszystko było gotowe. Ruszyliśmy.
               Tak jak się spodziewałam do wioski dotarliśmy późnym wieczorem. Nie przemyślałam jednej rzeczy jak my mamy dostać się do wioski bez zgody Tsuchikage. Poprosiłam Nejiego, aby poszukał jakiejś luki w budowie muru. Nic jednak nie znalazł.
-Wygląda na to, ze jedyna droga prowadzi przez góry, albo pod ziemią.
-Tylko góry. Pod ziemią na pewno jest jeszcze jakiś odcinek muru. – powiedziałam i zaczęłam iść wzdłuż muru. Nagle do głowy wpadł mi pomysł. - Mam pomysł. Nie spodoba wam się. Po pierwsze niech każdy zdejmie opaskę. – wszyscy zrobili to o co prosiłam. Zaczęłam drzeć swoje ubranie. – Druga część planu. Wszyscy musimy wyglądać jak po napotkaniu wroga. Muszą uwierzyć, ze nie byliśmy w stanie się obronić i dano nam trochę w kość. Nieprzyjemną częścią jest to, ze musimy zrobić sobie parę zadrapań. Ja się tym zajmę tak, aby nikomu nic się nie stało, ale na tyle by wyglądało o poważnie. Nie jesteśmy z żadnej wioski. Wędrujemy. Zrozumiano? – każdy rozumiał powagę sytuacji. Jednak musiał odezwać się Shikamaru.
-Nie lepiej przejść górami i normalnie dostać się do wioski?
-NIE Shikamaru. Festyn jest dzisiaj. NIE możemy nawalić jutro Kenji będzie w domu i nie będziemy mogli niepostrzeżenie ukraść zwoju.
-A co zrobimy z bronią? Będą nas podejrzewać o niecne zamiary. Na pewno przeszukają nasze rzeczy. – od razu wyciągnęłam zwój z plecaka. Moja zastępcza „torebka”
-W tym zwoju mogę zapieczętować co chcę. Połóżcie wszystkie swoje rzeczy tutaj – wskazałam na miejsce pod drzewem. – Zostawcie tylko jeden kunai. Potem go wyrzucimy. – wszyscy zrobili to o co prosiłam bez słowa narzekań od razu zabrałam się za wykonanie techniki. Tak właśnie pozbyliśmy się wszystkich naszych manatków. Wzięłam w dłoń trochę ziemi. Zaczęłam wzierać ją w ubranie. Wyglądałam jak po solidnej potyczce. Wzięłam kunai od Nejiego.
-To kto pierwszy? – zapytałam z gorzką miną Podszedł do mnie Sai. Zaczęłam ranić go kunaiem. Było to dla mnie okropne przeżycie. Krzywdzić swoich przyjaciół i to z premedytacją. Jedna rana na policzku. Wiele ran na rękach. Jedna na torsie. Na udzie, na łydkach. Moje „dzieło” skończone. – Jak się czujesz? – zapytałam z troską
-Dobrze jestem w stanie się ruszać. Boli, ale jest znośnie. Sądzisz, ze przyjmą nas z tak błahymi ranami? – Ja zajmując się teraz Nejim myślałam nad odpowiedzią.
-Tak. Przyjmą nas do przychodni. Nie do szpitala. Lekarz nas wyleczy, nie pozostawi to blizn i wyjdziemy. Dostaniemy zezwolenie na 24-godzinny pobyt. Znam te procedury. – uśmiechnęłam się do przyjaciela. Teraz skierowałam się do Shikamaru i jego też ucharakteryzowałam. – No to teraz kto chce się zrewanżować? – Nikt się nie zgodził. Ehh przycisnęłam kunai do swojego policzka i przesunęłam go w dół. Boże jaki ból. Już wiedziałam co oni czuli. Potem przejechałam ostrzem po brzuchu. Do oczy zaczęły napływać mi łzy. Jęknęłam z bólu kiedy raniłam się w nogę. Może rana była trochę za głęboka, ale nie kwalifikowała się do leczenia szpitalnego. Po dziesięciu minutach katorgi byłam gotowa. Rzuciłam kunai głęboko w krzaki. Nara popatrzył na mnie smutno.
-Szefowo co zrobisz ze zwojem? Przecież nie wniesiesz zwoju do wioski. – trafna uwaga pomyślałam. Od razu zaczęłam kombinować. Żałowałam, ze wyrzuciłam tamten kunai. Wtedy poczułam , ze nie zdjęłam kabury.
-Mam pomysł. Znowu. – odrzekłam i uklęknęłam przy samym murze. Wyjmując kunai od razu zaczęłam kopać. Gdy dół był wystarczająco głęboko schowałam zwój do kabury i wrzuciłam go do dołu. Wszystko to zakopałam. Został mi tylko kunai. Wycięłam na murze małą literkę „s”, aby później wiedzieć gdzie szukać i razem z moją drużyną poszłam do bram wioski. Czas zacząć próbę naszych zdolności aktorskich.

2 komentarze:

  1. Pierwsza? Cóż, to miło. Pozwól jednak, że zacznę od faktów najistotniejszych, czyli błędów i własnych uwag co do stylu pisania.

    "Jak zazwyczaj zauważyła tam swojego blondwłosego przyjaciela – Naruto." - Zazwyczaj? Nie wiem, być może jest to poprawnie stylistycznie, ale lepiej brzmiałoby "Jak zwykle..."
    "-Wiesz ostatnio ciągle byłam na misjach. Szkoda, że nie z tobą. – Powiedziała i przysiadła się do Naruto." - Powiedziała z małej litery.
    "-Cześć Sakura. Dawno Cię nie wiedziałem." - To nie jest list, tylko opowiadanie, więc można odpuścić sobie "Cię" z dużej litery i pisać z małej.
    "Przypomniała jej się jej nowa drużyna." - powtórzenie "jej".
    "Brakowało jej dawnych lat drużyny 7" - Siedem piszemy słownie.
    "Wiele dni męczyła ją myśl o zadaniu powierzonym przez piątą" - Piątą z dużej litery. Mowa tu przecież o osobie, Hokage.
    "-zjedz moją porcję." - Początek zdania, duża litera!
    "Wchodząc do biura hokage..." - Hokage, duża litera!
    "Piąta wstała i z miną niezwiastującą nic dobrego wrzasnęła..." - Skoro zapowiadasz, że ktoś będzie włączał się do dialogu, wypadałoby zakończyć to dwukropkiem. [...]wrzasnęła:
    "z twoją prawdziwą misja." - MisjĄ.
    "Gratuluje logicznego myślenia." - Pierwsza osoba. Ja. Powinno być więc "GratulujĘ".
    "Dziewczyn uśmiechnęła się fałszywie i wyszła..." - Zgubiłaś A. DziewczynA.

    Mogłam bym tak w nieskonczoność. Przestałam w połowie rozdziału. Czasami zdarza ci się pisać Hokage z małej litery, a czasami z wielkiej. Dziwne. Tak samo z czynnościami pierwszej osoby. Raz piszesz "Ja robie", a potem poprawnie "Ja robię". Od przecinków nie jestem ekspertem, ale nie było ich w miejscach gdzie powinny. Nie pisz też "Powiedział, powiedziała", z dużej litery po zakończeniu dialogu. Ogólnie błędów jest dużo, ale nie starczyłoby mi komentarza na wypisanie ich.

    Historia zaczyna się dość... zwykle, ale jestem pewna, że rozwiniesz to w jakiś spektakularny sposób. Liczę na ciebie. Zdziwił mnie też trochę sposób w jaki Sakura zwracała się do Tsunade. To w końcu jej mentorka...
    Nie traktuj tego komentarza tak, jakbym chciała cię zniechęcić. Wręcz przeciwnie. Już czuć, że masz wyobraźnie, popracuj tylko trochę nad tymi błędami. Najlepiej zleć komuś sprawdzianie tekstu. Poza tym wszystko jest w porządku. Tekst czytało się płynnie. Zdołałaś mnie zaciekawić.

    Pozdrawiam i życzę weny.
    Akemii

    OdpowiedzUsuń
  2. O ma Akemii nikt nie jest idealny jak zauważyłaś to jest notka bardzo długa i rozumiem że można robić błędy. Chibi nie jest po studiach polonistycznych, nie ma na pewno wielkiego doświadczenia w pisaniu jak nauczyciele języka polskiego, dla mnie te opowiadanie wypadło bardzo fajnie, ciekawie, zainteresowały mnie losy sakury i jej pomysły. Ton jakim zwraca się Sakura do mentorki zależy od autora to jest fabuła opowiadania i jak tylko chibi się podoba może sobie wymyślać dalsze części. Pozdrawiam bardzo serdecznie

    OdpowiedzUsuń