środa, 13 marca 2013

Rozdział Trzeci.


NIEZNAJOMY
Widziałem jak cierpi. Jak powoli przesuwa oczy po linijkach tekstu. Nie wiedziałem jednak, co spowodowało tyle bólu. Przyglądałem się jej z zaciekawieniem. Dziewczyna zrobiła coś z kartką. Nie widziałem jednak co dokładnie. Nagle wyjęła drugą. Teraz rozpłakała się na dobre. Zapieczętowała list. Tak to musiał być list do kogoś dla niej ważnego. Schowała wszystko do jednego z namiotów, wzięła torbę i odeszła. Tego się nie spodziewałem. Czułem się jakbym wrócił do dawnych lat. Ja też kiedyś odszedłem. Teraz role się odwróciły. To ja byłem obserwatorem.
SAKURA
Odchodziłam coraz dalej i dalej. Nie miałam siły powstrzymywać łez. Sądziłam, że kiedy to zrobię nie będę płakać. W końcu to jest to o czym marzyłam przez ostatnie pół roku. Teraz najchętniej bym zawróciła. Podarła te listy i zapomniała, że ten incydent miał kiedykolwiek miejsce. Wiedziałam jednak, że to nie jest takie proste. Tam też byłabym nieszczęśliwa. Zamknięta w klatce. Bez możliwości spełnienia swojego marzenia. Marzenia o śmierci tamtego shinobi. Zamiast się uspokoić jeszcze bardziej się rozkleiłam. Ból był porównywalny. Teraz jednak byłam o jeden krok bliżej, aby go trochę uciszyć. Tak, jedynym sposobem na to była śmierć Kisame Hoshigakiego. Idąc przed siebie nawet nie zauważyłam kiedy doszłam do wielkiego jeziora. Nie wyczuwałam już chakry towarzyszy. Byłam bezpieczna. Rzuciłam torbę na początku pomostu, a sama doczłapałam na jego koniec i usiadłam. Zdjęłam buty i zanurzyłam nogi w wodzie. Była ciepła. Nic dziwnego w końcu był środek lata. Cholera. Sama już nie wiedziałam czego chcę. Powoli jednak zaczęłam się uspokajać. Teraz dopiero poczułam satysfakcję. Nie lubiłam ranić ludzi, ale nie lubiłam też jak ktoś mnie ogranicza, a właśnie to robiła Konoha. Położyłam się na plecach i obserwowałam gwiazdy. Czułam się wolna. Silna, wolna i niezależna. Wiedziałam, że postępuję słusznie. Według siebie. Tak, tak jestem egoistką przyjęłam do wiadomości. Rozbawiała mnie ta cała konwersacja z samą sobą. Powoli zaczęłam zamykać oczy. Nawet nie zorientowałam się kiedy usnęłam.
NIEZNAJOMY
Teraz była moja szansa. Haruno spała sobie smacznie na pomoście. Jeszcze raz sprawdziłem otoczenie. Żadnej chakry. Nawet tej należącej do różowowłosej. Zadziwiające. Nawet kiedy śpi potrafi ją ukryć. Podszedłem do niej. Zarzuciłem sobie jej torbę przez ramię. Nie doszukałem się żadnej reakcji z jej strony. Teraz byłem pewien, że śpi. Podszedłem po cichu i rozbroiłem ją tak, aby jej nie zbudzić. Wszystko wpakowałem do torby. Większej nie dała rady wziąć. Narzekałem w myślach. Wziąłem ją na ramiona i poszedłem w swoją stronę.
SAKURA
               Miałam najpiękniejszy sen od ostatnich miesięcy. Nie było w nim nikogo za kim mogłabym tęsknić. Po prostu żyłam pełnią życia. Może trwał on godzinę albo dwie, ale był to najwspanialszy czas, mimo że spędzony u Morfeusza. Powoli jednak wracałam do rzeczywistości. Nic pod sobą nie czułam. Jedyne co to podmuch wiatru i dziwne ciepło przy moim prawym boku. Wróciłam już całkowicie. Nie chciałam otwierać oczu. Jednak nagle dotarło do mnie co się dzieję, ktoś mnie niesie. Błagałam boga niech to nie będzie nikt z Konohy. Niechętnie musiałam otworzyć oczy. Zrobiłam to niepostrzeżenie. Nie chciałam aby wiedzieli, że nie śpię. Delikatnie uchyliłam powiekę. To co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Zemdlałam. Obudziłam się w idealnym momencie. Nadal jednak nie otwierałam oczu. Musiałam stworzyć pozory. Szybko obmyśliłam plan. W którymś momencie będzie musiał usiąść i odpocząć. Nie będzie mnie trzymał na rękach cały czas. Tak to będzie moja szansa. Nikła ale zawsze jakaś. Mój napastnik zwolnił. Zeskoczył z drzewa. Nagle wszystko ustało. Czułam jak kładzie mnie na ziemię. Tak wszystko szło według moich oczekiwań. Poczekałam jeszcze chwilę. Słyszałam jak jego oddech się wyrównuje. Uchyliłam odrobinę powieki, aby zobaczyć w jakim położeniu znajduje się porywacz. Siedział do mnie bokiem jednak widziałam kawałek jego pleców. Był oparty o drzewo. Miał zamknięte oczy. Nie wiem nawet czy nie przysypiał. To była moja jedyna szansa. W końcu nie uciekłam po to, aby znowu być od kogoś zależną. Tym bardziej nie od niego. Napięłam wszystkie mięśnie. Szybko wstałam, wręcz podskoczyłam, i pobiegłam przed siebie. Byle do lasu. Tam szybko go zgubię. Już prawie byłam na miejscu. Jednak on pojawił się przede mną.
-Nie zmuszaj mnie, abym to zrobił.- Nie musiałam dopytywać się o co mu chodzi. Dobrze wiedziałam. Ogłuszyć, zrobić cokolwiek, abym nie była przytomna.
-Pieprz się Uchiha.- było to ostatnie co dane było mi powiedzieć. Wszystko osnuła ciemność. Zdecydowanie za często mdlałam. Tym razem nie była to moja wina.
NIEZNAJOMY
Cholera, po co ona uciekała. Nie mogliśmy załatwić tego na spokojnie? Uderzyłem się w głowę. Jasne, że nie. Przecież to ja sam ją porwałem. Czułem, że po jej przebudzeniu czeka mnie wiele godzin wysłuchiwania jej pretensji i oskarżeń. Postanowiłem wyruszyć. Została jeszcze jakaś godzina drogi. Akurat tyle powinno zająć jej przebudzenie się. No to czeka mnie niezły sajgon.
Właśnie wchodziłem do kryjówki. Było już ciemno. Bezszelestnie przechodziłem korytarzami, aż w końcu zauważyłem upragnione drzwi. Wszedłem do pokoju i położyłem dziewczynę na łóżku. Sam usiadłem na krześle i cierpliwie czekałem na jej przebudzenie.
SAKURA
               Na „dzień dobry” przywitał mnie ból głowy. Bardzo niechętnie otworzyłam oczy. Wokół mnie była ciemność. Widziałam tylko dwie czerwone tęczówki. Sharinngan
-Brawo, obudziłaś się. Dość długo Ci to zajęło. – prychną lekceważąco.
-Zamknij się i mnie stąd wypu...- nie dane było mi dokończyć. Próbowałam wstać jednak ból przebiegł wzdłuż całej długości  kręgosłupa niemal paraliżując moje ciało.
-Wybacz, trafiłem w czuły punkt.-powiedział i odpalił świecę. Teraz przynajmniej mogłam zobaczyć jego twarz.
-Wybacz, nie mam tego czego chcesz. – odparłam naśladując jego ton głosu.
-A skąd pewność, że wiesz czego chcę? – zapytał kpiarsko podnosząc jedną brew.
-Musi ci chodzić o zwój. O co niby innego?- dobra teraz byłam skołowana. Jestem gdzieś gdzie panują egipskie ciemności. Nie wiem czy teraz jest dzień czy noc. Nie wiedziałam też ilu ludzi się tu znajduje poza naszą dwójką. No i oczywiście nie wiedziałam jak się stąd wydostać.
-Jaki zwój? Z resztą nie ważne. Nie. Nie chodzi mi o jakiś tam zwój. Potrzebuje Cię do bardzo ważnej rzeczy.
-Niby do czego jestem potrzebna mordercy?!-wrzasnęłam miałam dość tej chorej sytuacji. Jednak zanim zrobię wielkie wyjście w stylu Sakury „Uczennicy Tsunade” Haruno musiałam się wyleczyć. Zebrałam zieloną chakrę w dłoni i przyłożyłam ją do swojego karku. Ten skurwiel miał rację. Naprawdę uderzył w bardzo czuły punkt. Dziwiło mnie dlaczego się nie odzywa. Czyżby wypomnienie mu jego czynów tak na niego zadziałało. No nie ważne. Skończyłam się leczyć. Teraz jednak musiałam jeszcze chwilę poudawać niewiniątko. Wielki pan Uchiha w końcu się ogarnął.
-Do bardzo ważnej sprawy. Już ci mówiłem. Teraz zostajesz tutaj. To jest mój pokój. Rozgość się. Trochę tutaj pobędziesz. Tu jest twoja torba. Wybacz, ale musiałem z niej wyjąc wszelką broń, więc wszystko jest porozrzucane. Nawiasem. Bardzo ładne zdjęcie. – mężczyzna wskazał na biurko przy którym niedawno siedział. Zdjęcie było teraz idealnie oświetlone przez świecę.
-Ty chamie. Jak możesz. – wstałam i od razu podeszłam do posiadacza Sharinngana. – Najpierw mnie porywasz. Potem ogłuszasz, a teraz wtykasz nos w nie swoje sprawy!- pchnęłam go na ścianę.
-Wybacz, ale to ty odeszłaś od swoich przyjaciół. – Teraz nie wytrzymałam. Mężczyzna zarobił ode mnie siarczysty policzek.
-Zamknij się!
-To ty się zamknij. Nie jesteśmy tu sami. A sprawy mojego brata to również moje sprawy.
-Brawo. Itachi Uchiha nagle stał się przykładnym bratem. – krzyknęłam mu prosto w twarz. Sakura, wytrzymaj jeszcze chwilę. Uspokajałam sama siebie.
-Okej. Jeśli chcesz tak pogrywać masz to u mnie jak w banku. – oznajmił i wyszedł. Nie usłyszałam dźwięku przekręcanego klucza. Lepiej dla mnie. Nie wiedziałam na jak długo wyszedł dlatego wolałam chwile  przeczekać. W tym czasie przeszukałam cały pokój w poszukiwaniu jakiejś broni. Nic nie znalazłam. Już miałam się poddać i wyjść bezbronna jednak przypomniałam sobie o moim zwoju, który zawsze mam ze sobą. Musiał być gdzieś w torbie. W tym momencie zobaczyłam go na samym wierzchu torby. Szybko go odpieczętowałam i zabrałam parę kunai, shurikenów i masę senbonów. Wpakowałam wszystko z powrotem. Uzbrojona, zwarta i gotowa podeszłam do drzwi. Tak jak sądziłam nie były nawet zamknięte. Wychyliłam głowę za próg. Ciemność. Tylko na końcu korytarza jaśniało jakieś światło. Nic nie słyszałam. Żadnych kroków. Był to dla mnie sygnał. Wyszłam z pokoju. Stanęłam na środku korytarza. Próbowałam poczuć skąd wieje wiatr. Gdy tylko mi się to udało ruszyłam w tamtym kierunku. Nie minęłam nikogo tylko mnóstwo drzwi. Na końcu korytarza znajdowała się ściana. Jednak czułam podmuch wiatru. Nie chciałam robić wielkiego bum, jak to miałam na początku w planach. Skupiłam małą ilość chakry w dłoniach i uderzyłam w ścianę. Tak jak sądziłam okazało się, że jest to wyjście. Dziura była idealna na tyle, że akurat się w niej zmieściłam. Wygramoliłam się na zewnątrz.
ITACHI
               Byłem już pod drzwiami lidera. Przez chwilę myślałam czy dobrze zrobiłem zostawiając Sakurę w swoim pokoju. Nie było tam broni, a jeśli zbliży się do tego pomieszczenia od razu ją wyczuję. Nawet jeśli mi się to nie uda to Pein na pewno zostanie zaalarmowany. Wszedłem do gabinetu bez pukania.
-Czego chcesz Itachi? – mruknął mężczyzna
-Pamiętasz jak mówiłem ci o pewnej sprawie związanej z moim klanem?- Pein tylko pokiwał głową. – Więc przyniosłem tu coś co było mi niezbędne do wypełnienia tego zadania.
-Nowa osoba w organizacji? –powiedział z powątpiewaniem w głosie. – Jesteś pewien, że nie będzie sprawiała problemów?
-Tak. Jestem pewien. Sam tego dopilnuję.
-Coś ci nie wychodzi. Ta nowa osoba właśnie zniszczyła nam drzwi. – powiedział z kpiącym uśmiechem.
-Cholera- mruknąłem i wybiegłem z pomieszczenia.
SAKURA
               Jednak był dzień. Czyli musiałam być nieprzytomna przez całą noc, albo Itachi wlókł się tu cały ten czas. Chociaż wspominał coś o tym, że długo spałam. No, ale nie mogłam stać tu i nad tym rozmyślać. Puściłam się biegiem przed siebie. Może jeszcze się nie zorientowali. Nie patrzyłam nawet pod nogi. To był mój największy błąd. Potknęłam się o głupi korzeń. Spojrzałam w tył. Itachi już tam był. Dobra Sakura nie unikniesz walki. Znowu zaczęłam rozmawiać sama ze sobą. Przypomniało mi się jak ostatnim razem Itachi szybko pojawił się przede mną. Nie było sensu dalej uciekać. Stanęłam przed nim i czekałam na jego ruch. Z jego strony nie doczekałam się niczego. Dlatego właśnie zebrałam chakrę w pięści i uderzyłam o ziemie. Ta rozstąpiła się. Jednak Uchiha uniknął niebezpieczeństwa. Wylądował kilka metrów przede mną na wielkim głazie wystającym z ziemi. Ponowiłam atak. Tym razem Uchiha się zachwiał. Nie było to jednak dla niego niebezpieczne. Cholera. Przypomniało mi się o pierwszej zasadzie przy walce z kimś z klanu Uchiha. Nie patrzeć mu w oczy. Dobra to teraz jak walczyć nie mogąc patrzeć na przeciwnika. Kiedy tak stałam i rozmyślałam Itachi nawet nie kontratakował, a powinien. Przecież to ja chce uciec, a ponoć jestem mu do czegoś potrzebna. Nie ogarniałam tego wszystkiego. Nagle Uchiha wzbił się w powietrze. Przyjęłam pozycję obronną. Wylądował może ze dwa metry przede mną. Rzuciłam w niego kunai.
-O. Widzę, że masz broń. Ciekawe skąd. – zaśmiał się sprawnie zatrzymując ostrza.- Nie chce z tobą walczyć.
-Ale ja chce! – wrzasnęłam i rzuciłam się na niego. -Daikamaitachi no Jutsu – wiatr wezbrał na silne. Nakierowałam go na przeciwnika. Podmuch rozciął drzewa na pół.
-Katon: Gōkakyū no Jutsu. – a więc ognista kula klanu Uchiha. Cholera. Zapomniałam Ogień bije wiatr. Co biło ogień? Woda! Szybko przebiegłam wzrokiem otoczenie poszukując źródła wody. Jest!. Rzeka płynąca zaraz za skrajem lasu.
-Suiton: Suiryūdan no Jutsu.- Wielki wodny smok wyłonił się z wody. Niemal czułam jak ta technika wyciąga ze mnie chakrę. Smok rzucił się na Itachiego prężąc się dumnie. On jednak podjął defensywę.
-Suiton: Daibakufu no Jutsu- Wielka fala wody natarła na smoka. Obie techniki zostały dezaktywowane. W porządku więc Itachi włada naturą wody i ognia. Prawdopodobnie tylko tymi dwoma. Miałam jeszcze jeden as w rękawie. Już miałam go użyć kiedy mój przeciwnik się odezwał.
-Sakura słuchaj ja chce tylko porozmawiać.- nie chciałam już więcej go słuchać
-Retsudo Tenshin – wielka masa ziemi uniosła się i uformowała z siebie ostrze. Natarła na Uchihe. Ten jednak zwinnie jej uniknął. Tak jak sądziłam. Nie manipuluje błyskawicą ani ziemią. To była moja ostatnia szansa. Koniec z walką dystansową. – Raikiri! – dźwięk wyładowań elektrycznych rozniósł się po całej okolicy. Byłam już wyczerpana. Za dużo chakry zmarnowałam na testowanie przeciwnika. Wraz z kulą chakry skupioną w mojej ręce natarłam na Itachiego. Już prawie. Jeszcze tylko pół metra. Wyciągnęłam dłoń i z zamachu natarłam na jego klatę piersiową. Uchiha nie uniknął ciosu. Dostał jednak w ramię.
-Cholera! Naprawdę musze z tobą walczyć?! Nie widzisz, że nie chce cię skrzywdzić?! – Byłam pod wrażeniem. Wielki Uchiha stroni od przemocy. Jednak nie dawałam za wygraną. Nie mogłam używać natur chakry. Pochłaniały jej za dużo. Czas na samą manipulację. W mojej dłoni ponownie skumulowała się duża jej ilość. Wyskoczyłam w powietrze. Moja pięść była idealnie nakierowana na jego twarz. Udało się. Trafiłam go.
-Skoro tak bardzo tego pragniesz to proszę. Sharinngan! – w końcu walka się rozpoczęła. Szkoda tylko, ze po tym jak zużyłam już dużo własnej chakry.  Ciekawiło mnie dlaczego jeszcze nie skorzystał z Mangekyo. Rozpoczęła się walka wręcz. Taijutsu nigdy nie było moją mocną stroną. Jednak dzięki swojej sile zyskiwałam przewagę.
-Posłuchaj. Po raz trzeci ci powtórzę. Nie chce walczyć. Chcę tylko dopiąć swojego celu i ochronić pewnych ludzi. Do tego cię potrzebuję. – dostałam w brzuch kolanem. Nie spuszczałam jednak gardy.
-Sozo Saisei!- moje ciało natychmiast pokryły czarne linie. Byłam wdzięczna Tsunade, że nauczyła mnie tej techniki. Teraz wzrosła moja szybkość jak i zdolność regeneracji. Natarłam na Itachiego. Chciałam zakończyć to najszybciej jak to możliwe jednak ciekawość mnie nie opuszczała.- Niby w jakim celu musisz do tego wykorzystać mnie. – W tym momencie Itachi został powalony silnym kopnięciem. Szybko jednak się podniósł i przeszedł do ofensywy. Ktoś kto by nas obserwował pewnie pomyślałby, że to zwykły sparing. Śmieszne, że walka na śmierć i życie wydawałaby się czymś tak błahym.
-To ty nic nie wiesz? – zdziwił się Uchiha. – Nic ci o tym nie mówili? Z resztą nie ważne nie czas, aby teraz o tym mówić. Chcesz stać się silna prawda? Mogę Ci w tym pomóc. Masz duże pokłady chakry. Używasz co najmniej trzech natur. Twoim kekkei genkai jest ich łączenie prawda?- zaprzestałam ataku. Zapomniałam już nawet o jego celu.
-Jakie kekkei genkai? Nie posiadam żadnego. Wszystko co mam zawdzięczam treningom. – Uchiha również stanął przede mną.
-Posłuchaj. Widzę, że nie wiesz nic o swoim klanie. Dołącz do mnie i Akatsuki, a dowiesz się wszystkiego. Zdobędziesz siłę. Większą niż Naruto i Sasuke. Większą niż ja. – Cholera. Właśnie tego chciałam. Zdobyć moc. Czułam, że mój opór topnieje jak śnieg na wiosnę.
-W porządku. – złamałam się. Nie miałam siły już walczyć. Do tego potęga tego co zaprezentował mi Uchiha. Wszystko to zaważyło na mojej decyzji. Byłam przemoczona. Nie lubiłam używać Suiryūdan no Jutsu zawsze ze smoka ciekła woda, która akurat musiała oblać mnie. Itachi zdjął swój płaszcz i założył mi go na ramiona widząc jak dygotałam z zimna.
-Chodź do środka. – dopiero teraz zauważyłam jak daleko od kryjówki jesteśmy oraz jakie zniszczenia wyrządziłam w okolicy. Drzewa były połamane, minus technik z naturą wiatru. Gleba była rozszczepiona na wiele małych kawałków, a gruz był wszędzie. To wszystko zmieniło się w błoto po użyciu Suiton(uwolnienie wody).
-Poczekaj chwile. Musze zakończyć technikę. – Itachi podniósł jedną brew do góry.
-Jaką technikę? – Na boga. Nie chciało mi się wyjaśniać działania techniki piątej.
-Sozo Saisei. – powiedziałam tylko i usiadłam na głazie, który wydawał się jednym ze stabilniejszych.- Infu Kai! – powiedziałam wykonując pieczęć tygrysa. Znaki na moim ciele zaczęły zanikać. Chakra uwolniona ze znaku znowu się w nim skupiła. – już. Powiedziałam i wstałam. Już chciałam ruszyć z powrotem do Itachiego kiedy głaz zaczął się chwiać i spadać w dół „doliny”, którą stworzyłam. Już widziałam jak całym ciałem uderzam o ten skalisty grunt kiedy to złapały mnie czyjeś ramiona. Osoba ta postawiła mnie na ziemi.-dzię... Dziękuję Itachi. – wyjąkałam zdziwiona i zażenowana tą sytuacją. Ja dziękująca mordercy. Osobie winnej mojego pierwszego wielkiego cierpienia. Winna odejścia Sasuke.  
-Nie ma za co Haruno. – poszedł do przodu zostawiając mnie zdziwioną. Był całkowitym przeciwieństwem Sasuke. Nie był tak zimny. Nie walczył z każdym kto mu się nawinie. Gdyby nie kolor oczu nigdy nie pomyślałabym, że oni są braćmi. Widziałam jednak ten znak. Dumnie prezentował się na plecach Itachiego.  Odwrócił się w moją stronę, a wachlarz zniknął mi z oczu.- Idziesz? – podeszłam do niego.
-Więc co to za cel w którym jestem ci potrzebna.
-Porozmawiamy o tym w środku. Przed tym czeka cię jeszcze rozmowa z liderem. – spojrzałam na niego. W sumie był przystojny, co nie zmienia faktu, że jest obrzydliwym mordercą. Analizowałam jego podobieństwo do Sasuke. Trochę mi to zajęło, ale wynik był marny. Jedynie kolor oczu ich łączył.
-Co mi się tak przyglądasz? – zapytał chłodno obiekt moich obserwacji.
-Nic. Obserwuje wroga- zaśmiałam się i poszłam przodem. Nagle stanęłam jak w ryta. Zaalarmowany Itachi doskoczył do mnie szybko. W drzwiach od kryjówki stało całe Akatsuki patrząc na dziurę jaką wyrządziłam podczas ucieczki.
-Chcecie mi powiedzieć, że zrobiła to bez użycia żadnych bomb? – dopytywał się jakiś blondyn.
-Tak, zrobiłam to beż użycia bomb. Tą pięścią. – mężczyzna odwrócił się w moją stronę.
–Jestem beznadziejny. – powiedział i opuścił głowę zasmucony.
-Sakura to jest Deidara. – poznawanie kolejnych morderców było tak ciekawym zajęciem. Po prostu umierałam z nudów.
-Wow, kobieta w organizacji. Zadziwiające.
-Przecież jest tu Konan... – powiedział Uchiha z politowaniem w głosie.
-Oj tam, Konan i tak nie wychodzi z gabinetu Peina. Ona się nie liczy. – zaśmiałam się. Pierwszy raz od jakiegoś czasu śmiałam się szczerze. W sumie Akatsuki, wielka, potężna i niebezpieczna organizacja, nie wydawało się już takie groźne. Czułam, że będę się tu świetnie bawić.


***
Proszę, jeśli to czytasz, zostaw komentarz. Chce wiedzieć co sądzisz o mojej pracy. Co ci się podoba, a co nie. W dodatku komentarze pokazują mi, że ktoś czyta te wypociny. Będę bardzo wdzięczna. Nawet za krytykę

5 komentarzy:

  1. Naprawdę ciekawe opowiadanie. Wczoraj przypadkiem się na nie natknęłam a dzisiaj patrzę jest już kolejny rozdział. ^_^ Będę tu wpadać częściej. Póki co czekam na kolejny rozdział. Oczywiście dodaje do linków.

    Pozdrawiam!
    Blacky
    ^_^

    http://zapach-strachu.blogspot.com/
    http://krucze-szablony.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne ! Zahaczyłam o tego bloga przypadkiem i już mi się spodobało ! Nie mogę się doczekać następnej notki :) Zapraszam też do mnie :)


    http://sakura-in-her-dream-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Znalazłam twojego bloga w Spisie FF o Naruto.
    Weszłam tu z ciekawości ponieważ zauważyłam, ze piszesz o jednej z moich ulubionych postaci- Itachi Uchiha.
    Przeczytałam wszystkie rozdziały i muszę przyznać szczerze, że masz ciekawa historię. Lubie Sakure chociaż część osób jej nie lubi nie wiem czemu .
    Co do tej notki. Jak przeczytałam nieznajomy od razu pomyślałam, że to Itachi :D
    Biedna Skura chciała uciekać ? Nie przed Uchihą, i do tego się wywaliła hahah
    znając mnie ja bym też wylądowała na ziemi -.-
    Uwielbiam siłę sakury i biedny Deidara, aż się załamał tym, że sakura robi takie szkody jedna pięścią :D
    Jestem ciekawa jak reszta zaaraguje na wiadomość o tym, ze nowy członek w organizacji a szczególnie na reakcje Hidana :D

    Czekam na następny rozdział chciałabym abyś mnie powiadomiła na moim blogu i przy okazji zapraszam na moje opowiadanie :)

    Pozdrawiam :

    Yuna N

    [ in-the-dark-shinobi.blogspot.com ]

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam wszystkie rozdziały i z każdym kolejnym co raz bardziej mi się podoba :))
    "Coś ci nie wychodzi. Ta nowa osoba właśnie zniszczyła nam drzwi".. hahah. Mina Itachiego musiała być bezcenna..
    I biedny Deidara, Taka dziura bez żadnej bomby xD.

    Czekam na następny rozdział :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Twój blog został nominowany przeze mnie do "Versatile Blogger Adward". Inne informacje znajdziesz w zakładce "Nominacja: The Versatile Blogger Aword" na :

    [ in-the-dark-shinobi.blogspot.com ]

    OdpowiedzUsuń